Raport "5-in-5" firmy IBM. Czy przepowiadanie przyszłości w świecie techniki ma sens?

Raport "5‑in-5" firmy IBM. Czy przepowiadanie przyszłości w świecie techniki ma sens?

Raport "5-in-5" firmy IBM. Czy przepowiadanie przyszłości w świecie techniki ma sens?
Mariusz Kamiński
20.12.2012 11:00, aktualizacja: 13.01.2022 13:02

Gdy kończy się rok, następuje przesilenie wydarzeń przeszłych. Mamy ich całkowicie dosyć, stawiamy grubą kreskę i wyjmujemy czystą kartę. I od razu ją zapisujemy. Przepowiadanie przyszłości, zwłaszcza tej optymistycznej (sic!), jest szalenie popularne. Szczególnie atrakcyjnym tematem dla "proroków" jest technologia i elektronika. Czy zaglądanie do szklanej kuli postępu technicznego ma jakikolwiek sens?

Gdy kończy się rok, następuje przesilenie wydarzeń przeszłych. Mamy ich całkowicie dosyć, stawiamy grubą kreskę i wyjmujemy czystą kartę. I od razu ją zapisujemy. Przepowiadanie przyszłości, zwłaszcza tej optymistycznej (sic!), jest szalenie popularne. Szczególnie atrakcyjnym tematem dla "proroków" jest technologia i elektronika. Czy zaglądanie do szklanej kuli postępu technicznego ma jakikolwiek sens?

Jedną z poważnych marek bawiących się w niepoważne rzeczy (o stopniu powagi wspominam na końcu) jest IBM oraz jej coroczny raport "5-in-5". Jest to przedstawienie 5 innowacji, które zmienią nasz świat w ciągu następnych 5 lat. Zaraz, zaraz... To daje (statystycznie, proszę się nie czepiać) 5 raportów na 5-letni okres z przesunięciem jedynie o 1 rok. Rozumiem, że wszystkie te rozwiązania mają się wcisnąć gdzieś między kolejne raporty w tym niezwykle krótkim okresie? A może to taka rezerwa na wypadek, gdyby coś poszło nie tak?

5-in-5 2013

Zanim przyjrzymy się raportom przeszłym i ocenimy, czy IBM ma pojęcie o przepowiadaniu przyszłości, zerknijmy na raport obecny. 5-in-5 na rok 2013 zmienił nieco formę, rezygnując z ogólnych bajań (ciekawe dlaczego?) i skupił się na naszych zmysłach. Przyszłe rozwiązania techniczne mają w pełni współpracować z naszymi biologicznymi "narzędziami" do kontaktu ze światem. Przyznacie, że trochę to miałkie. Zerknijmy zatem na szczegóły.

Obraz

Ekrany dotykowe zdominowały postęp techniczny w ciągu ostatnich kilku lat. Praktycznie wszystkie nowoczesne gadżety takowy mają i nie wyobrażamy sobie, by miało być inaczej. IBM twierdzi, że kolejnym krokiem w rozwoju "dotyku" będzie wprowadzenie funkcji haptycznej, czyli możliwości czucia porowatości dotykanego obrazka na ekranie.

Pierwszym tego typu rozwiązaniem jest technologia REVEL opracowana przez koncern Disney. Za pomocą specjalnych ekranów będziemy mogli sprawdzić jakość materiału, z którego został wykonany produkt (np. w sklepie online), rolnicy będą mogli porównać porowatość roślin przez siebie uprawianych ze zdrowym wzorcem, a lekarze zbadać na odległość ranę.

Obraz

Wzrok i postrzeganie nim to kolejny zmysł mający czerpać z korzyści rozwoju technologicznego. Możemy się wszyscy zgodzić, że obrazki (rysunki, zdjęcia etc.) to obecnie król Internetu. Dziennie na Flickra trafia ponad 4,5 miliona zdjęć, a Facebook jest domem dla 100 miliardów obrazków.

IBM posłużył się dość naciąganą analogią, opisując przyszłość "patrzenia", bo chodzi tu przede wszystkim o postrzeganie przez komputer. Nowoczesne technologie mają nauczyć nasze domowe pecety i wielkie bazy danych analizy zdjęć i wyławiania z kolorowego chaosu interesujących nas elementów. Przykładowo, zdjęcia plaży mają dość zawężoną i konkretną paletę barw i charakterystyczny rozkład ich na planie (niebieski na górze, kremowy na dole). Nauczenie komputera rozpoznawania tego typu regularności ułatwi wyszukiwanie konkretnych rzeczy. Ponownie przykładem wykorzystania jest medycyna i np. schorzenia skórne.

Obraz

Słuch jest łatwiejszy w tym zestawieniu, bo już dość rozwinięty. Komputery już potrafią rozpoznawać naszą mowę i robią to całkiem sprawnie (Siri, Google). IBM idzie poza mowę i wkracza na teren analizy dźwięków. Przykładem jest narzędzie dla leśnika, które analizuje szum drzew i wyławia sygnały wskazujące na duże naprężenia materiałowe, które mogą wskazywać na rychłe wykorzenienie się drzewa lub złamanie i upadek.

Innym zastosowaniem jest generowanie dźwięków kierunkowych, które mają zabrzmieć w danym miejscu, lub dźwięków zakodowanych, które mogą być odkodowane przez inne urządzenie (rozmowa dwóch osób z krańców zatłoczonego pomieszczenia).

