Zagraj to jeszcze raz, Sam [Bajty z brodą]

Zagraj to jeszcze raz, Sam [Bajty z brodą]

(cc)by-nd Quagmire (flickr.com)
(cc)by-nd Quagmire (flickr.com)
Blomedia poleca
31.03.2013 19:00, aktualizacja: 13.01.2022 12:11

Na przełomie lat 80. i 90. charakterystyczne nie tylko wśród polskich fanów komputerów domowych było mocne poczucie wspólnoty między posiadaczami maszyn tej samej firmy. Kojarzone zazwyczaj z piłkarskimi kibicami, a nie użytkownikami sprzętu elektronicznego przywiązanie do „swojego” znaku – „barw klubowych” i przekonanie o jego absolutnej wyższości nad urządzeniami konkurencyjnych producentów, miały częstokroć największy wpływ na decyzję o zakupie nowego komputera.

Na przełomie lat 80. i 90. charakterystyczne nie tylko wśród polskich fanów komputerów domowych było mocne poczucie wspólnoty między posiadaczami maszyn tej samej firmy. Kojarzone zazwyczaj z piłkarskimi kibicami, a nie użytkownikami sprzętu elektronicznego przywiązanie do „swojego” znaku – „barw klubowych” i przekonanie o jego absolutnej wyższości nad urządzeniami konkurencyjnych producentów, miały częstokroć największy wpływ na decyzję o zakupie nowego komputera.

Klaudiusz Dybowski w opublikowanym na łamach „Bajtka” artykule trafnie opisał ten konflikt jako wojnę zwaśnionych plemion: „Podłoże tych walk nigdy nie będzie dobrze znane przyszłym historykom – chodzi nie o terytoria, urazy osobiste czy kopalnie złota, lecz o totem i wyryty na nim napis. Każde plemię chciało udowodnić, że prymat  należy się ich totemowi, ponieważ jest on absolutnie najlepszy”.

Stałym elementem dyskusji między fanami różnych modeli były nie tylko prawdziwe lub domniemane przewagi Commodore nad Atari (albo odwrotnie), ale również liczebność „plemion” – wyznawców danej marki. Analiza dwóch ankiet przeprowadzonych wśród czytelników skierowanego do graczy magazynu „Top Secret” pozwala odpowiedzieć na pytanie o popularność konkretnych rozwiązań sprzętowych wśród młodych – czyli najbardziej zaangażowanych emocjonalnie – użytkowników tych maszyn.

Obraz

Jesienią 1990 roku w punkcie „posiadany komputer” blisko połowa uczestników wskazała Atari XL/XE. Na drugim miejscu uplasowało się Commodore 64 (25%), na trzecim – ZX Spectrum (11%), na czwartym – ku zaskoczeniu redakcji – Amiga (aż 6%). Wiosną 1992 roku sytuacja wyglądała już zupełnie inaczej. Liderem klasyfikacji zostało Commodore. Za nim – Atari XL/XE i Amiga, na czwartym miejscu – pecet. ZX Spectrum należało już wówczas do kategorii maszyn wymierających.

Ciekawostka: 5 z 1624 osób biorących udział w ankiecie przyznało się do posiadania komputera SAM Coupé. Prawdopodobnie nie byli zbyt zadowoleni z tego faktu, a odpowiedzialnością za zakup urządzenia obarczali redakcję „Bajtka”.

Powtórka z rozrywki

Nie da się ukryć, że poczciwe ZX Spectrum w swojej wersji podstawowej (a co za tym idzie – najpopularniejszej) wyraźnie odstawało możliwościami od ośmiobitowców spod znaku Commodore i Atari. Sytuację tę próbowała poprawić już firma Sinclair, zmieniając klawiaturę w modelu ZX Spectrum+ czy dodając więcej pamięci RAM w ZX Spectrum 128. Konstrukcję udoskonalał również, po wykupieniu producenta, Amstrad, m.in. montując w obudowach Spectrum +3 stację dysków.

Produkcję tego ostatniego przedstawiciela rodziny zakończono w roku 1990, gdy stało się jasne, że zabiegi reanimacyjne co najwyżej opóźnią nieuniknione – era Spectrum, podobnie jak pozostałych ośmiobitowców, dobiegała kresu.

Nie wszyscy jednak chcieli przyjąć tę smutną prawdę do wiadomości. Gdy Amstrad wycofywał się z produkcji ZX Spectrum, jesienią 1989 roku magazyn „Sinclair User” napisał o pojawieniu się na brytyjskim rynku nowego komputera. To SAM Coupé – maszyna ośmiobitowa, która miała być konkurencją dla konstrukcji szesnastobitowych.

