Tęsknię za Tobą, Ezio

Tęsknię za Tobą, Ezio

Asassin's Creed 4
Asassin's Creed 4
Piotr Gnyp
03.12.2013 15:54, aktualizacja: 03.12.2013 16:53

Drogi Ezio,

wiem, że rozstaliśmy się jakoś tak bez sensu i nagle. Nie wiem ostatecznie, jak zakończyły się Twoje przygody, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz. A piszę do Ciebie, bo tęsknię.

Mam gdzieś, że niektórzy uważają Cię za Włocha mówiącego po angielsku z włoskim akcentem, brzmiącego jak parodia gangsterów z "Ojca chrzestnego". Nie interesuje mnie, że Altair miał fajniejszą stylówę i walczył z prawdziwymi templariuszami. Chciałbym wrócić do Twojej historii, bo okazało się, że to za nią pokochałem całą serię Assassin's Creed.

Zaskoczę Cię może, ale przyznam się, że nigdy nie pamiętam, o co chodziło z tym całym Desmondem, który to niby miał być głównym bohaterem gry. Był jakiś koleś w bluzie, ktoś go złapał, jakieś Abstergo... w ogóle mnie to nie interesowało. Sekwencje odbywające się w teraźniejszości (czy też w zasadzie w przyszłości) były nieciekawe i czekałem, aż wrócę do renesansowych Włoch, by spotkać się z Tobą.

Nie ukrywam, byli inni. Ten Indianin Connor i jego zły ojciec, którzy na chwilę pozwolili zapomnieć o dawnej historii, teraz pojawił się ten Edward, o którym w zasadzie nic nie wiem. Trochę jak przygoda na jedną noc. Im dłużej jednak z nimi jestem, tym bardziej widzę, że są zaledwie cieniem Ciebie.

Ezio, miałeś wszystko. Byłeś bohaterem z przeszłością, wiedziałem, co cię ukształtowało i dlaczego jesteś, kim jesteś. Czułem, że cię rozumiem, przejmowałem się tym, co cię czeka. Widziałem cię jako nastolatka, młodzieńca, faceta i starca. "Grałem w Ezio", nie w Assassina. A może te dwa słowa zaczęły po pewnym czasie oznaczać to samo.

Jakże bezbarwnie wyglądają przy Tobie twoi następcy. Nie mam moralnego kaca za wycięcie Indian, więc cała mistyka Connora jest pusta i ostatecznie nudna. Zwłaszcza że bieganie po lasach i skórowanie zwierząt nudzi się nadzwyczaj szybko.

Teraz są ci piraci. Zawsze lubiłem ten okres, a w grach go dawno nie było. W zasadzie jedyne, co ratowało Connora, to właśnie jego wyprawy morskie. Cieszyłem się na tego całego Edwarda. I wiesz co? Ni cholery nic o nim nie wiem, a on sam woli siedzieć na jakiejś Hawanie i robić to, co zawsze, zamiast pływać. No obłęd jakiś.

Ezio, łaziłem po budynkach z Tobą, mordowałem, uwodziłem i śledziłem w Rzymie i Wenecji. A tu nowy bohater i wyobraź sobie - na starcie zamiast rozkochać mnie w sobie czymś nowym, każą mi robić to samo co z Tobą. Tylko że gorzej.

Wiem, że potem będą te morskie przygody, że będę pływał, plądrował, gwałcił i rabował, tylko nie wiem, czy dotrwam do tego momentu. Ale przez wzgląd na Ciebie się postaram.

Wychodzi na to, Ezio, że byłeś jedynym i najważniejszym powodem, dla którego spędziłem z Assassin's Creedem tyle czasu. I że byłeś wyjątkowy, bo tysiące osób, które pracowały nad tą serią, nie było w stanie przez tyle lat stworzyć kogoś równie interesującego. A nowej mechaniki jest za mało.

Wiem, że pewnie tego nie przeczytasz, ale tęsknię za tobą. Cholernie tęsknię.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)