Hannspree SJ42DMBB - tani, ale czy dobry?

Hannspree SJ42DMBB - tani, ale czy dobry?

Hannspree SJ42DMBB - tani, ale czy dobry?
Szymon Adamus
31.07.2010 10:00, aktualizacja: 15.01.2022 14:16

42 calowy telewizor Hannspree SJ42DMBB wywarł na mnie dość pozytywne pierwsze wrażenia. Ale niesmak po modelu ST321MBB nadal czuję w ustach. Czy po bliższym przyjrzeniu się większemu modelowi jestem skłonny zaufać tej marce?

42 calowy telewizor Hannspree SJ42DMBB wywarł na mnie dość pozytywne pierwsze wrażenia. Ale niesmak po modelu ST321MBB nadal czuję w ustach. Czy po bliższym przyjrzeniu się większemu modelowi jestem skłonny zaufać tej marce?

Świecące i brudne

O wyglądzie i instalacji telewizora pisałem już w pierwszych wrażeniach. Mamy tu do czynienia z konstrukcją nierówną. Z jednej strony jest chromowana, przykuwająca wzrok belka u dołu, a z drugiej idiotyczny sposób montowania nóżki na śruby wkręcane od dołu.

Obraz

Koniec końców telewizor montujemy jednak raz na bardzo długi czas, więc to niewielki problem. Gorzej jest ze wspominaną już w  poprzednim tekście świecąca powłoką na obudowie. Od tego już nie uda się nam uciec i podobnie jak w świecących produktach innych producentów, tak i tutaj będziemy notorycznie wycierali telewizor. Dobrze, że producent dodaje do zestawu szmatkę do czyszczenia. Przyda się.

Obraz

Na plus zasługuje pilot, który u tego producenta bardzo przypadł mi do gustu. Jest schludny, pozbawiony nadmiernych przycisków i po prostu bardzo wygodny w użyciu od pierwszych chwil. Konstrukcja jest klasyczna, ale to dobrze.

Kalibracja to podstawa, ale głośno i tak nie pogramy

Obraz

Z pełni zadowalającym odwzorowaniem czerni panel w ogóle ma problemy, ale najgorzej jest jeśli nie spędzimy w menu chociaż kilkudziesięciu minut. Nie jest to do końca przyjemne, bo ustawiając dane opcje menu nie znika (musimy patrzeć przez półprzeźroczyste ikony). Jeśli jednak zagryziemy zęby, to nawet proste pobawienie się ustawieniami kontrastu, jasności i podświetlania poprawia jakość.

Niestety nie można tego samego powiedzieć o dźwięku. Od czasu mojej wizyty w warszawskiej siedzibie Philipsa i posmakowaniu naprawdę wypasionych głośników w telewizorach, zwracam na to uwagę bardziej niż dotychczas. Na nieszczęście Hannspree.

Mimo dostępu do funkcji modyfikacji dźwięku, panel ten nie będzie w żadnym stopniu zadowalał melomanów. Oczywiście jakość dźwięku zależy od źródła, ale fakt, że Terminatora Ocalenie z Blu-ray mogłem oglądać z dźwiękiem ustawionym na 100 procent i nie ogłuchłem mówi sam za siebie.

Obraz

Skala dźwięku w tym panelu wydaje się kończyć na okolicach 50-60. Dalsze podnoszenie dźwięku najczęściej nic nie daje. Mówiąc wprost ten panel aż prosi się o dodatkowe głośniki. Te, które producent umieścił pod obudową zagłuszają czasem nawet dzieci bawiące się pod blokiem na placu zabaw.

Kolejną ciekawostką związaną z Philipsem jest instrukcja obsługi. Wspomniany producent chwalił się dawno, że rezygnuje z papierowych instrukcji na rzecz wersji cyfrowych zapisanych w pamięci telewizora. Oczywiście z myślą o swoich interesach, ale i z pośrednim plusem dla środowiska. Niestety Hannspree raczej takiej polityki jeszcze nie wdraża. Do opisywanego telewizora dołączona jest grubaśna instrukcja we wszelkich możliwych językach. Mało zabawny jest fakt, że w widocznej poniżej książce po polsku jest tylko 21 stron. I po co tak marnować papier?

Ale jak to świeci?

Jak już wspomniałem ma on problemy z idealnym odwzorowaniem czerni. To ogólny problem technologii LCD, który uwidacznia się najwyraźniej w tańszych modelach. A Hannspree SJ42DMBB jest tani. Ten 42 calowy panel można dostać bez najmniejszego problemu poniżej 2300 złotych. Ciekawa oferta jeśli weźmiemy pod uwagę przekątną i wbudowany tuner DVB-T MPEG4. Oszczędności jednak gdzieś trzeba było robić.

