Biffy Squirt Travel Bidet czyli o ekologicznej higienie intymnej
Ponoć w każdym szaleństwie jest metoda – prawdopodobnie więc producenci Biffy Squirt Travel Bidet – podręcznego bidetu, na brak klienteli narzekać nie będą. Szczególnie wśród osób, które sporo podróżują, nie zawsze mają dostęp do łazienki, a chcą, lub po prostu muszą, pachnieć świeżością. Szczególnie, kiedy w perspektywie mają ważne spotkanie biznesowe, a za sobą kilkanaście godzin podróży w dusznym, niekoniecznie pachnącym fiołkami, przedziale kolejowym.
Ponoć w każdym szaleństwie jest metoda – prawdopodobnie więc producenci Biffy Squirt Travel Bidet – podręcznego bidetu, na brak klienteli narzekać nie będą. Szczególnie wśród osób, które sporo podróżują, nie zawsze mają dostęp do łazienki, a chcą, lub po prostu muszą, pachnieć świeżością. Szczególnie, kiedy w perspektywie mają ważne spotkanie biznesowe, a za sobą kilkanaście godzin podróży w dusznym, niekoniecznie pachnącym fiołkami, przedziale kolejowym.
Jeśli będą mieć ze sobą osobisty bidet, ich jedynym zmartwieniem będzie znalezienie ustronnego miejsca z WC i z dostępem do ciepłej wody. Biffy Squirt Travel Bidet należy napełnić czystą wodą i umyć się. To wszystko.
Czemu taki gadżet znalazł się na ekoblogii? Ponieważ są i tacy, co wróżą osobistemu bidetowi wielką przyszłość: ma przyczynić się do redukcji zużycia papieru; toaletowego, rzecz jasna.
Jakoś jednak nie czuję w tej wizji tchnienia rewolucji ekologicznej – papier toaletowy był, jest i pewnie zawsze będzie w użyciu. Gdyby miało być inaczej, już dziś w każdej łazience, zamiast pojemniczka na papier, tuż obok porcelanowego kompaktu stałby bidet. Tradycyjny.
Inną sprawą jest, że produkcja papieru toaletowego to dobry przykład na powtórne użycie makulatury. Z zaznaczeniem, że najbardziej eko są zwykłe, szare rolki. Niebielone i niebarwione.
Źródło: Green Daily