Niezła recenzja: Dlaczego podobał mi się Narzeczony mimo woli?

Niezła recenzja: Dlaczego podobał mi się Narzeczony mimo woli?

narzeczony1
narzeczony1
Małgorzata Tchorzewska
04.07.2009 14:30

Sama jestem zaskoczona, że tak dobrze się bawiłam oglądając ten film. W zasadzie, jeśli o mnie chodzi, wszystko przemawiało na jego niekorzyść. Gatunek, obsada, schemat. A jednak oglądałam Narzeczonego mimo woli chichocząc pod nosem.

Sama jestem zaskoczona, że tak dobrze się bawiłam oglądając ten film. W zasadzie, jeśli o mnie chodzi, wszystko przemawiało na jego niekorzyść. Gatunek, obsada, schemat. A jednak oglądałam Narzeczonego mimo woli chichocząc pod nosem.

W zasadzie nie lubię Sandry Bullock. Ryan Reynolds jest jak Pinokio, a nawet gorzej. Zrobiony z drewna, ale chyba jeszcze mniej w nim życia. Gagi są typowe dla gatunku, który z zasady mnie drażni. Komedie romantyczne muszą się zacząć od tego, że nie jest IM pisane być razem. Ale po wielu rażąco nieśmiesznych sytuacjach jednak coś sprawi, że bohaterowie się do siebie przekonają. Potem jeszcze będzie zwrot akcji, żeby nie było za łatwo. A na koniec, wiadomo ? finalny pocałunek na tle zachodzącego słońca lub czegoś równie działającego na wrażliwość.

narzeczony2
narzeczony2

W Narzeczonym mimo woli schemat goni, a nawet przegania schemat. Sandra Bullock gra Margaret, wredną, ale wybitnie zdolną redaktorkę i wydawcę. Ryan Reynolds wciela się w postać Andrew, jej asystenta, człowieka który skazany jest ambicjami (bo jak się potem okazuje bynajmniej nie należy do ludzi, którzy muszą harować na swoje utrzymanie), by znosić upokorzenia ze strony swojej przełożonej, której szczerze nie trawi. Ona nie liczy się z nikim, a już najmniej z nim. Wydaje się, że nie ma na świecie osoby, która by ją lubiła. Więcej, nie lubi jej też urząd do spraw deportacji, który dopatrzył się nieprawidłowości w pobycie tej pochodzącej z Kanady bryły lodu. Margaret ma zostać wydalona ze Stanów, chyba że szybko zalegalizuje swój pobyt.

A jak to zrobić szybciej i prościej niż poprzez ślub z człowiekiem, który ma wiele do stracenia, wszak męczył się wiele lat jako asystent wrednej baby, po to by wreszcie sam zostać redaktorem. Teraz może pójść na układ. Ale?

Ale jest jeszcze bardziej schematyczne. Nikt chyba nie uzna za spojler stwierdzenia, że wszystko i tak kończy się zgodnym z prawidłami gatunku pocałunkiem. Dlaczego więc polecam (w pewnym sensie, żeby nie było) ten film?

bunia
bunia

Bo po piętnastu minutach poczucia zażenowania, że obcuje z taką przewidywalnością po prostu się odprężyłam i najpierw śmiałam się dlatego, że wszyscy się podśmiewali, a potem naprawdę zaczęło mnie bawić zagubienie głównej bohaterki, jej miny i cała ta schematyczna przemiana, której OCZYWIŚCIE ulega.

Film jest lekki i przyjemny, w ramach swojego gatunku porządnie zagrany. Jest trochę taki jak ciastko z kremem, tylko odwrotnie. Gdy jemy ciastko, najpierw nam smakuje, potem się wkręcamy w konsumpcję i na koniec już nam nieźle niedobrze. Narzeczony mimo woli mdli trochę na początku, ale potem naprawdę odczuwamy radochę, że bohaterom się udaje. I zaznaczam, pisze to zdeklarowana zwolenniczka odpuszczania sobie tego typu produkcji. Drzemie w tym filmie jednak jakiś urok.

Może rzuciła go Bunia?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)