Mania prześladowcza - nowy trend w mediach. Nie dajmy się zwariować!

Mania prześladowcza - nowy trend w mediach. Nie dajmy się zwariować!

Mania prześladowcza - nowy trend w mediach. Nie dajmy się zwariować!
Źródło zdjęć: © Photo Credit: Caste. via Compfight cc
Jacek Klimkowicz
21.06.2014 10:35, aktualizacja: 10.03.2022 11:11

Takie już czasy, wszyscy wszystkich podsłuchują i skrzętnie magazynują zdobyte informacje. Nieważne jakie, kiedyś mogą się przydać. Jak nie do obalenia rządu, to chociaż do podkablowania sąsiada. Naprawdę w to wierzycie?

Wolność i prywatność wielce zagrożone

Co rusz słyszymy o aferach związanych z bezpieczeństwem informacji, naruszeniami szeroko pojętych prywatności i wolności. Jak hurtowo nas nie podsłuchują, to chociaż nagrywają. I tak oto nikt, dosłownie nikt nie może spać i funkcjonować w spokoju.

Trzeba pilnować się co i gdzie się mówi lub pisze, bo nie znamy dnia ani godziny, kiedy do naszych domów zapukają smutni panowie i powiedzą... "Nie zamknąłeś drzwi w biurowej toalecie!". Faktycznie, mają na mnie haka. Ale na szczęście spuściłem wodę i umyłem ręce, więc może dostanę co najwyżej zawiasy.

Obraz
© Zdjęcie [young ill man with schizophrenia](http://www.shutterstock.com/pl/pic175109303/stockphotoyoungillmanwithschizophrenia.html) pochodzi z serwisu Shutterstock

Gorzej, że kolega nawet tego nie zrobił. On to będzie miał przechlapane, jak materiał z mojej pluskwy trafi we właściwe ręce. Nawet niczego się nie spodziewa. A może i spodziewa, ostatecznie NSA już pewnie odszyfrowało mój backup przechowywany w chmurze i wykorzysta tę tajemną widzę do niecnych celów... Tak, zdecydowanie muszę zainwestować w prywatną chmurę i szyfrowanie asymetryczne z 4-kilobitowym kluczem. Albo nie, od razu stworzę serwer Protonet, który będzie mnie chronił przed permamentą inwigilacją. Rząd nie może się dowiedzieć z mojej listy zakupowej online, że mam różowy (perfumowany!) papier toaletowy. I że na wyprzedaży gier w Biedronce kupiłem 10 tytułów (dałem mailem cynk koledze, też kupił nikczemnik).

Absurd goni absurd, a Kowalski wierzy...

Mam nadzieję, że nikt z Was nie bierze powyższych słów na serio. Ale wyczuwam bardzo podobny poziom absurdu czytając w Sieci te wszystkie dyrdymały dotyczące ochrony prywatności. Nie mówię, że mamy te kwestie zaniedbywać. Sam dbam o odpowiednio złożone hasła, szyfrowanie danych, kopie zapasowe i wiele innych rzeczy, o których istnieniu wielu nie ma pojęcia. Bawi mnie jednak niezmiernie boom związany z paranoicznym strachem przed permamentą inwigilacją ze strony wszelakich instytucji. Po heartbleedzie obowiązkowa zmiana haseł, niektórzy nasi Czytelnicy już publikują wpisy o tym, jak stworzyć własny serwer maskujący. Po co to? Po co?

Obraz
© Zdjęcie [You are being watched warning sign on white board](http://www.shutterstock.com/pl/pic143446513/stockphotoyouarebeingwatchedwarningsignonwhiteboard.html) pochodzi z serwisu Shutterstock

O tym, że instytucje takie jak NSA podsłuchują swoich (i nie tylko) obywateli na masową skalę wiadomo nie od dziś. Powiem więcej, tego typu organy robiły to jeszcze zanim żądni sensacji redaktorzy zaczęli o tym pisać, zaszczepiając niepewność i strach w umysłach szarych obywateli. I nadal to robią, i nie przestaną, czy tego chcemy, czy nie. Nie widzę jednak powodu, by popadać w paranoję. Choć poczynania osób pracujących w tych instytucjach zapewne często balansują na granicy prawa nie oznacza to, że musimy czuć się zagrożeni.

Prywatność może być anomalią?

Mogłoby się wydawać, że na temat prywatności i jej braku w Internecie zostało powiedziane już wszystko. Vinton Cerf, jedna z najbardziej zasłużonych dla rozwoju Sieci postaci, zaskoczył jednak niedawno ciekawym stwierdzeniem. Jego zdaniem prywatność może być anomalią. Dlaczego? Przedstawił na to kilka ciekawych argumentów.

