Mania prześladowcza? I bardzo dobrze – nie dajmy sobie wmówić, że problemu nie ma!

Mania prześladowcza? I bardzo dobrze – nie dajmy sobie wmówić, że problemu nie ma!

Mania prześladowcza? I bardzo dobrze – nie dajmy sobie wmówić, że problemu nie ma!
Adam Bednarek
22.06.2014 11:21, aktualizacja: 10.03.2022 11:10

Przeczytałem tekst Jacka i nie mogę się z nim zgodzić. Wręcz przeciwnie – ostrzegajmy przed zagrożeniem, bo tylko w ten sposób możemy odpędzić od siebie ryzyko „podsłuchu”.

Czemu władza nas podsłuchuje – w Internecie, przed telewizorem, w trakcie rozmów przez komórkę? Bo może. I choć to krótkie hasło wydaje się banalne i mało szczegółowe, to moim zdaniem w całości wyjaśnia cały problem.

No właśnie – bo może. Metod jest całe mnóstwo. I żadnej z nich nie można już wyeliminować mówiąc: „e, to niemożliwe”. Nie tak dawno okazało się, że program agencji szpiegowskiej GCHQ miał zostać rozszerzony o Kinecta. A skupiał się przede wszystkim na tym:

Piotr Gnyp

Angielska agencja szpiegowska GCHQ, według nowych rewelacji przekazanych przez Snowdena, miała podsłuchiwać rozmowy prowadzone za pomocą komunikatora Yahoo. Dotyczyło to zarówno czatów tekstowych, przechwytywane były też rozmowy głosowe i wideo. Program OPTIC NERVE wyszukiwał ludzi o imionach i ksywkach podobnych do poszukiwanych podejrzanych, przestępców i terrorystów. Podczas swojej co najmniej dwuletniej działalności pracownikom agencji pokazane zostały prywatne konwersacje. Jako ciekawostkę dodam, że około 11% z nich dotyczyła seksu i można było sobie pooglądać na nich różne takie sceny i zdjęcia.

Widzicie? Skoro nawet Kinect miał być w to wszystko zaangażowany, to czemu nie rozciągnąć całej tej akcji na smartfony czy kamerki w telewizorze? Parę ciekawych sytuacji na pewno by się zobaczyło.

Podsłuchiwanie i podglądanie nigdy nie było takie proste. Dlatego władza, szeroko rozumiana, może z tej okazji korzystać. Na chłopski rozum to logiczne. Jeżeli kimś rządzisz, masz nad nim władzę, to też chcesz mieć na niego oko.

Co słychać?

Po co? - pyta Jacek. Widzę mnóstwo powodów. Choćby po to, żeby mieć kontrolę nad nastrojami społecznymi. Wybucha afera, więc z rozmów wyciągniętych od warszawskich użytkowników Facebooka sprawdza się, czy ich to obchodzi. Czy potencjalny elektorat reaguje, czy się burzy, czego oczekuje.

Obraz

Głupie? Fakt, trochę w tym teorii spiskowej. Ale przecież kilka miesięcy temu nikt nie uwierzyłby w to, że ktokolwiek będzie chciał nas podglądać przez Kinecta. A tu proszę – były takie plany. Albo zostały zrealizowane, a my o tym nawet nie wiemy. Wszystko się okaże.

Obraz

Nie bagatelizowałbym żadnej plotki o tym, że jesteśmy podsłuchiwani, a nasza aktywność w Internecie jest na bieżąco kontrolowana. Odłóżmy na bok wielką politykę, a skupmy się na firmach i usługach.

Zgodzimy się, że oni zwykłym Kowalskim nie pogardzą, prawda?

Czy to nie ciekawa wiedza? Gdzie spędzam czas w Sieci, jakie rzeczy kupuję, czy je polecam w rozmowach ze znajomymi? Owszem, sami często zostawiamy takie ślady – o czym wspominał Jacek – ale to mimo wszystko nasza „dobrowolna” aktywność. Co nie oznacza, że podobałoby się nam, gdyby robił to ktoś wbrew naszej woli.

Zdjęcie elegant business pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie elegant business pochodzi z serwisu Shutterstock

Nie muszą to być wielkie sprawy, nie muszą to być moje listy miłosne, które ktoś obcy przeczyta. Może to być nawet krótka rozmowa z kumplem, z której reklamodawca dowie się, że polecam komuś tanie produkty i warto by było mi podsuwać reklamy, żebym podawał je dalej.

Nie obchodzi mnie, dlaczego, po co i kto może mnie kontrolować lub podsłuchiwać. Nie obchodzi mnie to, bo naiwnie sobie tego nie życzę. I co z tego, że jestem niewinnym, szarym człowieczkiem, który nie robi niczego złego.

Tym bardziej nikt nie ma prawa traktować mnie tak, jak traktuje się potencjalnych terrorystów czy przestępców. To uwłaczające. Choćby z tego powodu powinniśmy burzyć się, gdy wspomina się o podsłuchach i kontroli. Żeby szanowano naszą wolność.

Zdjęcie eye in clouds pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie eye in clouds pochodzi z serwisu Shutterstock

I nie traktowało jak kogoś, kto może spiskować. No, chyba że uznamy, że skoro jesteśmy dobrzy i w porządku, to nic się nie stanie, jeżeli w przedpokoju stać będzie policjant. Nie przeszkadza, prawda? My w sypialni, on przed drzwiami. Tak na wszelki wypadek – skoro nie bijemy żony, to przecież w niczym stróż prawa nam nie wadzi.

Albo że przed wejściem do hipermarketu przechodzić będziemy dokładną kontrolę i rewizję. Jeżeli nie wnosimy do sklepów broni, to czego mamy się obawiać? Pokażemy wszystko, co mamy i droga wolna.

Zdjęcie Man in a balaclava pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie Man in a balaclava pochodzi z serwisu Shutterstock

Moje przykłady na pewno Jacka rozbawią, no bo przesadzam i wyolbrzymiam. Owszem, ale dlatego, że tak traktuję teorię o tym, że ktoś może mnie podsłuchiwać i kontrolować. Jako naruszenie wolności i prywatności.

Przesadzajmy!

Jeżeli przeszkadza mi to, to nie dlatego, że coś knuję i przez to nie zrealizuje swoich niecnych planów. Po prostu – tak nie szanuje się wolnych, dorosłych ludzi.

I dlatego cieszę się, że o podsłuchach i internetowej inwigilacji się tyle mówi. Być może świadomość ludzi będzie większa i w końcu ktoś powie: „ej, nie podobają mi się takie plotki i pogłoski. Zróbmy coś, żeby to nas nie dotyczyło!”.

Choć pewnie na to już za późno. Ale też daleko mi do poglądu, że skoro mleko się rozlało, to nie ma sensu się oburzać. Wciąż warto w tej sprawie być naiwnym buntownikiem.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)