Witaj w maszynie: czy żyjemy w dystopii, choć nawet o tym nie wiemy?

Witaj w maszynie: czy żyjemy w dystopii, choć nawet o tym nie wiemy?

Witaj w maszynie: czy żyjemy w dystopii, choć nawet o tym nie wiemy?
Olga Drenda
19.08.2013 13:00, aktualizacja: 13.01.2022 10:52

W świecie niedalekiej przyszłości może... w ogóle zabraknąć miejsca dla ludzi. Dlaczego?

W świecie niedalekiej przyszłości może... w ogóle zabraknąć miejsca dla ludzi. Dlaczego?

W „Terminatorze” stworzony przez ludzi system Skynet zyskał samoświadomość i obrócił maszyny przeciwko ich twórcom. Co prawda inwazja androidów nam nie grozi (choćby dlatego, że produkcja człekokształtnych maszyn średnio się opłaca), ale może się okazać, że rozwiązania wymyślone przez człowieka dla jego korzyści (przynajmniej dla niektórych ludzi i przynajmniej nominalnie) zaczną go powoli miażdżyć.

Żyjemy w ciekawych czasach, a to, jak twierdzili starożytni Chińczycy lub w ich imieniu Mark Twain, jest klątwą nad klątwami.

Korporacje to kosmici

Współczesność przydzieliła rolę Kasandry pisarzom science fiction, czy choćby zahaczającym o ten gatunek. Proza i jej nośne metafory zapadają w pamięć łatwiej niż ciężkostrawna teoria, wkradają się do potocznego języka i wyobraźni. Żeby pojąć, co znaczy Wielki Brat czy cyberprzestrzeń, nie musimy już nawet sięgać do Orwella i Gibsona.

Można zaryzykować twierdzenie, że historię drugiej połowy XX wieku, a zwłaszcza zimnej wojny, da się opowiedzieć za pomocą książek SF. Dzisiaj co prawda realia nieco się zmieniły, ale chyba jednak nie do końca – miejsce zimnowojennych lęków przed wojną atomową zajęły nowe strachy: globalny terroryzm, kryzys gospodarczy, obawa przed totalną inwigilacją, wrogość i podejrzliwość na linii państwo-obywatel.

Nasz pozornie spokojny, ale podszyty strachem świat próbuje komentować Charles Stross, szkocki pisarz SF, który lubi od czasu do czasu nurzać się w dystopii. Poza książkami publikuje blog, na którym dzieli się swoimi niewesołymi obserwacjami o stanie rzeczy. Najciekawsza z nich to zapowiedź, a właściwie komunikat o inwazji obcych, która albo jest o krok, albo już trwa. Obcy Strossa to nie zielone ludki ani Reptilianie – to chwytliwa metafora dla instytucji, które nie są ludźmi, ale funkcjonują na ludzkich prawach i w pewnym sensie żyją swoim życiem. Najbardziej jaskrawym przykładem są korporacje, sztucznie stworzone byty, które w świetle prawa funkcjonują jako osoby prawne, z przywilejami i obowiązkami zbliżonymi do osób fizycznych.

Koniec wolności w Sieci?

Jeśli przyjmiemy pesymistyczną perspektywę Strossa, dystopijny scenariusz gotowy. Nieprzypadkowo w świecie cyberpunka mega-giga-korporacje często zastępują całe państwa.

Można oczywiście pociągnąć sprawę jeszcze dalej. Internet przez długi czas uważany był za przestrzeń wręcz anarchistycznej wolności (co zakrawa na ironię, kiedy weźmiemy pod uwagę, że powstał na potrzeby armii), tymczasem dziś, gdy objął już praktycznie cały świat, staje się najbardziej skutecznym narzędziem kontroli i inwigilacji.

Obraz

Innowacyjne rozwiązania, takie jak inteligentne miasta, smart grids (inteligentne sieci energetyczne), Internet rzeczy, czyli podłączone do sieci sprzęty elektroniczne typu lodówka, są projektowane w celu ułatwienia codziennego życia, usprawnienia funkcjonowania przestrzeni miejskiej, podniesienia bezpieczeństwa i komfortu, ale lekko paranoiczny skręt umysłu albo wystarczająco długie obcowanie z cyberpunkiem pozwalają snuć najgorsze scenariusze obywateli terroryzowanych przez laptopy, tostery i sygnalizację świetlną.

Ignorancja kontra szaleństwo

Możliwe zatem, że żyjemy o krok od dystopii. Strategie radzenia sobie z taką świadomością są dwie. Pierwszą z nich wybrała większość obywateli USA – w przeprowadzonej niedawno ankiecie zadeklarowali, że podsłuchiwanie telefonów właściwie im nie przeszkadza, trochę gorzej z e-mailami. Tę postawę można nazwać pragmatyczną, bo trudno uwierzyć w zaskoczenie niektórych, że władze naprawdę nie są zainteresowane tym, co obywatel mówi i robi (zwłaszcza pamiętając doświadczenia ostatnich kilkudziesięciu lat w naszej części Europy).

Jest jednak strategia druga, ostrożniejsza: kwestionowanie wszystkiego na wszelki wypadek, bo jak mawiał William S. Burroughs: „Paranoja to po prostu dostęp do właściwych informacji”...

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)