Bzdury na ekranie. Najgorsze filmy z nowymi technologiami w tle

Bzdury na ekranie. Najgorsze filmy z nowymi technologiami w tle

Bzdury na ekranie. Najgorsze filmy z nowymi technologiami w tle
Łukasz Michalik
09.09.2014 08:09, aktualizacja: 09.09.2014 09:45

Które filmy potraktowały technologiczne zagadnienia w sposób urągający logice? Okazuje się, że nawet całkiem niezłe tytuły nie ustrzegły się absurdów karmiąc widzów dziwnymi, nieprzemyślanymi albo po prostu głupimi scenami. Kto trafił na tę listę?

Zanim wielbiciele tytułów, które znalazły się w tym zestawieniu, zechcą skrócić mnie o głowę za umieszczenie ich ulubionych dzieł na niechlubnej liście, kilka słów wyjaśnienia. Ten subiektywny przegląd filmowych absurdów nie ma nic wspólnego z oceną jakości filmów, w których się pojawiły. Mogą się tu znaleźć, a nawet z całą pewnością będą filmy cenione, lubiane a nawet wybitne, co nie zmienia faktu, że w którymś miejscu ich twórcy postanowili pójść na skróty.

Nie chodzi tu również o oglądanie każdej klatki filmu w poszukiwaniu jakiegokolwiek potknięcia – nieścisłości zdarzają się przecież zarówno twórcom scenariusza, jak i osobom odpowiedzialnym za techniczne kwestie powstawania filmów i nie ma w tym nic niezwykłego – tak było, jest i, w dającej się przewidzieć przyszłości, zapewne będzie.

Istotne jest za to coś innego: znalezienie i wskazanie scen i pomysłów, które – przynajmniej w teorii – można było zrobić inaczej. Nie mam, rzecz jasna, zamiaru pouczać w tym miejscu ludzi pokroju George’a Lucasa jak się robi filmy, ale wpadki i zbyt daleko idące uproszczenia zdarzają się nawet najlepszym.

STAR WARS - The DEATHSTAR BATTLE re-edited pt. 1

Jednym z atutów filmu były niezwykle widowiskowe pojedynki statków kosmicznych. Nic dziwnego – tworząc choreografię kosmicznych walk, George Lucas zmontował ujęcia ze starych filmów wojennych, co następnie magicy ze studia Industrial Light & Magic (ILM), kierowani przez genialnego Johna Dykstrę, przekształcili na pełne dynamiki ujęcia, przypominające powietrzne starcia toczone w czasie drugiej wojny światowej.

Problem polega na tym, że manewry odpowiadają warunkom, jakie tworzy ziemska atmosfera, gdzie samolot ma się od czego „odepchnąć”. W Kosmosie takie ewolucje są nie tylko niewykonalne, ale również (gdyby zastosować jakiś skomplikowany system silników manewrowych) zupełnie nieefektywne. „Gwiezdne wojny” miały ogromny wpływ na to, jak od dziesięcioleci wyobrażamy sobie walki w Kosmosie. Niestety, jest to wyobrażenie błędne.

Wyprawa na dno morza (1961 r.)

Kosmiczne zagrożenie, które ma zniszczyć naszą planetę nie jest niczym nowym. Filmy eksploatujące ten motyw powstawały na długo przez „Armageddonem” czy „2012”. Jednym z nich jest „Wyprawa na dno morza”, w której amerykański okręt podwodny ucieka w głębiny przed rojem meteorytów. Niestety, nawet tam czyha niebezpieczeństwo. Przecież lodowe czapy wokół biegunów mogą się stopić, a tonący lód uderzy w okręt. Tak, w starych filmach nawet lód może zatonąć.

Johnny Mnemonic upload scene by varunyb

Jak na zgrzybiałego starca przystało, z łezką w oku wspominam lata 90., gdy spełniał się sen pana Fukuyamy o „końcu historii”, a ludzkość nie mając poważniejszych zmartwień wymyślała sobie w filmach różne zagrożenia z Kosmosu. Z tamtej epoki pochodzi film „Johnny Mnemonic”, czyli ekranizacja cyberpunkowej opowieści Williama Gibsona.

Jest rok 2021, a Johnny, który nie został jeszcze Wybrańcem i pracuje jako kurier, przenoszący – dzięki neurowszczepce – dane we własnym mózgu. Ile może ich pomieścić? Standardowo 80 GB, ale Johnny jak na pracownika miesiąca przystało powiększył pojemność dwukrotnie, a gdy nie będzie miał wyjścia, pomieści nawet czterokrotnie więcej danych.

Lubię ten film ale prognozy, dotyczące dostępnych w 2021 roku pojemności nośników danych, nie były jego mocną stroną. Johnny, potrzebujesz dodatkowych 160 GB? Po prostu kup sobie iPoda!

Pierwsze 20 milionów (2002 r.)

Przyjemny film, łączący to, jak jego twórcy wyobrażają sobie idealizm, startupy i budowę komputerów. A wyobrażają sobie – z konieczności - całkiem sporo, bo o dwóch ostatnich kwestiach mają raczej nikłe pojęcie, podobnie jak o możliwości zbudowania komputera kosztującego 100 dolarów, co przez długie lata było ideą, przyświecającą różnym organizacjom i firmom.

W rezultacie otrzymujemy komputer, wyglądający jak połączenie latarki z dildo i holograficznym projektorem z „Gwiezdnych wojen”.

Lawnmower Man Truncated (only cgi)

Adaptacja opowiadania Stephena Kinga to kolejny film, który brzydko się zestarzał. Można go lubić i cenić za odważną tematykę, można podziwiać niezwykłe – jak na rok produkcji – efekty specjalne. Ale nie zmieni to faktu, że przedstawiona w filmie wizja cyberprzestrzeni jest chyba trochę zbyt naiwna, nawet jak na dzieło przygotowane z myślą o amerykańskich widzach.

Dzień niepodległości (1996 r.)

Kino nie pozostawia wątpliwości, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym zaatakuje nas pozaziemska cywilizacja, której rozwój technologiczny wyprzedza o setki lat to, czym dysponuje ludzkość. Kosmici są na tyle wredni, że mają nawet technologię chroniącą ich przed atakiem nuklearnym.

Na szczęście jest na to sposób – wystarczy napisać wirusa na sprzęcie Apple’a, a później zainfekować nim statek obcych. Bez sensu? To nic, za to eksplozje są całkiem efektowne.

War Games The Dead Code (2008) - Movie Trailer

Film „Gry wojenne” z 1983 roku nie jest może dziełem wybitnym, ale oglądanie go to dla mnie czysta przyjemność. Pomysł, by nauczyć gadającą sztuczną inteligencję pacyfizmu z pomocą gry w kółko i krzyżyk wydaje się wprawdzie dość karkołomny, ale film nie urąga logice i przekonująco przedstawia realia z początku lat 80.

Niestety, w 2008 roku nakręcono sequel. Gdyby napisać o nim, że scenariusz nie trzyma się kupy, byłaby to pochwała, na którą nie zasługuje. Jak amerykański rząd łapie terrorystów? To proste, udostępnia im grę online.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (72)