To, co nie uchodzi w telewizji, wrzucane jest do Sieci. Bo Internet zniesie wszystko?

To, co nie uchodzi w telewizji, wrzucane jest do Sieci. Bo Internet zniesie wszystko?

"Hannibal" (Fot. NBC)
"Hannibal" (Fot. NBC)
Marta Wawrzyn
25.04.2013 11:00, aktualizacja: 10.03.2022 12:13

NBC wycofało przez szacunek dla ofiar bostońskiej tragedii odcinek "Hannibala" z telewizji. Po paru dniach namysłu postanowiło jednak wrzucić ten odcinek do Sieci. Bo w Sieci szacunek nie obowiązuje? Bo w Sieci standardy są inne? Bo Sieć jest dobra tylko wtedy, kiedy trzeba coś szybko wypromować?

NBC wycofało przez szacunek dla ofiar bostońskiej tragedii odcinek "Hannibala" z telewizji. Po paru dniach namysłu postanowiło jednak wrzucić ten odcinek do Sieci. Bo w Sieci szacunek nie obowiązuje? Bo w Sieci standardy są inne? Bo Sieć jest dobra tylko wtedy, kiedy trzeba coś szybko wypromować?

Netflix i Amazon robią własne seriale, które zmieniają wizerunek tego, co do niedawna określono by jeszcze jako Web series (teraz serial internetowy to coraz częściej po prostu serial, taki sam jak ten z TV). Udowadniają, że Internet ma środki i chęci, by tworzyć rozrywkę na najwyższym poziomie, i przy okazji coraz bardziej wpływają na to, jak ludzie oglądają telewizję.

Również w Polsce Internet wpływa na telewizję, tylko w inny sposób. W Polsce młodzi ludzie odwracają się od telewizji, bo ich ulubione zagraniczne seriale emitowane są z dużym opóźnieniem i rzucane bez sensu po ramówce. A w Internecie wystarczy poszukać i wszystko jest od razu.

Internet i telewizja są w ciągłym konflikcie, a jednak jedno bez drugiego żyć nie może.

"Hannibal" w TV bez jednego odcinka

W zeszłym tygodniu stacja NBC ogłosiła, że wycofuje z ramówki czwarty odcinek "Hannibala", zatytułowany "Ceuf". Nie przekłada go na później, nie zamienia go miejscami z innym odcinkiem, tylko wyrzuca całkiem i nie zamierza nigdy do niego wracać. "Ceuf" miał być pokazany dziś wieczorem, ale zamiast niego zostanie wyemitowany odcinek piąty.

Powodem takiej decyzji był zamach w Bostonie. Szefowie NBC tłumaczyli, że feralny odcinek "Hannibala" jest wyjątkowo brutalny – dzieci mordują w nim dzieci w okrutny sposób. Nie można pokazywać tego typu obrazów, kiedy dzieją się takie rzeczy jak w Bostonie. A w ogóle to przecież nie tak dawno była masakra w szkole w Newtown.

Z oświadczenia NBC można było się dowiedzieć, że decyzję podjęto wspólnie z Bryanem Fullerem, twórcą "Hannibala". Ba, to Fuller miał wyjść z inicjatywą okazania szacunku ofiarom bostońskiej tragedii. Trudno mi uwierzyć w to, żeby twórca chciał dobrowolnie pociąć swoje dzieło, ale taka jest oficjalna informacja.

Jeśli oglądacie "Hannibala", to wiecie, że jego fabuła jest miksem wątku głównego ze sprawami tygodnia. Zapewniano, że "Ceuf" to głównie sprawa tygodnia, bez znaczenia dla wątku głównego. Widzowie nic nie stracą. Ale i tak zapanowało poruszenie w Sieci, internauci zaczęli dopytywać się, co miało być w tym odcinku. Polski AXN pospieszył z oświadczeniem prasowym, że w Polsce nikt nic z "Hannibala" nie wytnie, odcinek będzie na swoim miejscu.

A w Sieci szacunek nie obowiązuje?

A i Amerykanie, jak się okazuje, będą mogli go jednak zobaczyć. Odcinek wycofany z TV ze względu na szacunek dla ofiar odnalazł się wczoraj w Sieci. Okazało się, że stacja NBC pokroiła go na sześć kawałków i wrzuciła na swoją stronę oraz na YouTube jako "Hannibal Web Series" (niestety, z blokadą geograficzną).

Bryan Fuller wyjaśnił przy okazji, że nie jest to tylko procedural, przeciwnie – w tym odcinku poznajemy szczegóły relacji głównego bohatera z Abigail Hobbs. Czyli nie da się go opuścić, jeśli chce się rozumieć w pełni serial. Opuścić ten odcinek to tak, jakby opuścić rozdział książki.

