Unitra powraca? Doskonale, to dobra wiadomość. I wcale nie chodzi o sentyment!

Unitra powraca? Doskonale, to dobra wiadomość. I wcale nie chodzi o sentyment!

Unitra powraca? Doskonale, to dobra wiadomość. I wcale nie chodzi o sentyment!
Łukasz Michalik
27.05.2014 12:28, aktualizacja: 10.03.2022 11:15

Kilka dni temu mój redakcyjny kolega skrytykował reaktywację Unitry, zarzucając firmie tani sentymentalizm i nawiązania do PRL-owskiej przeszłości. Nie mogę się z nim zgodzić.

Gdy dowiedziałem się o reaktywacji marki, najzwyczajniej w świecie ucieszyłem się. Dlaczego?

Staram się kupować świadomie. Jedni nazwą to gospodarczym nacjonalizmem, inni odpowiedzialną konsumpcją, ale dla mnie jest istotne, czy sklep, w którym kupuję, ma polskich właścicieli. Albo przynajmniej czy produkt, który właśnie ląduje w moim koszyku, został wyprodukowany w Polsce. Najlepiej gdzieś blisko, dlatego tak bardzo cenię lokalne warzywniaki czy piekarnie.

Właśnie takie codzienne wybory przy sklepowej półce mają bezpośrednie przełożenie na jakość mojego życia. Każda złotówka wydana na miejscu wróci do mnie okrężną drogą: w postaci niższych podatków, lepszej infrastruktury czy jako szybkie załatanie stereotypowej dziury w drodze.

Obraz

To działa zarówno w skali mikro, czyli warzywniaka na mojej ulicy, jak i w skali makro, czyli gospodarki kraju, którego jestem obywatelem i w którym płacę podatki. I którego kondycja ma bezpośrednie przełożenie na to, co widzę za oknem i jak mi się żyje.

Dlatego cieszy mnie powrót Unitry. I nie chodzi nawet o sam sprzęt, niezależnie od tego, gdzie jest projektowany albo produkowany. To, by produkować również w Polsce, jest ważne, ale kluczem do wszystkiego jest coś innego: marka i firmowy slogan "born in Poland".

Słuchałem niedawno wykładu jednego z najlepszych polskich projektantów, Janusza Kaniewskiego (o tym, które modele Ferrari czy Alfy projektował, pisałem w artykule “Drugi spisek żarówkowy. Jak Philips i Osram wyciągają pieniądze z naszych portfeli?”). Padły tam ciekawe słowa, których zawodna pamięć nie pozwala przytoczyć w oryginalnym brzmieniu, ale które powtórzył w jednym z wywiadów:

Bo to, co się ostanie, to będzie marka. Nie przedmiot, nie fabryka. Fabryki to by się każdy najchętniej pozbył. Właśnie marka. Bo pod marką można produkować telefony, zegarki, model. Cokolwiek.

No właśnie. I dlatego np. Orlen już teraz przygotowuje się do epoki po ropie naftowej, w której zamiast paliwa będzie sprzedawał ludziom przyjemność: dobre jedzenie czy miejsce odpoczynku i relaksu.

Z Unitrą jest podobnie - to przede wszystkim znana marka z długimi tradycjami. Sprzęt? Wśród młodych ludzi pamięta go jedynie garstka pasjonatów, ale markę znają niemal wszyscy. Darujmy sobie dywagacje na temat tego, w jakich czasach powstała. Nie jest niczyją winą, że Polska ma pecha leżeć pomiędzy Rosją a Niemcami i że historię mamy taką, a nie inną. Nie zmienimy jej i nie ma sensu się na nią obrażać, a sztuką jest wyciąganie z niej korzyści.

Obraz

Znacie Mantę? Ta polska firma bez żadnej historii zaczynała pod koniec lat 90. od importu chińskiego badziewia (a właściwie od chałupnictwa, ale to długa opowieść). Obecnie nadal nie jest znana ze sprzętów najwyższej jakości, ale pod własnym szyldem otworzyła w Polsce fabryki telewizorów czy energooszczędnych żarówek i eksportuje część produkcji. I wytrwale pnie się w górę, by wyjść poza segment budżetowej elektroniki. Chapeau bas!

Jeśli Manta osiągnęła sukces, startując od zera, to jak może wyglądać przyszłość firmy, która robiąc nowe otwarcie, dysponuje rozpoznawalną marką? Szanse na powodzenie wydają się duże. Nie wiem, czy będę klientem Unitry, ale życzę jej jak najlepiej. Niech sprzedaje, zarabia, płaci podatki w Polsce i zatrudnia tu jak najwięcej ludzi. Już na starcie ma to, co najcenniejsze: markę. Teraz wystarczy tylko dołożyć do tego dobre produkty.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)