Diablo spotyka Fallouta w Szwecji, czyli recenzja gry Krater [PC]

Diablo spotyka Fallouta w Szwecji, czyli recenzja gry Krater [PC]

Piękny, zniszczony swiat (Fot. Krater Game)
Piękny, zniszczony swiat (Fot. Krater Game)
Piotr Rusewicz
16.06.2012 21:00

Krater jest intrygującym miksem „diablowca” z „balduroidami” osadzonym dodatkowo w interesującej stylistyce. W końcu niecodziennie dostajemy hack & slasha, w którym prowadzimy trzy postaci naraz, na dodatek rozgrywającego się w kraterze w postapokaliptycznej Szwecji pełnej kolorów i mutantów, prawda?

Krater jest intrygującym miksem „diablowca” z „balduroidami” osadzonym dodatkowo w interesującej stylistyce. W końcu niecodziennie dostajemy hack & slasha, w którym prowadzimy trzy postaci naraz, na dodatek rozgrywającego się w kraterze w postapokaliptycznej Szwecji pełnej kolorów i mutantów, prawda?

W wielu, wielu „balduroidach” irytowała mnie walka, która kojarzyła mi się z jakimś małym, niedorobionym RTSem. Tak, powiedziałem to, niech zginę w piwnicy z głodu! W wielu hack & slashach do pasji doprowadzało mnie stukanie w kółko w jeden przycisk celem usieczenia setek wrogów. Tak, napisałem to, niech mnie, tego co się nie zna, a pisze! Krater, paradoksalnie łącząc te dwa typy zabawy, stworzył mieszankę, która mnie mocno przyciągnęła.

Krater pełen zła

Niezależny RPG od dawien dawna przykuwał moją uwagę ze względu na stylistykę. Historia opowiada coś tam o Kraterze i coś tam o wielkim świecie, po wielkiej wojnie, jednak nie jest najważniejsza częścią gry. Fabuła generalnie mnie nie porwała i szybko przestałem ją śledzić, jednak ani razu nie zgubiłem się przy questach, co jest dowodem na dobrze zaprojektowany dziennik. Generalnie historia jest przeciętna i na całe szczęście zupełnie nieważna, za to hardo nawiązująca do filmu, książki i innych gier wideo już na początku witając nas mocnym kacem. Krater to przede wszystkim zadania – a tych jest sporo i są ciekawe.

Krater jest ciągle poprawiany, a twórcy współpracują z graczami
Krater jest ciągle poprawiany, a twórcy współpracują z graczami

Wpływ na to ma walka, którą rozegrano przednio. Otóż nasza drużyna składa się z trzech pachołeczków, należących do różnych klas – możemy kupować innych członków drużyny, ale generalnie, podstawową można określić jako wojownik, medyk i strzelec. Najciekawszą rzeczą jest to, że nie walczymy bezpośrednio – nasi bohaterowie atakują cel automatycznie, a my po prostu kierujemy nimi, żeby nie obrywali oraz używamy ich umiejętności specjalnych i przedmiotów. Walka pozwala na kreatywność, bo możemy tworzyć combosy skilli/czarów – rzucać granatem we wrogów w polu spowalniającym, podpalać wyniszczonego atakami fizycznymi mutanta, ratować osłabionego strzelca wojownikiem etc. Kombinowania jest więcej niż w przeciętnej grze gatunku co mi się bardzo dobrze widzi. Przeszkadza natomiast fakt, że kamera z lotu ptaka skupia się bardziej na postaciach, niż na drodze przed nimi, ale szybko można się do tego przyzwyczaić.

Cerebro, wesoły pan (Fot. Krater Game)
Cerebro, wesoły pan (Fot. Krater Game)

Chociaż początkowo, na normal, Krater wydaje się tytułem prostym, to wejście do trudniejszego lochu (co ciekawe, są oznaczane poziomem ku naszej wygodzie) lub gra na hard mode powoduje moc wrażeń – czasami tych negatywnych. W grze na wyższych poziomach trudności występuje „stała śmierć”, gra wymaga zręczności i sensownego używania surowców. Dzięki temu rozgrywka się nie nudzi – bo liczne ustawienia kupowanej drużyny, wrogowie, ilości misji idą w setkach. W zasadzie bez problemu w grze można spędzić 50 godzin i nie zrobić jeszcze wszystkiego, a jak każdy dobry hack & slash tytuł bardzo wciąga.

