Świat właśnie się kończy. Kto wpadł na pomysł, że dzisiaj wszyscy zginiemy?

Świat właśnie się kończy. Kto wpadł na pomysł, że dzisiaj wszyscy zginiemy?

Wizerunek majańskiego władcy T'ah 'ak' Cha'an
Wizerunek majańskiego władcy T'ah 'ak' Cha'an
Łukasz Michalik
21.12.2012 09:00, aktualizacja: 13.01.2022 13:01

Nie ma chyba portalu, który nie eksploatowałby ostatnio tematu zagłady, jaka według ludzi odpornych na wiedzę ma dzisiaj spotkać naszą planetę. Zostawmy te bzdury na boku i nie wińmy za nie Majów ani ich potomków, których słabo słyszalne protesty i sprostowania nie cieszą się zainteresowaniem mediów. Indianie nie są winni tego zamieszania. Skąd zatem wzięło się przekonanie o czekającej nas już niebawem zagładzie?

Nie ma chyba portalu, który nie eksploatowałby ostatnio tematu zagłady, jaka według ludzi odpornych na wiedzę ma dzisiaj spotkać naszą planetę. Zostawmy te bzdury na boku i nie wińmy za nie Majów ani ich potomków, których słabo słyszalne protesty i sprostowania nie cieszą się zainteresowaniem mediów. Indianie nie są winni tego zamieszania. Skąd zatem wzięło się przekonanie o czekającej nas już niebawem zagładzie?

Olmekowie tworzą pierwszą cywilizację

Aby zrozumieć, co w ostatnim czasie robi ludziom papkę z mózgów, musimy przeskoczyć Atlantyk i cofnąć się w czasie. Wylądujemy u zachodniej podstawy meksykańskiego półwyspu Jukatan, około 4 tys. lat temu.

Charakterystyczna rzeźba Olmeków
Charakterystyczna rzeźba Olmeków

Zobaczymy wówczas, jak nad Zatoką Meksykańską zaczyna powstawać prawdopodobnie pierwsza cywilizacja na kontynencie amerykańskim. Jest to cywilizacja Olmeków, której początki giną w pomroce dziejów, a niektórzy badacze szukają ich nawet w Afryce. Zostawmy jednak fantastyczne teorie i skupmy się na tym, co wiemy.

Olmekowie przez setki lat budują miasta, rozwijają rzemiosło i rolnictwo, podbijają bliższą i dalszą okolicę i - jak przystało na prężnie rozwijającą się cywilizację - zaczynają również interesować się czymś więcej niż tylko sprawami bieżącymi. Robią zatem to, co niemal wszystkie inne cywilizacje na podobnym etapie rozwoju, czyli rozwijają matematykę, budują piramidy i czczą własne bóstwa, szczególnym uznaniem darząc wielkie koty i człowieka jaguara.

Majowie są niewinni

Zaczynają również spoglądać w niebo, co owocuje znajomością astronomii. Opracowują ponadto pierwsze pismo obrazkowe. Na nieszczęście biorą się również za kalendarz. Dlaczego na nieszczęście?

Wpadają bowiem na pomysł, że kalendarz w formie znanej np. nam współcześnie jest zbyt trywialnym wynalazkiem i postanawiają mierzyć czas trzema metodami. Ustalają zatem kalendarz solarny z rokiem liczącym 365 dni (haab), 260-dniowy kalendarz rytualny, oparty na ruchu planety Wenus (tzolkin) oraz kalendarz zwany jako tzw. długa rachuba, służący do obrazowania długich jednostek czasu. Na domiar złego wszystkich tych kalendarzy używają jednocześnie.

Zasięg terytorialny państw Majów i Olmeków
Zasięg terytorialny państw Majów i Olmeków

W tym właśnie miejscu dochodzimy do znanych na całym świecie Majów, którzy granicząc z Olmekami, przejęli od nich zdobycze cywilizacyjne - od sztuki, poprzez rolnictwo, po kalendarz. W gruncie rzeczy to, co powszechnie nazywamy kalendarzem Majów, jest zatem kalendarzem Olmeków i jeśli koniecznie chcemy kogoś winić za dzisiejszą zagładę, to adresatem naszych pretensji powinni być właśnie Olmekowie.

Skoro mamy już winnego, czas zająć się kolejną kwestią: co takiego strzeliło Majom do głowy, by na 2012 roku zapowiadać koniec świata? Odpowiedź jest prosta - Majom nic nie strzeliło, a winę ponoszą jedynie głupi Europejczycy i Amerykanie. Dlaczego?

Proste kalendarze są dla mięczaków!

