Technologia wreszcie zyskała ludzką twarz?

Technologia wreszcie zyskała ludzką twarz?

Zdjęcie robota pochodzi z serwisu shutterstock.com.
Zdjęcie robota pochodzi z serwisu shutterstock.com.
Michał Puczyński
08.08.2015 11:14

Otwieram serwisy informacyjne... i nic. Włączam telewizję... i nic. Słucham rozmów rodziny i znajomych... i ciągle nic. Nikt nie straszy mnie technologią. Coś przegapiłem?

Skończyła się pewna era, ale jakoś mi to umknęło. Kiedy konkretnie ludzie oswoili się z technologią? Kiedy winą za masakry w USA przestano obarczać gry wideo? Kiedy filmy s-f przestały traktować o zabójczych maszynach? Kiedy matki przestały wrzeszczeć „nie siedź tak długo przy komputerze”?

No bo spójrzcie: w 1984 gatunek reprezentował Terminator, w którym maszyny chcą zniszczyć ludzkość. W 1986 – Star Trek IV: o tym, że rozwinęliśmy się za bardzo, na dodatek kosztem innych organizmów, i obca cywilizacja chce nas za to zgładzić. 1990 – Pamięć absolutna, czyli technologia robi nam wodę z mózgu. 1993 – Park Jurajski; bawienie się w boga grozi pożarciem przez dinozaury. 1995 – Gatunek; zabawa w genetykę może być kiepskim pomysłem. 1999 – Matrix; maszyny znów zniszczyły ludzkość.

Takie czasy

„Współczesne science-fiction jest jedyną formą, która rozważa naturę zmian, z jakimi się mierzymy”, jak powiedział Isaac Asimov. Innymi słowy: s-f jest gatunkiem odzwierciedlającym obawy danej epoki. Co prawda Asimov miał na myśli literaturę, ale nie bądźmy uprzedzeni do innych mediów. W dobie technologicznego boomu i otwierających się możliwości autorzy boją się przekroczenia granicy moralności i zdrowego rozsądku.

To zresztą nic nowego; strach zapanował już na początku ubiegłego stulecia. W 1928 David Keller opublikował opowiadanie „Bunt pieszych” (The Revolt of the Pedestrians) – o świecie, w którym dominują ludzie scaleni z samochodami, a „piesi” to pół-dzikie plemiona zagrożone wymarciem. Jeszcze lepszy był tekst „Maszyna staje” (The Machine Stops) E.M. Forstera z 1909 r. – o ludziach żyjących w jednoosobowych celach, komunikujących się wyłącznie za pomocą... no cóż – Internetu, a przynajmniej jego wczesnego wyobrażenia. Maszyna żywi, pielęgnuje, utrzymuje ludzkość przy życiu. Maszyna jest bóstwem. Co będzie, jeśli stanie?

Ten widok musiał budzić przerażenie
Ten widok musiał budzić przerażenie© Public domain

Technologia nieustannie budziła strach, ale z biegiem czasu oswojono się z jednymi rozwiązaniami i zaczęto się obawiać kolejnych. Kiedyś niepokoiło wykorzystywanie wynalazków w wolnych od nich dziedzinach życia. Parę lat temu motywem przewodnim „ostrzegawczego” s-f była natomiast sztuczna inteligencja, klonowanie, tworzenie nowych i przywracanie wymarłych gatunków. Kiedy Kasparov dostawał wciry od Deep Blue, a podstawami wiary chrześcijańskiej trzęsła owieczka Dolly, ludzkość bała się utraty kontroli nad technologią. A dziś?

Nie jest tak źle

Zajrzyjmy do serwisów informacyjnych. W 2012 r. nastolatek Adam Lanza zamordował 28 osób w szkole podstawowej w amerykańskim Newtown. Media zrzuciły winę na wolny dostęp do broni, a gry wideo zaatakowała głównie... facebookowa społeczność, a raczej jej niewielka część. Okazało się bowiem, że Lanza „polubił” profil Mass Effect, na którym szybko pojawiły się komentarze typu „macie krew na rękach”.

Także w 2012 australijski komisarz policji zajmujący się przestępstwami nieletnich zasugerował, że byłoby mniej kłopotliwej młodzieży, gdyby nie brutalne gry wideo. Media wzruszyły ramionami. Rok wcześniej Anders Breivik zabił 77 osób w dwóch atakach terrorystycznych, i choć wspominano o jego zamiłowaniu do Call of Duty czy World of Warcraft, to obeszło się bez skandalu. Nowszych incydentów z grami na drugim planie – jak na razie – brak.