Obraz

Ponownie nie chodzi o samo odczuwanie smaku lub jego cyfrowe dostarczanie, ale o jego rozumienie przez systemy komputerowe. Taki system analizowałby chemicznie spożywane przez nas potrawy i dobierał przepisy kulinarne dopasowane do osobistych preferencji na podstawie zebranych "psychofizycznych" danych.

Pozytywnym aspektem takiej technologii wydaje się pogodzenie "smacznego" ze "zdrowym". Łączenie wiedzy zebranej za pomocą analizatora chemicznego z już dostępną wiedzą o wartościowym odżywaniu może zaowocować nowymi przepisami i nowymi smakami (i nieco syntetycznym żarciem, żeby być szczerym).

Obraz

Na końcu docieramy do zmysłu, który faktycznie ma być wykorzystywany przez komputery - węch. Specjalnie opracowane czujniki, wzorowane na strukturze ludzkiego nosa (a może i zwierzęcego), będą analizować zapachy pod kątem chemicznym i psychicznym. Tak więc dowiemy się, jaki wpływ ma dana woń nie tylko na nasze biologiczne funkcjonowanie, ale także na emocjonalne (np. zapachy budzące wspomnienia).

Medycyna będzie mogła analizować molekularne biomarkery w wydychanym przez nas powietrzu i stawiać wartościowe diagnozy na podstawie tak zebranych danych. Tego typu "nosy" już istnieją. Osobiście zetknąłem się z takim, gdy przekraczałem granicę Egipt-Izrael. Malutkie odkurzacze analizowały wnętrza toreb pod kątem narkotyków i materiałów wybuchowych.

Sprawdzam!

Powyższe zestawienie brzmi bardzo atrakcyjnie i dość przekonująco, ale czy jest w tych predykcjach cień szansy na realizację? Weźmy pod lupę raport z końca roku 2010. Nie jest ani zbyt stary, ani zbyt świeży, a większość jego elementów powinna już być realizowana.

Interfejsy 3-D. Mieliśmy mieć możliwość wyświetlania kolorowych hologramów, dotykania zawieszonych w powietrzu przycisków. Jeżeli ktoś pamięta scenę ze Star Wars, w której hologram Lei błaga: "Help me, Obi-Wan Kenobi. You're my only hope", to doskonale wie, o co chodzi. Niestety, nie jesteśmy nawet blisko powstania pierwszego masowego produktu tego typu.

Baterie na powietrze. Ta przepowiednia obróciła się w ponury żart. Mieliśmy mieć baterie 10 razy wydajniejsze niż w 2010 oraz supernowoczesne egzemplarze, które posiłkują się powietrzem z otoczenia. W efekcie mamy "jednodniowe" smartfony, 8-godzinne tablety i stosy ładowarek tu i ówdzie.

Ratowanie planety. To bardziej ekopropaganda niż realistyczna przepowiednia o przyszłych technologiach. Gadżety, elektronika i samochody (i ekolog wie co jeszcze...) miały być wyposażone w zestawy czujników, które będą analizować otoczenie i dostarczać dane do wielkiej, zbiorczej bazy, z której będą korzystać naukowcy dzielnie walczący z globalnym ociepleniem i innymi "tragediami" naszego niebiesko-zielonego raju. Jest prawie 2013 r. Czy kogoś to realnie obchodzi? (pytam w szczególności o producentów tego typu sprzętu). Odpowiedź na dzisiaj brzmi: NIE.

Transport spersonalizowany. Chodzi tu w szczególności o zbiorczo potraktowane technologie regulacji ruchu ulicznego, czyli sposoby na aktywne rozładowywanie korków, kierowanie komunikacji miejskiej tam, gdzie jest realnie potrzebna itp. Trzeba przyznać, że wiele miast na świecie ma namiastkę takiego systemu. W szczególności kraje azjatyckie dość umiejętnie mierzą zagęszczenie ruchu i rozładowują korki, kierując podróżujących objazdami. Realne wdrażanie tych technologii potrwa jednak jeszcze co najmniej 10 lat. W takiej Warszawie (mimo wdrożenia kosmicznie drogiego systemu Siemens) jedynym sposobem personalizacji podróży jest wejście do taksówki i wydanie komendy "Na Włochy przez Dźwigową poproszę!".

Odzyskiwanie energii z centrów komputerowych. Czyli np. ocieplanie budynków wodą pochodzącą z systemów chłodzenia serwerowni. Rozwiązanie bardzo udane i skuteczne, szkoda tylko, że sprawdza się wyłącznie w przypadku naprawdę dużych placówek. IBM snuje wyjątkowo idiotyczne bajki o miastach zasilanych energią wydzielaną przez centra danych. Zarzuca nas liczbami mającymi udowodnić, że ograniczenie wydzielania CO2 nawet o kilka ton może pomóc ratować świat. Przypomnę fakty: człowiek wytwarza rocznie 29 000 megaton CO2, a same naturale procesy gnicia w lasach produkują rocznie 439 000 megaton CO2 (dane U.S. Geological Survey).

Gdyby powyższe zestawienia nazwać "myśleniem życzeniowym", to można by je traktować poważnie. W postaci "przepowiedni", podlanych autopromocją (zgadnijcie, ile tych technologii opracowuje IBM...) nie są one warte złamanego grosza.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)