FireChat pokonał chińską bezpiekę. Ludzie stworzyli alternatywny kanał łączności

FireChat pokonał chińską bezpiekę. Ludzie stworzyli alternatywny kanał łączności

FireChat pokonał chińską bezpiekę. Ludzie stworzyli alternatywny kanał łączności
Łukasz Michalik
06.10.2014 07:10, aktualizacja: 06.10.2014 09:14

Co pewien czas władze różnych krajów usiłują utrudnić obywatelom możliwość komunikowania się. Jeszcze niedawno wystarczyło zablokować połączenia na centralach telefonicznych albo – jak w czasie Arabskiej Wiosny – zablokować dostęp do Internetu, Obecnie skuteczne ograniczenie komunikacji jest znacznie trudniejsze. Udowodniły to protesty w Hongkonku, gdzie protestujący ludzie stworzyli alternatywną, niezależną od władz sieć łączności.

Chiński reżim kontra technologia

Protesty w Hongkongu to prawdopodobnie jedne z większych – o ile nie największe -antyrządowe wystąpienia w Chinach od czasu masakry na placu Tiananmen. O tej ostatniej za sprawą cenzury Internetu przeciętny Chińczyk nie dowie się wiele, jednak rozwój technologii sprawia, że kontrola nad komunikacją staje się dla władz coraz trudniejsza.

Po rozpoczęciu protestów władze – obok obowiązującej wcześniej blokady większości zachodnich serwisów społecznościowych – zablokowały dostępny do niedawna Instagram, aby zdjęcia z protestów nie przedostały się do Sieci. Choć łączność z Internetem ani sieć komórkowa nie zostały na razie wyłączone, to protestujący zaczęli zabezpieczać się przed taką ewentualnością.

Obraz

Tłum tworzy sieć kratową

Pomocny okazał się fakt, że bardzo wiele osób korzysta ze smartfonów, a większość z nich, obok modułów odpowiedzialnych za połączenia telefoniczne, ma również moduł Bluetooth i WiFi.

Ten właśnie kanał komunikacji wykorzystuje aplikacja FireChat. Po jej zainstalowaniu smartfony stają się węzłami sieci kratowej, znanej również jako sieć mesh, umożliwiającymi komunikację o zasięgu do kilkudziesięciu metrów.

W sytuacji, gdy na ulicach są tysiące ludzi, sieć jest bardzo gęsta i zapewnia bezproblemowe przekazywanie wiadomości. Gdy nie ma bezpośredniej komunikacji pomiędzy węzłami, wykorzystywane są węzły pośrednie, a wyłączenie któregoś z nich sprawia, że na bieżąco tworzona jest inna trasa przesyłania danych.

W praktyce przypomina to działanie sieci P2P i jest zbliżone do założeń, jakie towarzyszyły wczesnym pracom nad Internetem. Komunikacja działa nawet wtedy, gdy poszczególne węzły są wyłączane lub tracą połączenie z innymi.

Obraz

Władze mają problem

W ciągu ostatnich dni aplikacja odnotowała około 100 tys. pobrań dziennie, a jednoczesna liczba aktywnych węzłów sieci osiągnęła 33 tysiące. W praktyce tłum, protestujący na ulicach Hongkongu stworzył w ten sposób nową, niezależną od władz sieć łączności.

W porównaniu z wcześniejszymi protestami, gdy np. w 2011 roku w Londynie demonstranci posługiwali się przede wszystkim komunikatorem BlackBerry, jest to znaczący postęp. W czasie londyńskich protestów firma BlackBerry deklarowała ścisłą współpracę z władzami i była gotowa w każdej chwili wyłączyć ten kanał łączności (ostatecznie do tego nie doszło). W przypadku FireChata nie byłoby to możliwe, choć również i w tym przypadku daleko do ideału, bo komunikacja nie jest szyfrowana.

Władze mają – rzecz jasna – możliwość odcięcia również i tej formy komunikacji poprzez zakłócenie łączności radiowej na danym terenie, jednak sukces FireChata pokazuje, że ograniczenie komunikacji bez uciekania się radykalnych metod staje się coraz trudniejsze.

W artykule wykorzystałem informacje z serwisów Boing Boing, Wired i Time.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)