Skaner: Wojna o czytniki e-booków, fanboje GTA kontra pecety, ślady imprez w Sieci

Skaner: Wojna o czytniki e‑booków, fanboje GTA kontra pecety, ślady imprez w Sieci

GTA V
GTA V
Marta Wawrzyn
23.09.2013 09:00, aktualizacja: 10.03.2022 11:52

Marcin Meller dzielnie walczy z miłośnikami czytników e-booków. Łukasz Orbitowski dziwi się, że po imprezie są aż tak duże ślady imprezy w Sieci. W Gamezilli bronią GTA na pecety, w AntyWebie wieszczą koniec klawiatur, jakie znamy, a w Gram.pl piszą, że nie ma niczego za darmo. Z kolei w Dzienniku Internautów znajdziecie odpowiedź na pytanie, czy powinniśmy się obawiać pomysłów ZAiKS-u.

Marcin Meller dzielnie walczy z miłośnikami czytników e-booków. Łukasz Orbitowski dziwi się, że po imprezie są aż tak duże ślady imprezy w Sieci. W Gamezilli bronią GTA na pecety, w AntyWebie wieszczą koniec klawiatur, jakie znamy, a w Gram.pl piszą, że nie ma niczego za darmo. Z kolei w Dzienniku Internautów znajdziecie odpowiedź na pytanie, czy powinniśmy się obawiać pomysłów ZAiKS-u.

Marcin Meller opublikował w "Newsweeku" felieton, w którym zakpił z Jeffa Bezosa. Szef sklepu Amazon ze zrozumiałych względów głosi wyższość Kindle'a nad książką papierową. Meller ma na ten temat inne zdanie. I ma też ciekawe argumenty: "A jak Kindle - najpopularniejszy czytnik e-booków na świecie, produkt Bezosa - pachnie po deszczu? W ogóle nie pachnie, bo go pewnie szlag trafił, a on z kolei – na cmentarzysko anonimowych czytników, którym padły podzespoły".

Felieton Mellera powitała fala polemiki i całkiem zwykłego hejtu. Gazeta.pl kpiła w zgrabnym tytule z mniej zgrabnego tekstu: "Czytniki to zło, czyli co wącha Marcin Meller" (odpowiedź zapewne brzmi: książki wącha).

Meller postanowił więc jeszcze raz powiedzieć, co miał na myśli. "Na elektronicznych łamach Świata czytników (skądinąd bardzo przydatnego, polecam) odpór dał mi pan Robert Drózd i rzesza wyznawców Świętego Czytnika. Uznali, że najchętniej jeździłbym konno i nie używał telefonu. Że powinienem wyrzucić pralkę i prać w rzece. Że po prostu jestem nienadążającym za jedynie słusznym czasem kretynem" – pisze dziennikarz. I tłumaczy niedouczonym ludziom z Internetu, co to takiego jest felieton.

Cała ta afera pewnie byłaby kompletnie bez sensu, gdyby nie jedna sprawa: dzięki jednemu dziennikarzowi, który postanowił być kontrowersyjny, cała Polska rozmawia o czytnikach. Rozmawiajmy więc o tych czytnikach dalej, bo czy Meller tego chce, czy nie, za parę lat i tak będzie ich używał.

"Myślisz, że twórcy gier dają nam prezenty z sympatii lub w podzięce za bycie wiernym klientem? Pomyśl raz jeszcze. Darmowe DLC, gra w gratisie, zniżka na to czy na tamto - wszystko ma swoją cenę. Wszystko czemuś służy" – pisze Robert Bajda w Gram.pl. I wymienia mnóstwo przykładów z różnych gier dowodzących, że naprawdę nie ma nic za darmo.

Tylko CD Projekt został pochwalony: "Za co twórcy Wiedźminów są uwielbiani na świecie? Robią świetne gry, to prawda. Ale świetne gry robi wiele ekip. CD Projekt zaskarbił sobie sympatię graczy szczerością i ludzkim podejściem. Lubimy uczciwość. Lubimy, gdy nie jesteśmy traktowani jak chodzący mieszek z forsą. Chętniej oddamy pieniądze komuś, kto gra fair. A CD Projekt zdecydowanie to robi. Wydał ogromny dodatek do Wiedźmina 2 za darmo. Konsolową wersję tej gry potrafił wypuścić w znacznie niższej niż zwyczajowa cenie, w dodatku w edycji zawstydzającej część kolekcjonerek. Nie skąpią społeczności narzędzi, a rozdawane na imprezach dla growej braci koszulki idą w dziesiątki tysięcy. Dziękujemy".