Nie słyszałem, aby NSA czy jakakolwiek inna instytucja tego typu hurtowo czyściła konta prawych, uczciwie płacących podatki obywateli. Nie dotarło też do mnie, by ludziom, którzy żyją zgodnie z obowiązującym prawem, masowo wytaczano procesy i skazywano ich za cokolwiek. A bez wątpienia szukające sensacji media zaraz pochwyciłyby temat. Jednak co najwyżej słyszymy o zatrzymaniach terrorystów czy aferach taśmowych. Tymczasem urzędy skarbowe, celne i inne przetrzepują nas od lat i to zgodnie z obowiązującym prawem. I znajdują na wielu znacznie więcej po prześwietleniu rachunków bankowych niż dowiedzieliby się z niezaszyfrowanej poczty czy Facebooka.

Czego się boimy, a czego powinniśmy?

A jednak wielu nagle odczuwa wzmożoną potrzebę ochrony swojej prywatności. Szyfrowanie poczty elektronicznej, korzystanie z sieci TOR i "otwartych" DNS-ów,

stawianie własnych serwerów dla sieci społecznościowch i usług e-mail/WWW - to wszystko dzieje się tu i teraz. Byle tylko NSA nie mogło nakarmić się poufnymi danymi nt. imprezy integracyjnej czy listą zakupów ze sklepu spożywczego. Tak, te dane zdecydowanie warto chronić... Błagam, czy to naprawdę taki problem dla prawego obywatela?

Serwer przeciążony. Akurat, gdy jako słowo kluczowe wpisałem NSA. Przypadek?
Serwer przeciążony. Akurat, gdy jako słowo kluczowe wpisałem NSA. Przypadek?

Nie wiem, jak Wy, ale ja wychodzę z założenia, że dopóki nie łamię prawa, nic mi nie grozi. Bo co mogą na mnie znaleźć? Podatki uczciwie płacę, nie zalegam z rachunkami, mam w pełni legalne oprogramowanie i kolekcję płyt z muzyką. Nie łamię prawa i nie zamierzam zacząć. W związku z tym nie widzę sensu, by drżeć ze strachu i zatruwać sobie życie. Według mnie większym zagrożeniem niż NSA i podobne są internetowi przestępcy, "życzliwi" znajomi i... ludzka głupota.

Pierwsi i drudzy faktycznie mogą zrobić użytek z przechwyconych, niezaszyfrowanych, wrażliwych danych, np. numeru karty kredytowej, tajemnic firmowych czy danych do logowania do serwisu bankowego. Ludzka głupota, która nie zna granic, to kolejne najbardziej realne zagrożenie. Większość nie zdaje sobie sprawy z tego, jak na co dzień odkrywa się w Internecie. I tak oto publikowane są zdjęcia dokumentów czy całych mieszkań, głupie filmiki stające się materiałami dowodowymi czy obraźliwe wpisy na pracodawców. Efekt? Wyczyszczone konta, kredyty wzięte bez wiedzy zainteresowanych, dokładnie spenetrowane przez włamywaczy mieszkania (przecież na FB opublikowaliśmy szczegółowy plan mieszkania w postaci zdjęć), postępowania sądowe czy wypowiedzenia umów o pracę.

Zdrowy rozsądek i świadomość zagrożeń to podstawa

Obraz
© Zdjęcie [A yield road sign with "Yield to Common Sense" on a white background](http://www.shutterstock.com/pl/pic128266568/stockphotoayieldroadsignwithyieldtocommonsenseonawhitebackground.html) pochodzi z serwisu Shutterstock

I nie trzeba żadnego NSA - sami kręcimy bat na swoje karki. Dlatego nie rozumiem powszechnej paniki związanej z tym, że instytucje rządowe nas podsłuchują.

Na dobrą sprawę robią to od dawna i w większości przypadków nie są one w stanie bardziej nam zaszkodzić niż my sobie sami. Po prostu. Zdrowy rozsądek i podstawową świadomość na temat zagrożeń czyhających w Sieci trzeba mieć. Nie należy jednak przeginać, popadać w paranoję. Jestem w stanie zrozumieć dziennikarzy śledczych, pracowników operacyjnych czy innych służb, zwłaszcza wywiadowczych. Oni powinni skutecznie chronić cenne dane.

Ale Kowalski, dopóki żyje w zgodzie z prawem, raczej nie ma powodów do obaw. Raczej, bo pomyłki i nadużycia zdarzają się wszędzie. Co nie zmienia faktu, że szansa na to, że niezaszyfrowana poczta elektroniczna ściągnie na nas specjalistów z CBŚ, ABW czy policji jest bliska zera. Bliska, bo jeśli przesyłamy komuś plany bomb, cracki do oprogramowania czy pierzemy brudne pieniądze to nie widzę w tym nic zdrożnego, by aparat prawny takich delikwentów naprostował. Takie jest moje zdanie. A co Wy sądzicie na ten temat? Też macie manię prześladowczą? Zachęcam do dzielenia się swoimi przemyśleniami w komentarzach!

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)