O tym, jak podróże kształcą - eko-refleksje powyjazdowe

O tym, jak podróże kształcą - eko‑refleksje powyjazdowe

wiatraki
wiatraki
Katarzyna Kieś
19.10.2009 21:39

Witam Was po mojej krótkiej nieobecności. Witam też Marcina, który dzielnie trzymał straż newsową na Ekoblogii, kiedy mnie nie było; teksty Marcina będziecie mogli dalej czytać na tym blogu.

Dziś napiszę o tym, co mnie zainspirowało/zaskoczyło/zadziwiło podczas mojej podróży po kraju naszych zachodnich sąsiadów. A co, oczywiście, ma związek z ekologią. Zapraszam :-).

Witam Was po mojej krótkiej nieobecności. Witam też Marcina, który dzielnie trzymał* straż newsową* na Ekoblogii, kiedy mnie nie było; teksty Marcina będziecie mogli dalej czytać na tym blogu.

Dziś napiszę o tym, co mnie zainspirowało/zaskoczyło/zadziwiło podczas mojej podróży po kraju naszych zachodnich sąsiadów. A co, oczywiście, ma związek z ekologią. Zapraszam :-).

Wiatraki

Tak się składa, że miałam okazję podróżować dokładnie tą samą trasą, którą pokonywałam już 12 lat temu. Jechałam przez środkowe landy Niemiec, aż pod granicę z Holandią. Pierwszą rzeczą, która mnie zadziwiła, były wiatraki - mnóstwo nowoczesnych urządzeń, których kilkanaście lat temu na tych terenach nie było. I które wówczas widziałam w wielkiej ilości jedynie w Holandii. Teraz stoją całkiem niedaleko naszej granicy.

I zrodziło się we mnie pytanie, na które - nawet nie macie pojęcia, jak bardzo - chciałabym uzyskać odpowiedź: czym różni się wiatr niemiecki od polskiego? W Polsce podobno elektrownie wiatrowe opłaca się zakładać jedynie na Wybrzeżu - bo tam ponoć najlepiej wieje. Interesujące jest więc, że  Niemcom opłaca się zaprzęganie do pracy wiatru wiejącego w środkowej części kraju. Czy na naszych, rodzimych równinach i wyżynach dmucha gorzej? A może kierunek nie taki?...

Dodam, że wiatraki pracujące na niemieckiej ziemi pojawiają się w dwóch wersjach, nazwanych przeze mnie roboczo:

  • standard, czyli obracają się jedynie skrzydła wiatraka;
  • lux - turbina *podąża *za kierunkiem wiatru.

Czy ktoś zna odpowiedź na proste z pozoru pytanie zadane powyżej?

Większość nowinek przychodzi do nas z Zachodu - niczym odświeżający powiew oceanicznego powietrza. Czy z elektrowniami wiatrowymi lokowanymi w środkowej Polsce będzie podobnie?

Sortowanie śmieci

Dziś w Niemczech to standard. 12 lat temu tam było podobnie jak bywa nieraz i u nas teraz: co gorliwsi w gospodarstwach domowych segregowali odpady do kilku pojemników, a firma odbierająca śmieci nierzadko ładowała wszystko razem do jednego auta (nie wszyscy odbiorcy odpadów tak robili tam i nie wszyscy robią tak u nas).  Obecnie w Niemczech segregacja śmieci w domach jest czynnością tak normalną, jak samo wyrzucanie odpadów do kosza.

Recykling

W sklepach towarów zatrzęsienie. Ale nasi sąsiedzi - znani z oszczędności i skrupulatnych kalkulacji, co się opłaca, a co mniej - coraz częściej dopłacają. I to świadomie. Wybierają np. wodę mineralną w plastikowych butelkach - tyle że zwrotnych. Płaci się  za produkt kaucję - kilka eurocentów więcej, i trzeba uważać, by nie zerwać etykiety ze specjalnym znaczkiem, który jest dowodem na to, iż butelka nadaje się do zwrotu. Zdziwiłam się - bo oszczędni Niemcy to kupują.

Oszczędność zdroworozsądkowa.

Bio- i Eko- etykiety

Częściej niż u nas można natknąć się na towary z etykietami zawierającymi informacje, że coś jest eko- lub bio-.   Podobnie jak u nas znakomita większość produktów oznaczonych w ten sposób jest droższa od pozostałych, nazwijmy to: zwyczajnych artykułów. Różnice w cenie nie są jednak zbyt duże.