Skomplikowany kalendarz Majów, którzy - aby zagmatwać sprawę jeszcze bardziej, stosowali np. system 13- i 20-dniowych tygodni - wymagał ujęcia go w jakieś ramy, w których wszystkie stosowane metody liczenia czasu zbiegałyby się, umożliwiając wzajemną synchronizację.

Ramami takimi był cykl 52 haabów, mający zarazem długość 73 tzolkinów, a zatem liczący 52 lata, co wystarczało do zapisywania dat mających miejsce w czasie życia jednego pokolenia. Co jednak robić z wydarzeniami bardziej rozciągniętymi w czasie? Sposobem na ich datowanie był kalendarz oparty na systemie dwudziestkowym, a jedna ze stosowanych w nim jednostek czasu, baktun, liczy 144 tys. dni, czyli 395 słonecznych lat.

Jedna z hipotez (dość sensownie wyjaśniona, ale nie zapominajmy, że to tylko hipoteza) głosi, że Majowie grupowali baktuny w cykle po 13, czyli liczące 5125 lat, nazywane przez badaczy wielkimi okresami. Prawdopodobnie rozpoczęcie poprzedniego z takich cykli Majowie datowali na rok 8239 przed naszą erą, co oznacza, że bieżący rozpoczął się w sierpniu 3114 r. p.n.e. Jego koniec przypada zatem na 2012 rok, a konkretnie na 21 grudnia, choć precyzyjne wskazanie tego dnia budzi wiele kontrowersji i różni badacze wskazują na różne daty.

Majańska świątynia Wielkiego Jaguara w Tikal
Majańska świątynia Wielkiego Jaguara w Tikal

Człowiek myślący logicznie wysnułby z tego wniosek, że ponieważ poprzedni cykl zakończył się wraz z trzynastym baktunem, a później Majowie zaczęli baktuny liczyć od początku, tak będzie również i tym razem. Niestety, zwolennicy fantastycznych teorii są z logiką na bakier, więc założyli, że o ile przy poprzedniej zmianie cyklu nic złego się nie stało, to tym razem wydarzy się z pewnością.

Darujmy sobie w tym miejscu dalsze drwiny z myślących na opak, chodzi mi jedynie o wykazanie, że przekonanie o rzekomym końcu świata nie ma absolutnie żadnego, wynikającego z logiki i wiedzy, uzasadnienia. Nawet jeśli założymy, że kalendarz Majów ma jakąś moc sprawczą, to nic złego z niego nie wynika - Majowie mieli dość rozsądku, by mierzyć czas w sposób ciągły. Na dodatek wśród badaczy ich dziejów nie ma zgody co do 13-baktunowego cyklu i niektórzy wskazują na cykl liczący 17 albo nawet 20 baktunów. No dobrze, ale przecież nawet głupia teoria musi mieć swój początek. Gdzie zatem możemy upatrywać źródła obecnej paniki?

Już Orwell twierdził, że ignorancja to siła

Prawdopodobnie przekonanie o końcu świata, albo przynajmniej o czymś bardzo złym, co czeka nas 21 grudnia, powstało w 1957 roku wraz z publikacją pani Maud Worcester Makemson. Ta badaczka Majów pewnego pięknego dnia usiadła sobie w fotelu czy czymś innym, na czym zwykła siadywać, pomyślała i stwierdziła autorytatywnie:

ukończenie wielkiego okresu zyskałoby olbrzymie znaczenie wśród Majów
Koniec świata? Nie tak szybko!
Koniec świata? Nie tak szybko!

Brzmi nieźle, ale od olbrzymiego znaczenia do końca świata wciąż jeszcze bardzo długa droga. Z pomocą przyszedł znany archeolog Michael D. Coe, który opisując jedno z hipotetycznych znaczeń końca cyklu, wspomniał o możliwym Armagedonie. Była to iskra, która padła na beczkę prochu - część ludzi wyłączyła myślenie, a popkultura zaczęła eksploatować ten wątek jako kolejne atrakcyjne źródło dochodu. I trudno mieć jej to za złe - bez popytu na wielkie katastrofy nie powstałby np. film  "2012", który warto zobaczyć dla świetnych efektów specjalnych.

Tymczasem potomkowie Majów żyją sobie spokojnie, próbując bezskutecznie prostować bzdury, jakie wygaduje się obecnie na temat ich przodków. A współcześni badacze Majów skłaniają się do wniosku, że o ile nowy cykl byłby w ogóle jakimś istotnym dla tej cywilizacji wydarzeniem, to raczej - na zasadzie nocy sylwestrowej - jako okazja do świętowania niż do strachu o nadchodzącą zagładę. Czego w związku ze zbliżającymi się świętami, wszystkim Wam, drodzy Czytelnicy w tym miejscu życzę.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)