Cover shooter z pomysłem – recenzja Binary Domain [XO, PS3, PC]

Cover shooter z pomysłem – recenzja Binary Domain [XO, PS3, PC]

Robot czy coś więcej? (Fot. SEGA)
Robot czy coś więcej? (Fot. SEGA)
Piotr Rusewicz
30.06.2012 21:00

Binary Domain to cover shooter. Japoński, dobry cover shooter twórców serii Yakuza. I chociaż nie jest to seria popularna w Polsce, to mnie wystarczyło to za całą rekomendację. Lubicie cyberpunk i dobre shootery? Polubicie Binary Domain.

Binary Domain to cover shooter. Japoński, dobry cover shooter twórców serii Yakuza. I chociaż nie jest to seria popularna w Polsce, to mnie wystarczyło to za całą rekomendację. Lubicie cyberpunk i dobre shootery? Polubicie Binary Domain.

Demo Binary Domain jest zarazem dobre i niedobre – daje mniej więcej pojęcie o mechanice, zasadach i oprawie gry, nie uwzględnia jednak kombinowania z jej systemem, rzeczy, które pojawiają się dalej, oraz całkiem przyjemnej fabuły osadzonej w intrygującym kontekście. Jest względem pełnej wersji nie tylko nudne, lecz również oberwane z tego, co w niej najlepsze, dlatego nie sugerujcie się nim. Binary reklamowano w dużej mierze jako grę, w której można wydawać głosowe komendy towarzyszom, ale to sprawa w istocie mało ważna. Ważne tutaj jest strzelanie oraz scenariusz, emocje i przesłanie.

Świat pod wodą

Laura Bailey w kolejnej dobrej roli (Fot. Poligamia)
Laura Bailey w kolejnej dobrej roli (Fot. Poligamia)

Fabularnie dostajemy ciekawe political ficition, mocno inspirowane Ghost in the Shell, ale pozornie osadzone w stylistyce amerykańskiego filmu akcji. Z tą konwencją łączy się kilka lekko irytujących rzeczy, lecz są także klawi bohaterowie, przyjemne dialogi i sporo dobrze przeprowadzonych klisz. Team Yakuza już od dawna pokazuje, że potrafi przenosić kino do gier, nie bawiąc się przy tym w nadęcie à la David Cage i jego Heavy Rain, a scenariusz jest jednak zaskakujący i ciekawy. Jak to powiedział mój znajomy – film na jego bazie nie obrażałby niczyjej inteligencji. Szczególnie że w grze występuje jeden z najciekawszych wątków miłosnych w grach akcji, a samo jej przesłanie jest ... antyrasistowskie.

Świadomy, kim jest (Fot. SEGA)
Świadomy, kim jest (Fot. SEGA)

Fabuła dotyka tematu postępującej robotyki, imperializmu, zaniku człowieka w maszynie, opowiadając (przynajmniej początkowo) misję zbadania japońskiej fabryki robotów udających ludzi (a co gorsza, niemających pojęcia, że są robotami) przez międzynarodowy zespół do „utrzymywania pokoju oraz balansu na świecie”. To trochę taki cyberpunk revival, jak nowe Deus Ex i nieodżałowane E.Y.E, i fani tych gier powinni interesować się Binary – to dobra rzecz pod względem opowiedzianej historii i dowód na to, że Japończycy wciąż potrafią tworzyć smakowite połączenia.

Reżyseria stoi na wysokim poziomie, a to zarazem kolejna, choćby obok NIER, gra tej generacji, w której sporo szczegółów poznajemy w czasie samej walki – z dialogów, monologów, interakcji z członkami zespołu. W historii nie brakuje też szalonych robotów, psychopatów i konspiracji, jednak to interakcje między bohaterami kradną przedstawienie. To ludzie z krwi i kości postawieni przez maszynami, niebabrzący się we krwi wrogów, a i bez tego odczuwający ciężar walki. Wielkim plusem dla mnie jest to, że będąc na terenie Japonii, Japończycy mówią w swoim języku – nie znają nagle perfekcyjnej angielszczyzny, żeby dobrze rozmawiało się im z naszymi bohaterami. Szczegół, a cieszy.

**Duch w pancerzu? **

(Fot. SEGA)
(Fot. SEGA)

Gra powoli się zaczyna, ale szybko wychodzi na wierzch kilka jej niezaprzeczalnych zalet – dobre strzelanie i spora dowolność rozgrywki. Z wieloma cover shooterami jest problem taki, że walczy się od murku do murku, mając niewielkie pole do popisu ze względu na design leveli.

Tutaj etapy zaprojektowano raczej na zasadzie dużej liczby murów, schodków, skrytek, a broń jest na tyle różnorodna i możemy ją na tyle sami rozbudować, że nie ma problemów z dostosowaniem gry do własnego stylu – także dzięki tarczom, karabinom snajperskim i wielkim działom. Co ważne, z czasem dobieramy sobie  postaci do drużyny i nawet tutaj autorzy złamali pewne konwencje. To świetne rozwiązanie, które przekłada się na dialogi, budowanie wobec siebie zaufania (im wyższe, tym lepiej wykonują nasze rozkazy) i styl rozgrywki – każda z postaci preferuje inny typ uzbrojenia, istnieją także swego rodzaju umiejętności pasywne, które mogą wzmocnić, przyśpieszyć czy poprawić celność postaci.