Korzystała ona – tak jak poczciwe Spectrum – z procesora Z80, mogła pochwalić się wbudowaną stacją dyskietek, 256 kB pamięci RAM (standardowe Spectrum miało jej raptem 48 kB), znakomitym, zapewnianym przez chip Philipsa dźwiękiem, obsługą myszy i innymi atrakcjami, które powinny przekonać potencjalnych kupców, że ośmiobitowy SAM Coupé wcale nie musi ustępować możliwościami Amidze i Atari ST, a jest od nich znacznie tańszy. Rzecz najważniejsza: SAM potrafił emulować ZX Spectrum, czyli korzystać z ogromnej, tworzonej przez blisko osiem lat bazy oprogramowania (i gier!) z tego komputera.

To miała być recepta na komercyjny sukces – urządzenie przeznaczone nie tylko dla nowicjuszy w świecie komputerów domowych, ale przede wszystkim dla wciąż licznych posiadaczy Spectrum, którzy nie chcieli rozstawać się z ośmiobitowymi zwyczajami i programami, a którym jednocześnie zaczynały doskwierać ograniczenia maszynki skonstruowanej w 1982 roku.

Nic dwa razy się nie zdarza

Tak przynajmniej wyglądało to w teorii, bowiem sprawy od początku nie ułożyły się po myśli twórców SAM-a. Osoby, które skuszone pozytywnymi recenzjami np. w „Your Sinclair”, zakupiły Coupé, szybko przekonywały się, że nie ma na niego prawie żadnego oprogramowania. A komputer bez programów zawsze przecież okazywał się tylko zbierającym kurz meblem (nawet jeśli w środku krył imponujące parametry).

Obraz

Sytuacji nie poprawiała eksponowana w materiałach reklamowych możliwość emulacji ZX Spectrum, która – jak szybko wyszło na jaw – dotyczyć miała wyłącznie modelu z 48 kB pamięci, a na dodatek, by ją uzyskać, wymagany był dostęp do ROM-u urządzenia.

Rzecz jasna, ze względu na ograniczenia związane z prawami autorskimi, ROM Spectrum nie był dołączany do pudełek z SAM-em, więc każdy użytkownik zainteresowany emulacją musiał go zdobyć samodzielnie. Na początku lat 90. zadanie to nie należało do prostych.

Trzeba jednak przyznać, że twórcy SAM-a wierzyli w swoje dzieło i walczyli o świetlaną przyszłość dla komputera. Choć jednak wypuszczali na rynek nowe akcesoria, a także doprowadzili do wydania imponującej konwersji gry Prince of Persia, nie udało im się przekonać potencjalnych użytkowników, że warto związać swoją informatyczną przyszłość z SAM-em. Sprzedano zaledwie kilkanaście tysięcy sztuk urządzenia – zdecydowanie zbyt mało, by maszyna mogła przetrwać na rynkach zachodnich.

Twórcy Coupé zaczęli więc poszukiwać amatorów swojej konstrukcji w nieco innych kręgach cywilizacyjnych.

Osiem bitów wam wystarczy

W lipcu 1991 roku na łamach „Bajtka” opublikowano wywiad z Alanem Milesem – jednym z projektantów SAM-a, który przyjechał do Polski, by wprowadzić komputer na nasz rynek. Działanie takie miało sens, o ile bowiem w Europie Zachodniej Coupé musiało konkurować z urządzeniami szesnastobitowymi (będąc w tej konfrontacji bez żadnych szans), o tyle w Polsce jego głównymi rywalami miały być Atari XL/XE i Commodore 64. Z nimi SAM mógł wygrać. Dlatego właśnie Coupé prezentowano na warszawskich targach Computer ’91, a Miles z przekonaniem tłumaczył czytelnikom „Bajtka”:

Chcieliśmy zrobić niewielki, tani komputer o dobrych parametrach. Projektując SAM-a, uświadomiliśmy sobie, że wcale nie potrzeba szesnastobitowca. Do naszych zastosowań – dzieci, szkoła, zabawa, edukacja – wystarczy osiem bitów. Chcemy wprowadzić nowoczesną technologię nie tylko tworzenia, ale myślenia. Prasa i inne media po prostu mówią ludziom, że 16 bitów jest lepsze. Większość ludzi nie rozumie 16-bitowej filozofii, po prostu wierzą. 16 bitów to nie dwa razy osiem i te maszyny nie są dwa razy lepsze od ośmiobitowych.

Alan Miles podpisał umowę z firmą UNICOMP, która stała się oficjalnym dystrybutorem SAM-a Coupé na Polskę, a także udostępnił egzemplarz komputera redakcji „Bajtka”.

Okazało się to bardzo sprytnym marketingowo posunięciem. „Bajtek” był ostatnim polskim pismem o tematyce informatycznej, które wciąż poświęcało dużo miejsca tematyce maszyn ośmiobitowych, stanowiąc lekturę obowiązkową dla nadal licznych w Polsce posiadaczy Atari XL/XE, Commodore 64 i ZX Spectrum. To właśnie do nich skierowany był test SAM-a, który ukazał się w magazynie w sierpniu 1991 roku.