"Klawiatur już teraz używa się coraz mniej. Nasze pismo staje się coraz bardziej obrazkowe, komunikujemy się skrótami, memami, ekotikonami, tworząc zupełnie nowy język niezrozumiały dla ludzi odciętych od sieci. Łatwy w obsłudze, idealny do kilku pacnięć paluchem w dotykowy ekran. (...) A wyobraźcie sobie, że oprócz Google Glass nie potrzebujecie już żadnego innego kontrolera, bo wszystko możecie załatwić, wydając polecenia inteligentnej maszynie wielkości talii kart" – pisze bloger AntyWebu.

Adam Bednarek z Gamezilli rozprawia się z autorami petycji, by nie wydawać GTA V na pecety. "Proszę, wytłumaczcie mi, czemu 10 tysięcy ludzi pragnie, by GTA V nie ukazało się na blaszaku? Co im do tego? Czemu w świetną grę nie może zagrać więcej ludzi? GTA V pewnie będzie growym arcydziełem, niech korzystają z tego tłumy! Bo będą grać na klawiaturze i myszce, zamiast na padzie? OK, tym lepiej dla nas - spierajmy się, na którym sprzęcie jest wygodniej! Ale namawianie, by dany wydawca wydawał gry tylko na konsolach, to dziecinada. Każdy konsolowiec powinien taką petycję wyśmiać, a niestety wielu się pod nią podpisuje" - czytamy w pełnym emocji tekście.

Zgadzacie się? Też nie lubicie fanbojów GTA? A może zgadzacie się z autorami petycji?

ZAiKS wpadł na genialny pomysł, aby do cen sprzętu doliczać całkiem wysoką opłatę "od piractwa", która sprawiłaby, że wszystko byłoby droższe o kilkadziesiąt albo i ponad 100 zł. Dziennik Internautów opublikował kontrowersyjne dokumenty, jeśli więc chcecie, możecie się z nimi zapoznać sami.

Nie zabrakło też w DI komentarza: "Nawet jeśli opłata za prywatne pobieranie jest słuszna, bardzo niepokojący jest sposób jej ustalania. Najczęściej jest tak, że organizacje zbiorowego zarządzania (OZZ), takie jak ZAiKS czy ZPAV, mówią, ile chciałyby dostać, a potem ministerstwo się zgadza lub nie. Nierzadko dochodzi do podnoszenia opłat na zasadzie arbitralnej, niezbyt dobrze uzasadnionej decyzji. Jest to problem znany nie tylko w Polsce. W Niemczech zaproponowano podniesienie tej opłaty o 2000% właściwie bez uzasadnienia".

Pisarz Łukarz Orbitowski chwali się w Spider's Webie życiem, jakie prowadzi, kiedy przyjeżdża odwiedzić znajomych w Warszawie. Jak domyślać się mogą ci, którzy kiedykolwiek czytali cokolwiek napisanego przez Orbitowskiego, jest to życie dość wesołe, w którym ważną rolę odgrywa wódka o północy, wino o poranku i inne alkohole o wszelkich możliwych porach dnia.

Kiedyś wszystko było proste: człowiek wychodził gdzieś z ludźmi, pił, wracał. A teraz budzi się rano po imprezie, a w serwisach społecznościowych pełno jakichś zdjęć, na których ledwie sam się rozpoznaje.

"Dla młodszych, dorastających z siecią to zapewne normalne doświadczenie, ale ja, chłop przed czterdziestką, spojrzałem na te ślady i opadła mi szczęka. Wiadomo, gdzie byłem, z kim byłem i każdy, kto zechce, może powtórzyć mój wesoły szlak po mieście, tylko w wirtualu. Nie wstydzę się, gdyż nie zrobiłem niczego złego. Niemniej zastygłem przed komputerem, jakbym spoglądał na innego siebie z zupełnie odmiennego życia. Moja mama siedzi na sieci i to ogląda. Zmartwiłem moją mamę" – pisze Orbitowski. I jak zawsze czyta się to świetnie.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)