Jednolite ceny gier w całej Unii Europejskiej? Głupota! Zajmijmy się problemem wersji językowych

Jednolite ceny gier w całej Unii Europejskiej? Głupota! Zajmijmy się problemem wersji językowych

Zdjęcie flag pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie flag pochodzi z serwisu shutterstock.com
Adam Bednarek
04.08.2015 18:28, aktualizacja: 10.03.2022 10:09

Komisja Europejska proponuje: niech mieszkańcy Unii Europejskiej płacą za gry (a szerzej: cyfrowe treści) tyle samo, bez względu na to, w którym członkowskim kraju mieszkają.

Wspólne ceny gier w UE

Teoretycznie nam to różnicy nie zrobi. Skorzystają być może Brytyjczycy (dla porównania: cyfrowy Wiedźmin 3 na PC kosztuje u nich w przeliczeniu na złotówki 194 zł, w Niemczech, gdzie płaci się euro, 182 zł), ale na pewno nie my. Dlaczego?

Bo i tak w cyfrowej dystrybucji płacimy tyle samo, co Europejczycy zarabiający w euro. Na PlayStation Network tak jest:

Obraz

Na Steam:

Obraz

Xbox Live:

Obraz

A nawet na “polskim” gog.com:

Obraz

Albo płacimy tam w euro, albo ceny przelicza się według kursów, dostosowując je do zachodnich standardów. Nieważne, że mieszkamy w Polsce, płacimy jak Niemiec czy Francuz. Komisja Europejska chce więc rozwiązać problem, który tak naprawdę nie istnieje. To już działa.

Płacimy w euro, mamy to samo

Nie chodzi tu tylko o ceny. Dostajemy te same produkty, co inni obywatele państw Unii Europejskiej. Może się więc wydawać, że pomysł Komisji Europejskiej to sztuka dla sztuki. Pokazanie, że organ istnieje, działa, tworzy. A że to bez sensu? No cóż, kto by się tym przejmował.

Jest jednak jeden powód, przez który zamiary Komisji Europejskiej nie wydają się niepotrzebne, a głupie. Bywa tak, że niektóre gry w cyfrowej dystrybucji są tańsze na Xbox One niż na PlayStation 4. Dlaczego tak się dzieje? Tłumaczył mi to przedstawiciel Microsoftu:

W kwestii potencjalnych obniżek cen gier w wersjach cyfrowych, proces ten ma już miejsce, jako wynik wprowadzenia rozliczeń za zakup gier w sklepie Xbox Games w walucie lokalnej. Zmiana systemu płatności pozwoliła na dostosowanie cen do naszego rynku, dzięki czemu niektóre gry można znaleźć taniej w wersji cyfrowej, niż na sklepowej półce

Niestety - pomysł Komisji Europejskiej będzie skutkować tym, że coś takiego jak “rynek lokalny” przestanie istnieć. Będziemy jednym, wielkim, wspólnym tworem. Z jednymi, wspólnymi cenami. Czyli dla nas to bardzo niekorzystna wiadomość.

Zyskują wydawcy

To na pewno lepsza informacja dla wydawców i sprzedawców, którzy na różnicach w kursach walut często tracą. Dlatego też solą w ich oku są tak zwane keyshopy - czyli handlarze sprzedający legalne kody cyfrowych gier. Tyle że z innych krajów, gdzie gra kosztuje mniej. Wydawca nie zarabia, bo Polak zamiast kupić grę u siebie - płacąc niemal jak w euro - kupuje wersję z Rosji. Stworzenie “wspólnego” rynku jest więc kolejnym krokiem w stronę tego, by odgrodzić się od innych i stworzyć własne, jednolite zasady.

Zdjęcie euro pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie euro pochodzi z serwisu shutterstock.com

Ja jestem na nie i naprawdę nie rozumiem, czemu Komisja Europejska zajmuje się takimi sprawami. Jeżeli chce pójść na rękę graczom, to niech stworzą przepisy, które spowodują, że w każdym kraju Unii Europejskiej gra musi ukazywać się w obowiązującym języku. Podobnie niech sprawa ma się z usługami czy cyfrowymi sklepami - gog.com do dzisiaj nie jest dostępny w języku polskim!

No, ale to raczej nie przejdzie, bo trochę się kłóci z wizją jednego, wspólnego rynku. Z jednym, wspólnym językiem urzędowym...

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)