Polowanie na hazardzistów. Bot Ministerstwa Finansów zbiera dane polskich graczy

Polowanie na hazardzistów. Bot Ministerstwa Finansów zbiera dane polskich graczy

Polowanie na hazardzistów. Bot Ministerstwa Finansów zbiera dane polskich graczy
Łukasz Michalik
22.01.2015 08:09, aktualizacja: 10.03.2022 10:36

Gdzie kończy się urzędnicza dociekliwość, a zaczyna naginanie prawa i nękanie obywateli? Polskie Ministerstwo Finansów zostało przyłapane na próbie zdobycia danych internautów, korzystających z jednego z serwisów pokerowych. W tajemnicy rozpoczęli polowanie na hazardzistów?

Hazard w Internecie

Hazard w Polsce ma pecha – obowiązujące obecnie przepisy to efekt wyjątkowo niechlujnie przygotowanej ustawy, której towarzyszyła niesławna afera hazardowa. Jak każde głupie, oderwane od rzeczywistości prawo, również i te regulacje nie spełniają swojej roli, a gracze znaleźli sposób, aby je obejść.

W przypadku pokera oznacza to przede wszystkim grę online na stronach, obsługiwanych przez firmy zarejestrowane poza granicami Polski. Nie pochwalam lekceważenia ani obchodzenia prawa. Chodzi mi jednak o podkreślenie faktu, że walcząc z różnymi hazardowymi patologiami ustawodawcy przesadzili i zepchnęli do podziemia rzeszę ludzi, tworząc sytuację, w której hazard i tak kwitnie, będąc przy okazji jawną kpiną z prawa.

Obraz

Prowadzi to do sytuacji, w której rzesza 800 tys. polskich, grających online pokerzystów (dane stowarzyszenia Wolny Poker) to potencjalni przestępcy, a zarazem łatwy cel dla różnych instytucji, jak choćby Służba Celna, która jeszcze w 2013 roku wytypowała tysiące graczy, podejrzewanych o to, że w czasie rozgrywek online wygrali i osiągnęli zysk.

Ministerialne boty w akcji

Kilka dni temu Alexandre Dreyfus z serwisu Thehendonmob.com, zawierającego dane pokerzystów z całego świata, poinformował, że bot, uruchomiony na serwerze polskiego Ministerstwa Finansów skanuje dane użytkowników.

Obraz

Trudno mówić tu o kradzieży. Nie było to żadne włamanie, nikt nie złamał żadnych zabezpieczeń, nie wyłudzał ani nie wszedł podstępem w posiadanie niejawnych informacji. Wątpliwe wydają mi się również stwierdzenia, że podczas zdobywania danych złamano prawo.

Obraz

Wygląda na to, że polskie ministerstwo zaczęło wykorzystywać mechanizmy big data do namierzenia Polaków, grających z terytorium Polski w zagranicznych serwisach. W tym konkretnym przypadku akcja prawdopodobnie nie przyniosła sukcesu - Ministerstwo Finansów pobrało prawdopodobnie bezwartościowe dane, które przygotowali z myślą o takiej właśnie sytuacji administratorzy serwisu pokerowego.

W oficjalnym komunikacie ministerstwo było raczej lakoniczne. Jego biuro prasowe przesłało jedynie krótki komunikat:

Służba Celna wyjaśnia, że dane osobowe uczestników nielegalnych gier hazardowych organizowanych w Internecie pozyskiwane są od innych, uprawnionych do tego służb pod nadzorem prokuratora. Otrzymane dane wykorzystywane są w postępowaniach prowadzonych wobec osób, które złamały prawo i brały udział w bezprawnie organizowanych grach hazardowych. Jednocześnie zapewniamy , że Służba Celna nie podejmowała, nie podejmuje i nie będzie podejmować niezgodnych z prawem działań mających na celu pozyskanie danych osobowych.

Big data – czas się bać

Bez satysfakcji stwierdzę w tym miejscu „a nie mówiłem?” Kilka miesięcy temu w artykule „Inwigilacja, jakiej jeszcze nie było. Coca-Cola skanuje nasze zdjęcia. Wszystkie!”opisywałem działania polskiej firmy, która stworzyła narzędzie marketingowe, pozwalające na masowe przetwarzanie publicznie dostępnych informacji. Twórcy tamtego rozwiązania mocno skrytykowali wówczas mój punkt widzenia, oskarżając o hejtowanie wspaniałego, polskiego wynalazku.

Minęło kilka miesięcy i okazuje się, że choć mechanizm działania jest zupełnie inny (w tamtym przypadku chodziło o analizę obrazów), to wspólna jest idea – wykorzystanie możliwości przetwarzania gigantycznej ilości informacji do wyłowienia spośród setek tysięcy pozornie anonimowych ludzi jednostek, spełniających określone kryteria.

Obraz

Ichtiolodzy, badający zachowania ryb doszli do wniosku, że formowanie przez nich wielkich ławic sprawia, że poszczególne osobniki – jako część liczącej tysiące innych ryb całości – mają większe szanse na przeżycie, niż gdyby pływały samodzielnie.

Przez długie lata zasada ta obowiązywała również w przypadku ludzi, jednak czasy, gdy tłum zapewniał bezpieczeństwo, już dawno się skończyły. Przynależność do liczącej miliony osób społeczności wcale nie oznacza, że jesteśmy anonimowym rekordem w jakiejś trudnej do ogarnięcia bazie danych – rozwój mechanizmów big data to tak naprawdę requiem dla naszej prywatności. Rozumieją to już nawet urzędnicy.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)