Hindus i Westerplatte. Jak niektórzy zachwycili się grą, która na to nie zasługuje

Hindus i Westerplatte. Jak niektórzy zachwycili się grą, która na to nie zasługuje

Hindus i Westerplatte. Jak niektórzy zachwycili się grą, która na to nie zasługuje
Adam Bednarek
15.03.2015 11:27

Jeśli ktoś zagraniczny nas pochwali, pękamy z dumy i stroimy się w piórka. Kiedy jednak musimy wypromować samych siebie: nie dajemy rady. Dowodem na to jest gra Warfront Defenders i katowicka e-sportowa impreza IEM.

Jeśli wiedza o Polsce wszystkich mieszkańców Indii jest tak dobra, jak Satyajita Chakrabortya, to chyba czas stworzyć nową wersję powiedzenia: “Polak, Hindus - dwa bratanki”. Satyajit Chakraborty nie dość, że wie, gdzie leży Polska, to jeszcze bardzo dobrze zna naszą historię. Swoją wiedzą popisuje się tworząc grę Warfront Defenders - rozgrywającą się między innymi na Westerplatte.

Zanim jednak złapiecie się za głowę z wrażenia i zaczniecie - tak jak na początku ja - zastanawiać się, dlaczego Hindus może taką grę zrobić, a Polakom jakoś się nie spieszy, spójrzcie jak ona wygląda:

Obraz
© http://www.warfrontdefenders.com/

Jeżeli Polacy mieliby robić takie gry o naszej historii, to lepiej niech dadzą sobie spokój.

Tymczasem o grze Hindusa zrobiło się u nas całkiem głośno. Odkrył ją Wykop, portal rozrywka.trojmiasto.pl zrobił z twórcą wywiad, o grze wspomniał nawet facebookowy profil Muzeum Westerplatte. Jest to jakiś sukces, trzeba przyznać.

To na pewno sympatyczna ciekawostka: ktoś interesuje się naszą historią, tragiczne wydarzenia naszego kraju są dla niego inspiracją. Miłe. Ale litości - nie róbmy szumu wokół gry, która wygląda tragicznie i poza ciekawym miejscem akcji nic ze sobą nie wnosi!

Warfront Defenders to taki growy Sabaton. Bardzo przeciętny zespół zdobył w Polsce rozgłos tylko dlatego, że śpiewał o naszej historii. To samo jest z tą prostą, złą, nudną grą.

Usłyszeliśmy o niej, bo Hindus wie o tym, co wydarzyło się na Westerplatte. Połechtał naszą dumę narodową, więc my odwdzięczamy mu się , robimy promocję i wywiady. Przykro mi, ale Warfront Defenders swoim wykonaniem na to nie zasługuje.

Wystarczy powiedzieć, że Polska jest fajna, wrzucić do gry polską flagę, a naród głupieje, że zagranica docenia. Czekam, aż kolejni twórcy zaczną ten patent wykorzystywać. Chcesz, żeby o tobie pisali, zrobili z tobą wywiad? Pochwal Polaków w swojej twórczości, nawet jeśli jest słaba. Jakie to proste!

To bardzo przykre, bo pokazuje, jak niedowartościowani Polacy są. W związku z tym będą łapać się byle czego, by poczuć się zauważonym i wyróżnionym.

Oczywiście gdybyśmy wcześniej zadali pytanie: “dlaczego rodzimi twórcy nie robią gry rozgrywającej się w Gdańsku”, to ludzie łapaliby się za głowę i dziwili się, że ktoś może wpaść na taki głupi pomysł. “Kogo my interesujemy, gry muszą się sprzedać” i tak dalej, i tak dalej.

Sabaton - Uprising PL (polskie napisy)

Ale kiedy Hindus ten pomysł zrealizuje - super, wreszcie ktoś o nas powiedział! I nieważne, że zrobił to w fatalnym stylu. To jest nasz problem: czekamy na innych, sami nie potrafimy.

I dowodem na to jest nie tylko Warfront Defenders. Właśnie trwają finały IEM. Na początku imprezy doszło do nieprzyjemnego incydentu - hotel, w którym nocowała jedna z ekip, został splądrowany przez złodziei.

Obraz

Na Wykopie znalezisko o tym miało prawie tysiąc głosów. Z kolei znalezisko o ceremonii otwarcia miało niecałe 500 “wykopów”, a to o tłumach - prawie 230. Różnicę widać gołym okiem. Co się sprzedaje? Tylko wpadka. Nasze sukcesy są mniej ważne.

Smutne były komentarze. Według “typowego Polaka” zostaniemy zapamiętani jako kraj złodziejaszków, że to wielki wstyd, że nikt IEM dobrze wspominać nie będzie.

Takie incydenty zdarzają się wszędzie, na dużo większych imprezach niż IEM. Ale tylko Polak musi przepraszać za to, że żyje, że coś takiego się stało i najchętniej spaliłby się ze wstydu i zniknął z mapy świata.

IEM 2015 Katowice Opening Ceremony

Pal licho kolejki chętnych, tłumy na trybunach, świetną atmosferę, kapitalną organizację. To wszystko pójdzie na marne - według niektórych - bo przytrafiło się nam coś, co przy tak dużych wydarzeniach zdarza się wielu innym. Ale tylko my mamy za to oberwać i na tym cierpieniu chcemy się skupić.

Oczywiście przejdzie to nam, gdy niemiecki, brytyjski lub amerykański gracz zachwyci się imprezą. Wtedy dopiero dojdzie do nas, że IEM to jednak sukces.

Niestety, to "typowo polskie" podejście, którego nawet w Sieci nie potrafimy się wyzbyć. A teoretycznie powinno nam być łatwiej.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)