To czego bałem się jednak najbardziej w tym modelu to odwzorowanie szczegółów w obrazie Full HD. W przypadku 32 calowego modelu z serii ST tego producenta wynik był fatalny. Obraz Full HD po prostu nie miał na tyle dużo szczegółów by cieszył. W tym panelu na pierwszy rzut oka jest podobnie. Spójrzcie na porównanie z leciwym już, ale nieźle trzymającym się Sony KDL-40W4000.

Obraz

Obraz wyraźnie rozmyty i mało szczegółowy. To jednak fotki sprzed jakichkolwiek zmian w ustawieniach. Wspominałem już, że temu telewizorowi trzeba poświęcić kilka chwil. Po ustawieniu dwóch paneli na zbliżone parametry okazało się, że dojrzeć można znacznie więcej szczegółów. Zdjęcie poniżej to już dwa panele ustawione na:

  • kontrast 70%,
  • jasność 57%,
  • ostrość mniej więcej połowa,
  • podświetlanie 60%,
  • redukcja zakłóceń niska.
Obraz

Znacznie lepiej. Widać poszczególne włosy na masce pomagierów Jokera, a jej żłobienia na stop klatce widać bez problemu. To efekt, którego nie udało mi się osiągnąć w ST321MBB. Większy model z serii SJ radzi sobie znacznie lepiej.

Bez regulowania ustawień panel nie miał najmniejszych problemów z komunikacją z komputerem. To dobrze. Telewizor jest tani i jestem skłonny wyobrazić sobie, że ktoś kupuje go jako monitor do komputera. Wystarczy kabel HDMI i możemy z łatwością podłączyć PeCeta i pograć na dużej przekątnej w gry lub pobuszować w sieci.

Hotelowy bezsens

Z dodatkowych funkcji producent zwraca uwagę na moduł kontroli i zarządzania urządzeniem. To funkcja, która pozwala na ograniczenie korzystania z poszczególnych funkcji telewizora, dostępu do konfiguracji, udostępniania wejść czy rozbudowanej blokady rodzicielskiej. Piszę o tym bo producent na to stawia, a i właścicieli sklepów czy hoteli może taka funkcjonalność zainteresować. Prawda jest jednak taka, że przeciętnego użytkownika, kupującego telewizor do domu, kompletnie nic to nie będzie obchodzić.

Przykro mi Hannspree. To fajny dodatek, ale w domu po prostu zbędny.

Dodatków brak

Największym rozczarowaniem w tym modelu jest absolutny brak dodatkowych funkcji mogących przyciągnąć przeciętnego użytkownika. Hotelowe funkcje opisane powyżej to nie to, czego szuka osoba kupująca tani panel. Inni producenci stawiają na opcje internetowe i odtwarzanie plików z USB. Myślę tu głównie o LG, które ma kilka ciekawych produktów z niższej półki cenowej, zapewniających wsparcie dla serwisów internetowych (ograniczonych, ale jednak) i odczytywania multimediów (nawet .mkv) z USB. W Hannspree złącze USB też jest, ale wyłącznie do celów serwisowych. Wielka szkoda.

Zapytajcie nas czego nam trzeba

Firma Hannspree nie jest znana w Polsce. Dopiero walczy o popularność. Konkurencję ma silną, a w celu jej pokonania stawia na produkty ogólnodostępne. Widać to chociażby po złączach w tym modelu. Dostępne są tu dwa złącza SCART, które są absolutnie zbędne dla użytkowników nowego lub po prostu droższego sprzętu. Dla posiadaczy starszych odtwarzaczy będą jednak przydatne.

A więc nowy Hannspree jest kierowany raczej do odbiorców szukających czegoś z niższej półki cenowej. 42-cale Full HD za 2300 złotych, to cena, która może zachęcić niejednego widza. Problem w tym, że konkurencja ma panele w podobnych cenach, ale oferuje też ciekawe dodatki. Hannspree jest producentem zbyt mało u nas znanym by nie robić tego samego. A jednak nie robi. Koniec końców dostajemy więc urządzenie w cenie i o jakości produktów z niższej półki, ale bez wielu atutów takich produktów. Ludzie kupują odtwarzacze Manty by mieć multimedialny player odczytujący DivXy. Decydują się też na telewizory LG, by mieć czytnik plików .mkv z pendriva. W przypadku Hannspree SJ42DMBB muszą zdawać sobie sprawę, że kupują po prostu telewizor.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)