SEGA uwielbia dawać średnie screeny (Fot. SEGA)
SEGA uwielbia dawać średnie screeny (Fot. SEGA)

Generalnie – leciutki powiew RPG, który marzy mi się w sequelu Vanquisha. Do tego stylistyka niepokazująca już nudnego, zniszczonego, przemęczonego świata to bez wątpienia plus. Etapy są dobrze zaprojektowane, poza początkiem gry różnorodne, dzięki czemu zyskują walki z naprawdę ciekawymi wrogami i bossami atakującymi z różnych stron. Czasami trzeba strzelać, czasami lepiej rzucać granaty, a czasami… skoczyć komuś na głowę – na każdego jest kilka sposobów. W pewnym momencie akcja staje się tak intensywna, że musiałem od gry odpoczywać. Budzi emocje zarówno rozgrywką, jak i fabułą.

Piękne, niebezpieczne kobiety

Bohaterów w sumie nie da się nie lubić, bo to szeroka gama postaci od „typowego żołnierza - brata Bo” przez seksowną i skrytą Faye po nadobowiązkowych bohaterów UK. Dzięki świetnie poprowadzonemu strzelaniu  i dobrej oprawie przez grę przyjemnie się płynie – nie jest to przy tym gra nadęta czy tak schematyczna jak kilku konkurentów, nie ignorujcie jej, bo mnie mile zaskoczyła. Gra szybko nabiera tempa i pokazuje, jak wiele fabuły można włożyć nie w cut-scenki, ale w samo strzelanie, poruszanie się i rozmawianie (chociaż niektóre kwestie bitewne pojawiają się zbyt często).

Nie jestem pewien, jak dobrze działa wydawanie komend głosowych – ja szybko przerzuciłem się na pada, ale czytałem sporo o tym, że system działa. Możliwe, po prostu najwidoczniej mam obrzydliwy akcent i nie będę Was okłamywał – krzyczenie mi nie szło. Podoba mi się natomiast muzyka, która niestety jest często zagłuszana, a której nie można pogłaśniać względem odgłosów otoczenia.

Binary Domain (Fot. SEGA)
Binary Domain (Fot. SEGA)

Binary Domain ma także w miarę przyjemny multiplayer (kooperacja na arenach i walka), kilka ciekawych sekretów i parę miłych ukłonów w stronę literatury, filmu oraz innych gier. Podział na klasy z multi, świetne trofea i sporo do zrobienia w kampanii wpływają jak najbardziej dodatnio na replayability tej gry – jednak niczego mniej nie spodziewałbym się po autorach Yakuzy. Binary Domain wygląda dobrze – nie bardzo dobrze, nie źle, po prostu dobrze. To samo można napisać o designie tej gry, ponieważ ten jest nad wyraz poprawny z kilkoma świetnymi projektami (i średnią okładką).

**Szkoda, wielka szkoda **

Binary Domain (Fot. SEGA)
Binary Domain (Fot. SEGA)

Binary Domain to porażka komercyjna, więc nie doczekamy się raczej sequela. Pozostają ciekawa historia, bardzo dobry gameplay i rozwiązania, które powinny stać się standardem dla gatunku. Binary Domain jest moim numerem dwa jeżeli chodzi o cover shootery z widokiem zza pleców, pięknym pokazem japońskiego cyberpunku. Pierwszy jest oczywiście Vanquish niezastąpionego Platinum Games, ale ważniejsze jest to, że gracze powinni sobie uświadomić, iż ten gatunek to nie tylko Gears of Wars i Uncharted.

Vanquish jest demonem prędkości, geniuszem w projekcie gry nastawionej na pobijanie samego siebie, orgią grafiki i wybuchów oraz najlepszą grą akcji tej generacji. Binary jest powolniejsze, bardziej taktyczne, inne, ale obie pokazują, jak wiele można jeszcze zrobić w tym gatunku. Obie budzą emocje i przywracają wiarę w gry wideo.

Binary Domain Soundtrack "When things explode" HQ

Chociaż Binary Domain ma kilka dziwnych archaizmów w projekcie gry, to dotyczą one raczej elementów, które szybko idą w zapomnienie i występują na początku gry. A gra jest inna, ciekawa, tania. SEGA pokazała, że potrafi robić gry na wzory zachodnie, utrzymane w klimacie wschodnim, jednak niekoniecznie umie je reklamować i sprzedawać. I dlatego ten rynek sporo stracił. Warto, bo to inteligentnie poprowadzony shooter z pomysłem.

Obraz
© [źródło](http://s2.blomedia.pl/gadzetomania.pl/images/2012/06/2315618lrg289313.jpg)

PS Gra ukazała się na PC, Xboxa 360 i PS3. Przyznam ze smutkiem, że na PC nie ma sensu grać na klawiaturze i myszy, ale gra oczywiście obsługuje wszelkiego rodzaju pady (a z Xpadderem to już w ogóle wszystkie ;)).

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)