Usługi, które zostały wykończone przez Google'a. Trochę się ich uzbierało [infografika]

Usługi, które zostały wykończone przez Google'a. Trochę się ich uzbierało [infografika]

Płacz po Google Readerze
Płacz po Google Readerze
Marta Wawrzyn
04.07.2013 12:30, aktualizacja: 10.03.2022 12:04

Sieroty po Google Readerze wciąż rozpaczają, z czasem jednak będziemy musieli się uspokoić. To nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy należącą do Google'a usługę spotkał taki los. Zobaczcie infografikę, która przypomina, po czym kiedyś płakaliśmy.

Sieroty po Google Readerze wciąż rozpaczają, z czasem jednak będziemy musieli się uspokoić. To nie pierwszy i nie ostatni raz, kiedy należącą do Google'a usługę spotkał taki los. Zobaczcie infografikę, która przypomina, po czym kiedyś płakaliśmy.

Google Reader, czyli to se ne vrati

Od kilku dni codziennie rano, jeszcze z nie do końca otwartymi oczami, włączam komputer i otwieram w przeglądarce Google Readera, moje podstawowe narzędzie pracy od pięciu lat, pozwalające mi szybko zorientować się, co się dzieje na świecie. I od razu się budzę, widząc, że Readera już nie ma. Przerzucanie się na Feedly łatwe nie jest, choćby dlatego, że to czytnik RSS, w którym brakuje... często do tej pory przeze mnie używanej funkcji wyszukiwania. Z kolei The Old Reader wygląda topornie. Wszystkim innym czytnikom też czegoś brakuje. Łatwo nie jest.

Podobnych lamentów przeczytałam już w Sieci sporo, wiem więc, że nie jestem sama. Ale też wiem, że takich jak ja nie ma aż tak wielu. Czytniki RSS nigdy nie stały się usługą masową – były i pozostaną narzędziem pracy wszelkiej maści dziennikarzy i blogerów, a także nielicznych entuzjastów czytania tego, co chcą, a nie tego, co podsuwają nam znajomi w serwisach społecznościowych. Nikogo innego to nie obchodzi.

Z jednej strony rozumiem Google'a (jaki jest sens utrzymywać coś, co nie interesuje zbyt wielu użytkowników?), z drugiej - zgadzam się z Łukaszem, który pisze, że firma z Mountain View chce mieć wpływ na to, co czytamy. Że chce poznawać nasze nawyki, a potem podsuwać nam odpowiednie treści. I czerpać z tego korzyści.

Długa lista zamkniętych usług

Jak wszyscy, którzy używali przez lata Readera, jestem wściekła na Google'a. Zwłaszcza że jest to kolejna decyzja, której nie rozumiem. Poprzednią było zakatrupienie Picnika, niegdyś mojego ulubionego edytora grafiki online, który z powodzeniem zastępował mi w codziennej pracy Photoshopa. Lista usług, które nagle znikły i po których jedni płakali, a inni nawet nie wiedzieli, o co chodzi, jest dłuższa. Dużo dłuższa.

W Gizmodo znalazłam infografikę zrobioną przez Larry'ego Kima, który przypomniał usługi uśmiercone przez Google'a. Są na tej liście rzeczy, których koniec raczej mi nie przeszkadza (jak Google Buzz czy Google Wave), są takie, które ledwie pamiętam (np. Zeitgeist czy Google Answers), są wreszcie te, których strata jest dotkliwa na co dzień (przede wszystkim właśnie Reader i Picnik). Są też fajne serwisy zakupione przez Google'a, z którymi gigant nie był w stanie zrobić nic sensownego (Dodgeball, Jaiku).

Nie dziwię się, że autor infografiki przedstawił to wszystko w formie nagrobków. To rzeczywiście szereg klęsk, porażek i zepsutych dobrych pomysłów.

Obraz
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)