W sieci już od dłuższego czasu pełno jest informacji o problemach z 360-ką. Ostatnio pisał o tym Michał, a jakby tego było mało wczoraj nasz redakcyjny kolega spotkał się oko w oko z "popularnym" Ring of Death. Na szczęście w jego przypadku wystarczył restart konsolki Microsoftu, ale wierzcie mi, że Kismethowi przez tę chwilę zdecydowanie nie było do śmiechu.
W sieci już od dłuższego czasu pełno jest informacji o problemach z 360-ką. Ostatnio pisał o tym Michał, a jakby tego było mało wczoraj nasz redakcyjny kolega spotkał się oko w oko z "popularnym" Ring of Death. Na szczęście w jego przypadku wystarczył restart konsolki Microsoftu, ale wierzcie mi, że Kismethowi przez tę chwilę zdecydowanie nie było do śmiechu.
Z przykrością należy stwierdzić, że w ogromnej liczbie przypadków po pojawieniu się *Ring of Death *(diody wokół włącznika świecą się na czerwono, oznacza to problemy z konsolą) wiele egzemplarzy zamiast spokojnie służyć użytkownikom trafia do serwisu.
Długo można gdybać o tym, dlaczego tak jest. Ja jednak wolę skupić się na faktach, a są one takie, że Microsoft wreszcie wziął sobie do serca problemy graczy i przedłużył gwarancję 360-ki. Od teraz zarówno każdy nowy, jak i sprzedany wcześniej Xbox posiada 3-letnią, a nie jak dotychczas 2-letnią gwarancję.
To naprawdę dobra wiadomość. Szkoda tylko, że to ciągle półśrodek, a nie prawdziwe rozwiązanie problemu. Z drugiej strony trzy lata to ogrom czasu. Być może ktoś w Microsofcie wyszedł z założenia, że w tym czasie wszystko, co w 360-ce mogło się popsuć na pewno się popsuje. Serwis wymieni odpowiednie części, a użytkownik będzie spokojnie cieszył się ze swojej konsoli. Temu komuś redakcyjnie gratulujemy poczucia humoru.