Odniosłam wrażenie, że etykiety eko-, bio- są szalenie modne i umieszcza się je - z punktu widzenia sceptycznej Polki - podejrzanie często. Nie mialam tyle czasu (ani odpowiednich zasobów euro w portfelu), by dogłębnie sprawę zbadać i przetestować wiele produktów z etykietami eko/bio, ale przyznam, że np. dżem jagodowy typu bio- był pyszniejszy niż zwyczajny dżem jagodowy (fachowo nazwę to doświadczenie: porównawczą organoleptyczną analizą produktów).

Widzieliście może u nas chusteczki higieniczne z informacją na opakowaniu, że to produkt ekologiczny, dzięki któremu oszczędza się lasy? Na zdjęciu poniżej macie przykład od sąsiadów.

chusteczki eko
chusteczki eko

Zieleń

Pasy zieleni rozdzielające nitki dróg to normalny widok, prawda? U nas zazwyczaj występują w dwóch wariantach: przystrzyżonej murawy lub zapuszczonej, wielokilometrowej* rabaty *z roślinnością zazwyczaj ruderalną. W wersji niemieckiej ów pas zieleni to zazwyczaj niewysokie krzewy ozdobne, które nie wymagają częstego przystrzygania. Rosną, zdobią, pochłaniają zanieczyszczenia i znakomicie osłaniają przed oślepieniem światłami pojazdów jadących z naprzeciwka.

zielona sciana
zielona sciana

Osłony antyhałasowe po bokach ruchliwych dróg to też coraz częstszy u  nas widok. Polska wersja to zazwyczaj pionowe gołe ściany; oględnie rzecz ujmując: mało dekoracyjne i atrakcyjne dla oka. Teraz wyobraźcie sobie taką ścianę, ale w wersji* zielonej*: z kilkumetrowej długości girlandami kolorowych jesienią, a soczyście zielonych latem i wiosną, liści. Lub osłonę porośniętą czapami, kępami roślin - kwitnących o różnych porach roku. Na takich ścianach  wzrok warto zatrzymać na tylko przez wzgląd na ich walory estetyczne; ale i terapeutyczne dla oczu (zieleń sprzyja zdrowiu spojrzenia). Dorzucę do tego jeszcze korzystny wpływ roślin na zmniejszanie ilości toksyn w otoczeniu ruchliwych dróg.

Opakowania

Niemieccy konsumenci uwielbiają pakować: w torebki papierowe, foliowe, inne. Patrząc na ilość zużywanych przez nich opakowań - szczególnie foliowych - włos się jeży na samą myśl, że te same torby/worki miałyby trafić na wysypisko śmieci po zaledwie kilku minutach spełniania swego opakowaniowego przeznaczenia. Pod względem oszczędnego dysponowania opakowaniami przyznałabym plus raczej moim krajanom, niż sąsiadom. I - o dziwo! - częściej ludzi z torbami wielorazowego użytku i tymi z tkanin widuję w Polsce niż zagranicą. (Chciałabym to godne pochwały zachowanie rodaków tłumaczyć proekologiczna postawą , a nie tylko sentymentem do tkanej, lnianej surówki...)

Energia z odpadów

Rzucił mi się w oczy napis na jednym z kompleksów przemysłowych  niedaleko Hanoweru:* E-ON, Energy from Waste*, czyli energia z odpadów. Jadąc autostradą mijałam sporych rozmiarów przetwórnię odpadów. Sceptyków rozczaruję: z zakładu nie cuchnęło i nie dymiło. Może wygląd budynków przetwórni odpadów nie powalał na kolana nowoczesnym designem, ale stwarzał wrażenie schludności. Na stronie internetowej przedsiębiorstwa można wyczytać, że do zagospodarowania odpadów dla pozyskiwania energii podchodzi się tam profesjonalnie; również prowadząc działalność badawczą nad rozwojem nowych technologii.

W Polsce również odpady stają się powoli surowcem energetycznym. I cieszy, że budynki nowych zakładów coraz częściej są atrakcyjnymi tworami architektów, często pomysłowo wkomponowanymi w otaczającą zieleń; i coraz mniej mają wspólnego z kopcącymi fabrykami sprzed lat.

Nie napisałam powyższego felietonu *ku pochwale. *Może ktoś skorzysta z zawartych w tekście spostrzeżeń - każda innowacja ku lepszemu jest ułatwieniem i uprzyjemnieniem życia.

Podróże kształcą - mnie ta kilkudniowa wycieczka skłoniła do refleksji na temat, jak wiele można zmienić w ciągu zaledwie kilkunastu lat. U nas również widać zmiany na lepsze.

Jedynie polskie dziurawe drogi pozostają niewzruszone, odstraszając potencjalnych turystów z ościennych krajów, przyjeżdżających do nas, by podziwiać piękno naszej ziemi.

Fot. Arch. wł.; sxc

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)