Choć cieszy mnie to, że ktoś poszedł do rozum do głowy i postanowił nie wycinać fragmentu serialu, zachowanie szefów NBC wydaje mi się co najmniej dziwne. Coś, co w telewizji nie uchodzi, wrzucane jest do Internetu, cięte na kawałki i oczywiście promowane, gdzie się da.

Dlaczego? Bo w Sieci obowiązują inne standardy? Bo w Sieci można więcej? Bo w Sieci szacunek nie obowiązuje? "Polowanie na czarownice" w serwisie Reddit to pewnie dla wielu osób głoszących tezę wyższości wszystkiego nad Internetem kolejny dowód na to, że Sieć jest czymś gorszym, miejscem, w którym nie ma żadnych zasad. Miejscem, w którym można więcej, bo ludzie i tak nie potrafią się pohamować. Takim wirtualnym "dzikim krajem".

W takim miejscu możemy oglądać wszystko bez żadnych ograniczeń, bez żadnej cenzury. Dlaczego więc mielibyśmy nie oglądać odcinka "Hannibala", który w telewizji pokazany być nie może?

Króliki doświadczalne w akcji

Internet to dla stacji telewizyjnych też miejsce, gdzie można wrzucić pierwszy odcinek nowego serialu i dodatkowo go w ten sposób wypromować przed premierą. Sprawdzić, co ci okropni prawdziwi ludzie będą o nim pisać w serwisach społecznościowych. Tak robi się w USA coraz częściej – do Sieci przed telewizyjną premierą trafiły piloty "Cult", "Zero Hour", a w poprzednim sezonie "Smash" czy "New Girl". Jednym to pomogło, innym nie.

W myśl zasady, że Internet niczym nie pogardzi, na YouTube pojawił się pilot "Battlestar Galactica: Blood and Chrome" w odcinkach. Serial nie dostał zamówienia na cały sezon, ale stacja Syfy włożyła w jego pilot górę pieniędzy, którą postanowiła choć częściowo odzyskać.

Liczono na to, że internauci przez sentyment do "BSG" rzucą się oglądać "Blood and Chrome". Początkowo faktycznie tak było, ale po paru takich krótkich odcinkach stało się jasne, dlaczego serialu nie zamówiono. Po prostu był słaby. Nie sądzę, żeby ci, którzy widzieli choć kawałek na YouTube, mieli popędzić kupić go na DVD.

Amerykańskie stacje coraz częściej wrzucają do Sieci to, co "nie zmieściło się" w ramówce telewizyjnej. Stacja ABC skasowała w trakcie emisji drugiego sezonu sympatyczną i dobrze ocenianą przez krytyków komedię "Don't Trust the B---- in Apartment 23". Serial wyrzucono z ramówki i słuch po nim zaginął. Przez długie tygodnie nie było wiadomo, czy wyprodukowane już brakujące odcinki w ogóle ujrzą światło dzienne. Ostatnio poinformowano, że ujrzą – w Internecie.

Internauta to też klient

Nie tylko telewizja ma dziwne podejście do Internetu. Ostatnio firma EA nieładnie potraktowała osoby, które grały w Sims na Facebooku. Ogłoszono, że The Sims Social i SimCity Social zakończą żywot już w czerwcu. O zwrocie pieniędzy za wirtualną walutę, którą internauci kupili, by z niej korzystać w obu grach, nie ma mowy. Nawet jeśli macie niewykorzystane środki, przepadną one wraz z końcem gry. Czy EA potraktowałaby w ten sposób klienta, który poszedł do sklepu i kupił grę w pudełku?

Obraz

Rozumiem, że jeszcze 10 lat temu Internet dla wielkich firm z biznesu rozrywkowego był jakimś koszmarnym Dzikim Zachodem, gdzie nikt niczego nie chciał kupować. Ale te czasy już się skończyły – owszem, piractwo wciąż w Sieci kwitnie, ale dobrze mają się też serwisy, które oferują dostęp do czegoś fajnego za niewielkie pieniądze.

Internet nie jest miejscem, które wszystko zniesie i wszystko przyjmie. Klient internetowy jest tak samo wybredny jak każdy inny klient – a może nawet bardziej, bo ma na wyciągnięcie ręki nielegalne, ale za to darmowe kopie wszystkich możliwych gier czy seriali.

Może i w Sieci panuje mniejsza wrażliwość, może faktycznie są zakątki Internetu, w których wszystko uchodzi. Ale jeśli jakiś facet w garniturze podejmujący ważne decyzje widzi różnicę między tym, co jest w Sieci, a tym, co oglądamy na ekranach telewizorów, powinien pomyśleć raz jeszcze.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)