I choć tekst zaczyna się od zaskakująco szczerego wyznania autora: „w czasach kiedy komputery ośmiobitowe przechodzą do przeszłości, lansowanie ich jest zjawiskiem dziwnym”, recenzja ma wydźwięk bardziej niż pozytywny. Wśród zalet urządzenia redakcja wymienia m.in.: „grafikę i dźwięk porównywalne z Amigą”, wbudowaną stację dysków, dobry interpreter języka BASIC, możliwość pracy w 80-kolumnowym trybie tekstowym, dużą ilość pamięci RAM, zgodność programową z ZX Spectrum (ani słowa o konieczności samodzielnego zdobycia ROM-u) oraz łatwość rozbudowy.

Wady? Owszem są, ale drobne i w gruncie rzeczy nieistotne: brak portów Centronics i RS-232, nietypowe złącze napędu dyskowego, źle przetłumaczona instrukcja obsługi i brak sygnalizacji zasilania. „Zakup wart jest przemyślenia” – konkluduje redaktor Maciej Pietraś. SAM Coupé trafia również na okładkę magazynu.

Drugie życie w trzecim świecie

W następnym numerze „Bajtka” ukazała się reklama nowego komputera. „Grafika jak w Atari ST, dźwięk jak w Amidze” – zachęcał dystrybutor. „Bardzo prosty w obsłudze – czytamy dalej. – Wykorzystuje programy własne, Spectrum, Juniora (wkrótce CPM). Pamięć 512 K RAM (max 4,5). Stacja dysków 3,5’’ 780 KB. 128 kolorów, polskie litery. Stereo – 6 kanałów, 8 oktaw”.

Takie parametry musiały imponować wszystkim posiadaczom ZX Spectrum. Oto komputer, myśleli, który przewyższa poczciwą „trumienkę” pod każdym względem, a jednocześnie nie zmusi do rezygnacji ze starych przyzwyczajeń i pozwoli wracać do dobrze znanych gier.

Obraz

Pamiętajmy, że w Polsce komputery ośmiobitowe, jak wskazują przytaczane powyżej ankiety, wciąż miały się dobrze. W „Bajtku” o maszynach takich jak pecet czy Amiga nadal czytało się na zasadzie ciekawostki, sprzętu dostępnego dla garstki profesjonalistów, podczas gdy domowy użytkownik korzystał z ośmiobitowca, co najwyżej rozbudowując posiadany zestaw o monitor i stację dyskietek.

Gdy jednak odchodzący do lamusa komputer trzeba było w końcu wymienić na nowszy model, wielu miłośników domowej informatyki prezentowało wierność „totemowi”, zastępując ośmiobitowe Atari XL/XE szesnastobitowym Atari ST, a Commodore 64 – Amigą. SAM mógł zatem stać się – z braku oficjalnego następcy – naturalnym wyborem dla posiadaczy ZX Spectrum.

Barierą okazywała się cena, Coupé kosztowało bowiem 3,5 miliona złotych. Dla porównania: nabycie nowego Spectrum wiązało się wówczas z wydatkiem rzędu 800 tysięcy, a nowego Commodore 64 lub Atari 65 XE – półtora miliona złotych. To tyle, co średnia miesięczna pensja Polaka, czyli nadal dużo, ale cena Amigi 500 dochodziła do pięciu milionów. Niektórzy woleli wydać mniej i kupić SAM-a.

Podjęcie takiej decyzji ułatwiał „Bajtek”, publikując artykuły poświęcane akcesoriom do Coupé, które przysyłał do redakcji sprytny dystrybutor. Czytając o interfejsie komunikacyjnym czy rozszerzeniach pamięci, można było odnieść wrażenie, że SAM to sprzęt nadal rozwijany i perspektywiczny, a przed nim – i przed jego posiadaczami – jest świetlana przyszłość.

Bez totemu

Niestety, było to wrażenie błędne. W połowie 1992 roku polski dystrybutor zaprzestał sprzedaży SAM-a, akcesoriów i (i tak nielicznych) programów, a z „Bajtka” zniknęły jakiekolwiek informacje o tej maszynie. Tylko w dziale „kupię – sprzedam – zamienię” zaczęły pojawiać się ogłoszenia osób, które chciałyby pozbyć się niedawno zakupionych, pachnących jeszcze fabryką komputerów…

Obraz

W styczniu 1993 roku „Bajtek” przynał, że SAM Coupé to niewypał, który „także z naszej winy” zakupiło wielu fanów komputeryzacji. Brak jest programów, akcesoriów i literatury – pozostali tylko osamotnieni posiadacze egzotycznego ośmiobitowa. „Wszyscy zostaliśmy nabici w butelkę” – przyznawała redakcja.

Ile osób zostało oszukanych? Realistyczne szacunki mówią o kilkuset osobach, które za namową „Bajtka” kupiły SAM-a. Powrót do złotych czasów ZX Spectrum okazał się jednak niemożliwy. Zwolennicy totemów Atari i Commodore cieszyli się swoimi ośmio- i szesnastobitowymi maszynami niewiele dłużej.

Kilka lat później wszyscy i tak kupili pecety.

Bartłomiej Kluska

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)