Procesor Warszawa i cała ta wrzawa

Procesor Warszawa i cała ta wrzawa

Procesor Warszawa i cała ta wrzawa
Mariusz Kamiński
25.01.2012 10:19, aktualizacja: 14.01.2022 10:06

Polska to dość specyficzny zbiór różnych emocji, które znajdują ujście pod wpływem mniej lub bardziej doniosłych wydarzeń związanych z naszą biało-czerwoną narodowością. Często występującym znakiem szczególnym wentylowania radości i wstydu jest groteskowa niewspółmierność do sytuacji. Ostatnie pobudzenie w narodzie wywołał pewien czip...

Polska to dość specyficzny zbiór różnych emocji, które znajdują ujście pod wpływem mniej lub bardziej doniosłych wydarzeń związanych z naszą biało-czerwoną narodowością. Często występującym znakiem szczególnym wentylowania radości i wstydu jest groteskowa niewspółmierność do sytuacji. Ostatnie pobudzenie w narodzie wywołał pewien czip...

W telegraficznym skrócie fakty prezentują się następująco - firma GryfTechnologia stworzyła 32-bitowy procesor taktowany na 700 Mhz i wyceniony na 100 zł. Jedną z jego cech jest możliwość programowania w języku Java bezpośrednio na procesor. Ma to - według internetowych "dziennikarzy"- doprowadzić klienta do stanu ekstazy i pozwolić wyprzedzić konkurencję o lata świetlne poprzez stworzenie superwydajnego układu cyfrowego opartego na tym procesorze.

Medialny szum podlany jest mocno sosem narodowościowym. Liczba przymiotników "polski, polskiego, polska" przekracza dopuszczalną i sprawia wrażenie, że relacje o opracowaniu procesora były pisane przez twardogłowych ONR-owców.

PR w natarciu i bezmyślność copypasta

Pomyślałem sobie, że polski czip o unikalnych właściwościach i rynkowych zdolnościach wycięcia konkurencji w pień to rzeczywiście hit tego ponurego, kryzysowego sezonu, który nawet pogodą nie łechce ponurych myśli. Nie zrozumcie mnie źle, ja odczuwam dumę, gdy słyszę, że rodacy odnoszą sukcesy na polu IT. Jest niezaprzeczalnym faktem, że Polska to zagłębie programistyczne i pierś z tego powodu winna być wyprężona o każdej porze. Z tym większym zainteresowaniem spojrzałem na Warszawę, która jest pierwszym polskim procesorem i ...eee zaraz, zaraz.

Gdy coś się straszliwie nie zgadza, to jankesi mawiają: "Let's get this shit straight", co właśnie należy uczynić. Warszawa nie jest pierwszym polskim procesorem, choć hordy internetowych "dziennikarzy" i blogerów bezmyślnie powtarzają tę informację wyjętą z ust prezesa GryfTechnologia, zafascynowani doniosłością pijarowego "faktu".

Pierwszy polski procesor powstał w 1981 roku i nazywał się MCY7880. Prawda, że ładnie? Druga sprawa to cena. Warszawa wcale nie jest tania. Za 100-150 zł można mieć cały sterownik, a nie sam układ. Za mniej niż 5 zł można kupić scalak z rdzeniem ARM7 i ze sprzętowym akceleratorem Javy (Jazelle), pamięcią flash i zestawem peryferiów, który ma podobne taktowanie, a znacznie większe możliwości i jednocześnie naprawdę szybko obsługuje programy napisane w Javie.

Inna sprawa to sama Java. Gdy staje się do konkurencji z takimi gigantami jak Texas Instruments czy Atmel,  momentalnie jest się na pozycji przegranej (w mojej skromnej opinii). Szybkość jest kluczowa, a gdy prymat wiedzie C/C++, to wyskakiwanie z Javą jest po prostu nie na miejscu. Kolejna fala marketingowego fluffu dotyczy sprzętowego wsparcia Javy. Nie jest to tak unikalne i nowe rozwiązanie. Dowód na to znajdziecie na stronie projektu JOP. Tam też można sprawdzić, ile ten projekt ma lat...

Co ja się czepie?!

Jest mi zupełnie wszystko jedno, czy ten produkt sprzeda się jak ciepłe krzemowe bułeczki, czy sczeźnie w cyfrowym lamusie, albo jakiego marketingu chwyta się firma, która chce sprzedać Warszawę. Nie jest mi natomiast obojętne, gdy moja branża bezmyślnie powtarza to, co im dział PR przygotuje i jeszcze rozdmuchuje to do granic możliwości, łapiąc w żagle patriotyczny wiatr. Nie jest mi też wszystko jedno, gdy Czytelnicy, którzy polegają na naszej rzetelności, dostają przepisany PR i myślą, że to zwykła relacja.

Powyższy tekst jest subiektywną opinią i jako taki podlega dyskusji. Nie zjadłem wszystkich rozumów, być może Warszawa jest przełomem, a ja strasznie się pomyliłem i dokopałem ewidentnemu kandydatowi na cud techniki. Chodzi przede wszystkim o to, by temat można było omówić (nawet kontrowersyjnie), a nie uskuteczniać copypasta.

fot. János Tamás
fot. János Tamás
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)