Twitter jak szklana kula: ostrzeże o zagrożeniu i przewidzi wyniki wyborów

Twitter jak szklana kula: ostrzeże o zagrożeniu i przewidzi wyniki wyborów

Twitter w roli akcesorium wróżbitów?
Twitter w roli akcesorium wróżbitów?
Łukasz Michalik
04.10.2013 09:00, aktualizacja: 10.03.2022 11:51

Twitter nie cieszy się w Polsce dużą popularnością. Jak niedawno pisała Marta, w Polsce aktywne korzysta z niego zaledwie 56 tys. użytkowników, jednak już niedługo serwis może zacząć kojarzyć się z czymś ciekawszym, niż stada lansujących się polityków i dziennikarzy. Dlaczego? Pojawił się pomysł, by wykorzystać platformę mikroblogową jako skuteczny system wczesnego ostrzegania.

Twitter nie cieszy się w Polsce dużą popularnością. Jak niedawno pisała Marta, w Polsce aktywne korzysta z niego zaledwie 56 tys. użytkowników, jednak już niedługo serwis może zacząć kojarzyć się z czymś ciekawszym, niż stada lansujących się polityków i dziennikarzy. Dlaczego? Pojawił się pomysł, by wykorzystać platformę mikroblogową jako skuteczny system wczesnego ostrzegania.

Jak szybko i skutecznie powiadomić dużą liczbę ludzi o niebezpieczeństwie? Komunikaty na stronach WWW różnych instytucji czy ostrzeżenia radiowe i telewizyjne nie zawsze trafią do właściwych odbiorców. Rozwiązaniem jest sprzęt, który niemal każdy nosi przy sobie, a przy tym zazwyczaj regularnie sprawdza – smartfon.

Pomysł, by wykorzystać Twittera jako kanał komunikacji kryzysowej został już wdrożony w Japonii. Wystarczy, że japońscy użytkownicy podadzą swój kod pocztowy, by w sytuacji zagrożenia – np. trzęsieniem ziemi lub tsunami – z wyprzedzeniem zostali o nim ostrzeżeni za pomocą Twittera. Dodatkowo – po podaniu numeru telefonu – powiadomienia rozsyłane są również SMS-ami.

Jak stwierdziła Gaby Pena z Twittera:

Wiemy od naszych użytkowników, jak ważne jest, aby móc otrzymać rzetelną informację w tych czasach. Wpisy na Twitterze to najnowszy i najszybszy sposób na podanie dokładnych i ważnych informacji.

W tym miejscu pojawia się pytanie, jakie znaczenie dla Polaków, mieszkających w wyjątkowo spokojnym rejonie świata, może mieć wdrażana w Japonii, pilotażowa usługa. Pierwszy pomysł dotyczy sytuacji kryzysowych, jak choćby powodzie.

Google Flu Trends
Google Flu Trends

Drugi opiera się na innych założeniach. Znacie Google Flu Trends? Ta udostępniona przez Google’a usługa opiera się na prostym założeniu: użytkownicy mający problemy zdrowotne poszukują informacji na ich temat w Internecie. Wpisując do wyszukiwarki objawy, dostarczają zarazem informacji na temat częstotliwości ich występowania.

Jak się okazało, duża liczba zapytań z danego regionu pozwala zdiagnozować i przewidzieć nadciągającą epidemię grypy i – co warte podkreślenia – Google robi to szybciej i dokładniej niż jakakolwiek instytucja rządowa, dając zarazem służbie zdrowia w różnych państwach większą szanse na przygotowanie się do nadciągającej epidemii.

Dlaczego jednak wspominam o Google’u w kontekście Twittera? Jak się okazuje, ten mało popularny w Polsce serwis może funkcjonować nie tylko jako kanał komunikacji, pozwalający na ostrzeganie o zagrożeniach, ale sprawdza się także np. przy przewidywaniu wyników wyborów. W tym wypadku wykorzystuje się mechanizm, podobny do zastosowanego przez Google do wykrywania grypy.

Daruję sobie w tym miejscu nasuwające się porównanie polityki do groźnego wirusa, jednak, jak wykazały niedawne badania zespołu profesora Fabio Rojasa z Uniwersytetu w Indianie, Twitter pozwala z 93 proc. prawdopodobieństwem wskazać wynik wyborów.

Twitter przewidzi, jak zagłosują wyborcy?
Twitter przewidzi, jak zagłosują wyborcy?

Analiza 500 milionów tweetów wykazała, że w tym przypadku obowiązuje szalenie prosta zasada: nieważne, jak mówią, ważne, aby mówili. W praktyce oznacza to, że polityk, o którym przed wyborami najczęściej wspomina się w mediach społecznościowych, miał niemal gwarancję wygranej i nie zależało to od tego, czy wpisy utrzymane były w krytycznym, czy przychylnym tonie.

Czy tak jest naprawdę? Prof. Rojas ma na poparcie swojej tezy dość jednoznaczne dane, choć zaznacza, że podczas analizy należy wykluczyć szum informacyjny, spowodowany np. skandalami obyczajowymi. Z drugiej strony zaproponowana metoda została mocno skrytykowana przez amerykańskiego analityka, Stu Rothenberga, jako całkowicie nielogiczna.

Kto ma rację? Sprawdzianem okażą się zapewne najbliższe wybory. Warto przy tym zastanowić się, czy podobna analiza miałaby sens w Polsce, gdzie nie dość, że obowiązuje inna ordynacja wyborcza, a z Twittera korzysta bardzo niewielu użytkowników, to – jak przypuszczam – znajdziemy wśród nich solidną nadreprezentację kilku grup społecznych i zawodowych.

Mimo tego pomysł, by wykorzystać media społecznosciowe w roli wyborczego barometru wydaje się interesujący – może zostanie wykorzystany przy okazji wyborów przez którąś z firm, przygotowujących sondaże? Mógłby to być całkiem ciekawy eksperyment.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)