Obraz

Szwecja pełna zła

Levelowanie pozwala nam wszczepiać dodatkowe implanty i boostery – to one w postaci zdolności pasywnych i aktywnych oraz lepsza broń w zasadzie decydują o rozwoju i sile postaci. Chociaż w sumie gameplay wciąż się sprowadza do sieczenia i lootowania stworów, to dzięki ciekawym lokacjom, różnorodnym układom drużyn i motywacji w postaci zadań (co innego uciec masę goblinów bo tak, co innego w formie questu) daje chęć potrzebną do parcia na przód. Należy też uważać na umieranie – to zostawia na nas rany obniżające nam statystyki, co może skończyć się „śmiercią definitywną”. Trochę denerwujący jest interfejs, który czasami płata nam figle i momentami jest zbyt przeładowany informacjami dla własnego dobra, ale da się do tego przyzwyczaić.

(Fot. Krater Game)
(Fot. Krater Game)

Pomiędzy lokacjami podróżujemy na mapie świata (co bardzo przypomina stare Fallouty), przesuwając się jako kursorek – napotykamy walki losowe, losowe wydarzenie, czy specjalnych handlarzy, więc nie nudzimy się. I przyznam, że w grze są dziesiątki rzeczy do zrobienia, a przecież autorzy będą ciągle ją rozwijać. W chwili obecnej w grze nie ma kooperacji, ale mamy się jej niedługo doczekać – podobnie jak nowych klas/postaci, zadań i poprawek. Krater już jest dobry, a będzie się jeszcze rozwijał, co jest przyjemną odmianą od gier z zalewem DLC. Duże lochy, trudne walki, liczne zadania, różnorodne drużyny. To w sumie prosta w budowie gra, która wciąga jak diabli.

Dobrze, że przetrwały bary
Dobrze, że przetrwały bary

Grafika jest ładna i kolorowa – nie ma tutaj nudnego, brzydkiego świata, znanego z konkurentów. Otwarty świat, dynamika walki oraz soczyste kolorki to mocne strony tej gry. Naprawdę miło jest zobaczyć post-apo, które jest barwne, pełne fauny i flory, robotów, ludzi, życia! Grafika generalnie przypomina mi Red Alert 3, co nie jest niczym złym. Krater w zasadzie estetycznie zrobił na mnie lepsze wrażenie niż najnowsza gra Blizzard, czy Path of Exile, z gier blisko osadzonych pod względem zabawy. Ważna sprawa – gra nie chodzi na XP i niższych Windowsach, do tego wymaga karty z obsługą DX 10, w chwili obecnej w przygotowaniu jest polska wersja językowa gry. Co prawda autorzy obiecują popracować nad kompatybilnością, ale z tym może być różnie. Gra nie ma pełnego voice actingu, zmuszając nas do czytania, co mi jednak nie przeszkadzało. Muzyka jest natomiast bardzo przyjemna, stonowana, różnorodna, pasująca do tła.

(Fot. Krater Game)
(Fot. Krater Game)

Tania, dobra, inna

Krater jest inny. Początkowo myślałem o nim „Borderlands spotyka Diablo III i fetyszystów masek przeciwgazowych”, ale później udało mi się dostrzec czym naprawdę Krater jest. A jest grą z nielicznymi problemami, która ma ogromny potencjał. W chwili obecnej widać, że dostajemy grę, która nie została skończona, ale skończona będzie – Krater wyszedł na rynek ciutkę za wcześnie, dlatego, że autorom kończyły się fundusze. Jednak nawet w obecnej formie, po powolnym i lekko nudnym początku, jest ciekawym, różnorodnym, dobrze zaprojektowanym hack & slashem. I dobrze, bo ten podgatunek RPG potrzebuje gier różnych – chociaż Krater nie jest moim spełnieniem marzeń o nim, to bez wątpienia jest tytułem wartym świeczki. Nowy LineAge, seria Warriors, Krater – tak dla mnie wygląda przyszłość tego gatunku.

Krater to piękne miejsce... (Fot. Krater Game)
Krater to piękne miejsce... (Fot. Krater Game)

Sieciowe prezentacje tej gry są dla niej krzywdzące – to nie jakaś tam dziwna niezależna gierka, lecz tytuł mogący konkurować z normalnymi, wysokobudżetowymi pozycjami o mocnym marketingu. Szwedzki tytuł to trochę Borderlands, trochę Diablo, trochę Baldur’s Gate i  przede wszystkim odrobinę  Fallout. A mimo wszystko gra z własną tożsamością – zaryzykujcie, bo możecie się bardzo pozytywnie zaskoczyć.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)