Jak wypadł Consumer Electronics Show 2013? [podsumowanie]

Jak wypadł Consumer Electronics Show 2013? [podsumowanie]

Jak wypadł Consumer Electronics Show 2013? [podsumowanie]
Mariusz Kamiński
14.01.2013 13:00, aktualizacja: 13.01.2022 12:51

Ponad 3000 wystawców i 4 dni wypełnione produktami, konceptami, pomysłami i nagimi paniami tu i ówdzie. Miało być wspaniale - mnóstwo odwiedzających, grom innowacji i przełomów, wspaniałe perspektywy na przyszłość. I wyszło. Ale zupełnie nie tak, jak przewidywali analitycy.

Ponad 3000 wystawców i 4 dni wypełnione produktami, konceptami, pomysłami i nagimi paniami tu i ówdzie. Miało być wspaniale - mnóstwo odwiedzających, grom innowacji i przełomów, wspaniałe perspektywy na przyszłość. I wyszło. Ale zupełnie nie tak, jak przewidywali analitycy.

Na początek ogólna uwaga. CES 2013 powinien nazywać się ES 2013. Słowo "consumer" odpadało systematycznie od szyldu wraz z prezentacją nowych technologii, zwłaszcza telewizorów 4K. A może nazwa powinna brzmieć FCES, czyli Future Consumer Electronics Show? Bo obecny konsument mógł poczuć się pominięty. Czy tegoroczne targi w Las Vegas miały jakieś znaczenie dla Kowalskich tego świata? Zapraszam po szczegóły do dalszej części wpisu.

Dumny plan 12-letni, czyli nieszczęsne 4K

4K jest bezsprzecznie kolejnym krokiem w rozwoju telewizji cyfrowej. Innej drogi w zasadzie nie ma. Można oczywiście systematycznie polepszać jakość obrazu, ale to jego rozdzielczość jest najbardziej uchwytną rynkowo i zauważalną innowacją. Pierwszy prototyp pojawił się za sprawą NHK już w 2003 roku. Pierwsza specyfikacja ujrzała światło dzienne w 2006 r. i od tamtej pory stanowi standard UHD. Problem z 4K powinien już być widoczny. Od tamtej pory minęło 7 lat i dopiero teraz zaczynają pojawiać się pierwsze egzemplarze telewizorów 4K.

Przez cały ten czas UHD przechodziło mutacje technologiczne, by w końcu osiągnąć fazę OLED. Na tym pewnie się nie skończy, ale jedno bardzo niepokoi. Przez cały ten czas konsumenci nie zobaczyli ani kawałka 4K w sprzęcie i treści (incydentalne prezentacje nie mają żadnego znaczenia). Ba, do dziś przyzwyczajamy się do standardowego HD i wciąż jest wiele gospodarstw domowych (nie tylko w Polsce), w których takiego odbiornika nie ma.

Obraz

Mamy rok 2013. Na targach CES królował odbiornik Samsunga UN85S9, czyli popularnie zwany Easel TV. Opisywałem go już w poprzedniej relacji, dlatego przypomnę jedynie cenę, którą właśnie ustalono na minimum 30 000 dol. Lepsze modele będą kosztować więcej. Podobnie sprawa ma się z Sony 4K OLED TV, który nawet nie wyszedł poza fazę prototypu, a jego cena będzie prawdopodobnie jeszcze wyższa. Prezentacje LG i innych producentów także były zdominowane przez produkty właściwie dla nikogo. Produkty wspaniałe, nie miejmy złudzeń, tylko co z tego? Superdrogie urządzenia bez treści.

Fakt zaprezentowania właśnie takich urządzeń nie powinien nikogo dziwić. Koncerny zapędziły się w pułapkę rywalizacji i będą prężyć muskuły bez względu na realne możliwości konsumenta. Tylko czy nie doprowadzi to do tego, że batalia na rozdzielczość i cale zmiecie przy okazji rzeczywistość rynkową, zmuszając zwiedzających do wzruszenia ramionami?

Ktoś może powiedzieć: spokojnie, 4K trafi także na niższą półkę cenową. Cóż, zapewne trafi, ale będzie to bardzo trudny proces. Wtłoczenie 4K w mniejszą liczbę cali to technologiczne wyzwanie. No i czy jest sens to robić? Może za 5 lat doczekamy się przyzwoitych cenowo, dużych telewizorów 4K i sporego wyboru treści w tej rozdzielczości.

Wyginam śmiało OLED

Ponownie OLED, ale tym razem skupimy się na innej cesze tej technologii. Na FPD 2010 Samsung pokazał fantazyjnie powywijane panele i chwalił się, że smartfony zawijasy są tuż za rogiem. Na CES-owej prezentacji ponownie uraczono nas widokiem elastycznego OLED-a w formie taśmy wystającej z małego pudełeczka. Po chwili MC wyjął z kieszeni "gotowy produkt" i wszyscy wstrzymali oddech, by się nim za moment zachłysnąć.

Samsung Announces Youm Flexible OLED Displays at CES

Oczom zebranych ukazał się "telefon", który opisywałem poprzednim razem. Nie był to żaden "gotowy produkt", ale ramka z lekko zakrzywionym ekranem na krawędzi, wyświetlająca atrapę Androida. Na sali rozległy się brawa, a MC był wniebowzięty. Obserwujący byli przekonani, że to jest faktycznie telefon.

Obraz

Pomijając fakt pokazania światu atrapy, postęp, jaki się dokonał przez te 3 lata, mocno rozczarował. Zakrzywienie jednej krawędzi i wsadzenie jej do plastikowej ramki nie zrobiło na mnie absolutnie żadnego wrażenia. Jest to ewidentny krok w tył w stosunku do poprzedniej prezentacji i nie napawa to zbyt dużym optymizmem. Tym bardziej że nikt inny nie pokazał nic ciekawszego.

Nieco bardziej interesujące były telewizory z wygiętymi OLED-ami. Kąty widzenia były bardzo dobre i sam produkt robił dobre wrażenie. Zaraz, zaraz, jaki produkt? To znowu był prototyp...

Graczom i młodym gniewnym było najlepiej

Są co najmniej dwie grupy, które wyszły z targów zwycięsko. Pierwsza z nich to gracze, którzy otrzymali kilka produktów i dość istotną obietnicę - powrotu VR. Stało się to za sprawą Oculus Rift, który był prawie gotowym produktem i zrobił prawdziwą furorę na CES. Obok telewizorów 4K był prawdziwą perłą targów.

Druga grupa to wschodzące firmy i wynalazcy z Kickstartera (także od okularów VR). Produkty Fitbit, czyli bransoletki zbierające dane podczas ćwiczeń fitness, zegarek Pebble (taki sobie, szczerze mówiąc...), głośniki Teenage Engineering czy deskorolka ZBoard to drobnostki, które zachwyciły właściwie wszystkich.

A więc moi drodzy, nadzieja w start-upach! Wielcy pochłonięci są walką na śmierć i życie oraz piksele i cale. Nie czekajmy na wielkie OLED-y czy kolosalne tablety, tylko cieszmy się gadżetami młodych i ambitnych ludzi. Oni potrzebują naszego wsparcia i ewidentnie na nie zasługują.

Obraz
Obraz
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)