Ministerstwo Finansów nie zamierza cenzurować internetu. Blokady serwisów bukmacherskich nie będzie

Ministerstwo Finansów nie zamierza cenzurować internetu. Blokady serwisów bukmacherskich nie będzie

Ministerstwo Finansów nie zamierza cenzurować internetu. Blokady serwisów bukmacherskich nie będzie
Adam Bednarek
11.04.2014 06:29, aktualizacja: 11.04.2014 09:55

I całe szczęście. Usuwając nielegalnie działające serwisy bukmacherskie z polskiego Internetu, wcale nie pozbylibyśmy się prawdziwego problemu.

„Ponieważ rząd nie obniży podatków i nielegalni internetowi bukmacherzy nie zarejestrują swojej działalności w Polsce, jedynym wyjściem do wyeliminowania szarej strefy jest zablokowanie dostępu do ich stron internetowych w naszym kraju” - mniej więcej tak przekonywał prawnik jednego z bukmacherów działających w Polsce legalnie, którego cytuje Dziennik Gazeta Prawna.

Co to oznacza? Tacy bukmacherzy są zarejestrowani w Polsce, a więc mogą prowadzić hazard w Internecie na terenie naszego kraju. Płacą za to dość wysoką cenę, bo aż 12% podatek od obrotów, czyli jeden z najwyższych w Unii Europejskiej.

Problem w tym, że to zagranicznej konkurencji nie wyeliminowało. Wciąż działają bukmacherzy, którzy podatków w Polsce nie płacą, bo są zarejestrowani za granicą. Teoretycznie nie powinni mieć do polskiego Internetu wstępu, co jest pokłosiem afery hazardowej.

Obraz

Tyle że mają i według legalnych bukmacherów zgarniają ponad 90% rynku. To oczywiste, że gracze wybierają nielegalne serwisy, skoro to na nich zarabiają więcej, nie musząc dzielić się z państwem 12% podatkiem.

Rozumiem, że legalnym bukmacherom to przeszkadza. Jakiś czas temu Mateusz Juroszek, prezes STS, przekonywał, że jego firma płaci wysoki podatek, męczy się z ZUS-em, podczas gdy nielegalni bukmacherzy działający w sieci takich problemów nie mają. To, niestety, nie fair.

Pytanie tylko, kto za taką sytuację jest odpowiedzialny. Nie jest tak, że nikt do Polski przyjść nie chce. Firmy z przyjemnością zarejestrowałyby swoją działalność, gdyby to im się tylko opłacało.

Hazard jak piractwo

Sytuacja podobna do tej z piractwem. Blokada zagranicznych serwisów wcale nie oznaczałaby, że wszyscy gracze przenieśliby się do stacjonarnych lub legalnie działających w sieci bukmacherów. Być może przestaliby grać, bo to by się nie opłacało.

Obraz

A każda cenzura mogłaby mieć swoje przykre konsekwencje. No bo skoro zablokowaliśmy nielegalnych bukmacherów, to czemu pozwalać na sprzedaż sklepom, które nie są zarejestrowane w Polsce i to nie tutaj płacą podatki? Albo pójść krok dalej: czemu nie blokować stron zagranicznych sklepów? Owszem, może i są tańsze dla polskiego klienta, ale przez to tracą rodzimi sprzedawcy.

To też, teoretycznie, logiczne, prawda? Ale szalenie absurdalne.

Wolność przede wszystkim

Internet, jeszcze, daje nam wolność wyboru. Możemy pójść tam, gdzie ktoś oferuje lepsze warunki. I nie mówimy tu tylko o prostych sklepach internetowych, ale też o bukmacherce. A że to wbrew prawu? Cóż, co do samej ustawy hazardowej można mieć sporo wątpliwości, tak samo jak do wysokości podatku od obrotu. To jest uczciwie i legalne, skoro to jedna z najwyższych stawek w Europie?

Obraz

Na szczęście żadnej blokady nie będzie, bo Ministerstwo Finansów rozsądnie skomentowało całą sprawę:

"W Polsce odbyły się dwie duże dyskusje dotyczące administracyjnego blokowania stron internetowych – pierwsza w związku z ustawą o grach hazardowych, a druga w związku z ACTA. Pokazały one, że polskie społeczeństwo ceni wolność dostępu do stron internetowych i nie akceptuje administracyjnych narzędzi blokowania stron internetowych”.

I choć rozumiem, że legalni bukmacherzy mogą być rozczarowani, to wolałbym, żeby swoją energię przeznaczyli na walkę o to, by rząd zmienił zdanie co do podatków. Na cenzurze daleko się nie zajedzie.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)