Geek tygodnia: Władysław Starewicz, polski geniusz filmu animowanego

Geek tygodnia: Władysław Starewicz, polski geniusz filmu animowanego

Władysław Starewicz (Fot. БережнойСергей/Wikipedia Commons)
Władysław Starewicz (Fot. БережнойСергей/Wikipedia Commons)
Marta Wawrzyn
10.08.2012 15:44, aktualizacja: 14.01.2022 09:26

Jedni twierdzą, że nazywał Ladislaw Starewicz, inni, że Ladislaw Starewitch, jeszcze inni - że Ladislas Starevich. Dla nas to po prostu Władysław Starewicz. Dziś w naszym cyklu gości ktoś wyjątkowy: Polak, który jest jednym z pionierów filmu animowanego. Twórca zapomniany nawet w naszym kraju, a szkoda, bo fascynujący. Zobaczcie kilka jego filmów, z których pierwszy pochodzi z 1912 roku.

Jedni twierdzą, że nazywał Ladislaw Starewicz, inni, że Ladislaw Starewitch, jeszcze inni - że Ladislas Starevich. Dla nas to po prostu Władysław Starewicz. Dziś w naszym cyklu gości ktoś wyjątkowy: Polak, który jest jednym z pionierów filmu animowanego. Twórca zapomniany nawet w naszym kraju, a szkoda, bo fascynujący. Zobaczcie kilka jego filmów, z których pierwszy pochodzi z 1912 roku.

Urodził się 8 sierpnia 1882 roku w Moskwie, ale nie był Rosjaninem. Jego rodzice wywodzili się z polskiej szlachty, ojciec był powstańcem styczniowym ukrywającym się na Litwie. Władysław Starewicz wychował się i młodość spędził w Kownie, gdzie rysował karykatury, fotografował i kolekcjonował owady. Fascynowała go rodząca się kinematografia.

Jako nastolatek na lekcjach w szkole rysował na osobnych kartkach zeszytu małego ludzika w różnych fazach ruchu. Szybkie kartkowanie stron powodowało, że ludzik ożywał. Starewicz wyleciał ze szkoły i dostał wilczy bilet, ponieważ ożywianie ludzika nadmiernie zainteresowało całą klasę.

Człowiek, który ożywił żuki

Entomologia, rysunek i fotografia – te trzy wielkie pasje Starewicza wskazały mu drogę zawodowego rozwoju. Zaczęło się 1910 roku od próby sfilmowania zwyczajów godowych żuków jelonków, te jednak przestawały się ruszać na widok reflektora. Cóż więc zrobił nasz dzisiejszy bohater? Wpadł na makabryczny i jednocześnie genialny pomysł.

Oddzieliłem ich kończyny i rogi od tułowia, potem z powrotem umieściłem je na właściwym miejscu za pomocą cieniutkich drucików. Tak spreparowane lalki z uśpionych żuków ubrałem w kostiumy, buty z cholewami, dałem do ręki rapiery.

A następnie wykonał żukom zdjęcia klatka po klatce, stając się tym samym jedną z osób, które stworzyły animację poklatkową. 100 lat później możemy sobie tylko wyobrazić, jakie to było żmudne i czasochłonne zajęcie.

Reżyser "Walki żuków" poszedł za ciosem i zaczął tworzyć kolejne filmy ze spreparowanymi owadami w rolach głównych. W 1912 roku w Moskwie rozpoczęła się wielka kariera Starewicza. "Piękna Lukanida", czyli kolejny film o żukach-rycerzach, walczących w średniowiecznych strojach o królewną, odniósł gigantyczny sukces.

Jego autor zamieszkał w rosyjskiej stolicy, by dalej tworzyć. Jednym z filmów, które powstały w 1912 roku, jest "Zemsta kinooperatora", opowieść o niewiernych owadach, którą dziś moglibyśmy uznać za całkiem niezłą parodię telenoweli.

Z Moskwy do Paryża

W kolejnych latach Starewicz próbował różnych dróg rozwoju. Reżyserował aktorskie filmy fabularne, kręcił antywojenne groteski, aż w końcu postanowił znaleźć sobie miejsce gdzie indziej. W 1919 roku opuścił Rosję i udał się do Francji, do Paryża.

Tam powrócił do robienia animacji lalkowych, które odnosić zaczęły jeszcze większy sukces niż te z okresu rosyjskiego. Jego nowe filmy były lekkie, łatwe i przyjemne, ale niepozbawione drugiego dna. Większość z nich była satyrą na ustrój polityczny, hierarchię społeczną, Hollywood itp. Okres ten rozpoczął się filmem "W szponach pająka".

Wielka sława i upadek

"Zaczarowany zegar", pełnometrażowa "Opowieść o lisie", "Lew i mucha", seria filmów, których bohaterem był piesek Fetiche (jak "Fetiche podróżnik", którego możecie zobaczyć poniżej). Starewicz zajmował się tym, co lubił, i był doceniany. Dostawał nawet propozycje pracy w USA, ale odmawiał, mówiąc, że dobrze mu w Paryżu.

Lata 20. i 30. to rozkwit kariery Starewicza, stworzył wtedy ponad 20 filmów. Między rokiem 1937 a 1947 nie zrobił ani jednego filmu. Po II wojnie światowej zrealizował już tylko kilka obrazów, takich jak: "Zanzabella w Paryżu", "Kwiat paproci", "Niedziela w Szczebiotkowie" i "Północna karuzela".

Zmarł w 1965 roku, pozostawiając po sobie niedokończony film "Jak pies z kotem", nad którym pracował w ostatnim okresie życia. Choć czasy, kiedy zabijały się o niego studia filmowe, nie były takie odległe, Starewicz był pod koniec życia nędzarzem. Pochowany został na koszt gminy w Fontenay-sous-Bois, gdzie mieszkał i tworzył.

Była to konsekwencja jego życiowych wyborów. Miał mnóstwo propozycji, ale wolał niezależność. Jego ekipę stanowiła rodzina, w szczególności zaś córki, z których jedna robiła dekoracje, a druga często grała w filmach ojca. Razem stworzyli jedyny w swoim rodzaju świat, zamieszkany przez zwierzątka, które uosabiały wszelkie wady, strachy i pragnienia ludzkie.

Nazwisko Starewicza w Polsce wciąż w zasadzie pozostaje nieznane, chętnie za to przyznają się do niego Rosjanie i Francuzi.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)