A przypominacie sobie lata 90? Kojarzycie Jacka Thompsona? Pamiętacie, jak często padał tytuł Doom w kontekście masakry w Columbine? Polityczne debaty w Ameryce i światowych mediach po premierze Mortal Kombat? Nie będę niepotrzebnie drążył. Pozwólcie tylko, że zacytuję samego Billa Clintona: „gry wideo jak Mortal Kombat, Killer Instinct i Doom, w które obsesyjnie grali dwaj młodzi ludzie, którzy odebrali tak wiele żyć w Littleton, sprawiają, że nasze dzieci stają się aktywniejszymi uczestnikami symulowanej przemocy”. Czy dziś kogoś wzruszają podobne słowa?

Nic zdrożnego
Nic zdrożnego© Midway / FoxHand, Youtube

Gry przestały być dyżurnym chłopcem do bicia, podobnie jak „ostra muzyka”, która jeszcze w latach 80. była uznawana za narzędzie szatana. Teraz branża jest obwiniana raczej o promowanie nierówności społecznych albo zdeformowanego wizerunku kobiet. Też fajnie, ale to już nie problem technologii, a wrażliwości artystycznej.

Własne podwórko

Zastanawiając się nad odbiorem technologii przez statystycznych Kowalskich, warto spojrzeć na własne podwórko. Anegdotka: w zamierzchłych czasach miałem kumpla, któremu rodzice pozwalali spędzać przed komputerem godzinę dziennie. Kolega nie wykorzystywał tego czasu tylko na granie. Bawił się programami graficznymi, dźwiękowymi i takimi tam dziwnostkami, które wpadały w ręce wraz z krążącym po osiedlu stosikiem pirackich płyt.

W każdym razie: faceta interesowały komputery, i to od tej strony, z którą mogła wiązać się kariera. Tylko że jego starzy po prostu bali się technologii. „Nie czytaj przy sztucznym świetle, bo zniszczysz oczy”, „nie siedź blisko telewizora”, „za dużo czasu spędzasz przed komputerem” - wtedy to była normalka. No i kolega odpuścił, bo nie mógł rozwijać swoich zainteresowań.

W zamierzchłych czasach to było zabawne
W zamierzchłych czasach to było zabawne© ...Internet?

Dziś dzieciaki siedzące na krawężniku nie tylko gadają o Minecrafcie, ale jednocześnie grają w niego na tabletach. Uczelnie otwierają kierunki „projektowanie gier”. Gry są w mainstreamie. Technologia, nawet służąca rozrywce, przestała straszyć. Więcej – stała się respektowana!

I dobrze

Dziś opowiadanie Kellera o ludziach-samochodach jest uroczą, bzdurną ramotką. Współczesnemu człowiekowi trudno zrozumieć, jak można było tak bardzo obawiać się rozwoju rynku motoryzacyjnego. Samochód to obecnie element otaczającej rzeczywistości, i to tak ważny, że nie potrafimy wyobrazić sobie życia bez niego. Forster ze swoją wszechmocną maszyną jest bardziej aktualny, ale jego wizja totalnego uzależnienia od technologii też wydaje się naiwna i nieżyciowa.

Nie straszą nas literaci, nie boją się też filmowcy. Kojarzycie Ex Machina? Ten film, w którym źli ludzie chcą zniszczyć dobrego robota? Albo Chappie? Ten film, w którym źli ludzie chcą zniszczyć dobrego robota? Her, w którym facet zakochuje się w sztucznej inteligencji? Pacific Rim, gdzie technologia jest jedyną nadzieją ludzkości? Nie przypominam sobie filmu z ostatnich lat, który stawiałby tezę, że „postęp to zagrożenie”. Wyjątkiem jest nowy Terminator, ale to upudrowany trup, o którym świat zdążył już zapomnieć.

TriStar
TriStar© Reakcja widzów na Terminatora Genisys

Technologia jest z nami na tyle długo, że zdążyliśmy do niej przywyknąć, i być może lepiej rozumiemy jej metody i cele. Nawet ten jeden, jedyny czekający nas przełom – sztuczna inteligencja – nie budzi już większych emocji.

Wiemy, rozumiemy

Specjalista od robotyki Rodney Brooks twierdzi, że ludzie obawiający się złowieszczej SI nie rozumieją, co oznacza, że komputer „myśli”. „Myślenie” w tym przypadku nie oznacza bowiem knucia zagłady, ale umiejętność rozwiązywania problemów w kreatywny sposób, na podstawie obserwacji i doświadczeń... i różne takie. Bo tak naprawdę, jak zauważa John McCarthy z wydziału informatyki Uniwersytetu Stanford, nie potrafimy nawet ogólnie scharakteryzować procedur obliczeniowych, które składają się na „inteligencję”. Czy ludzkość wreszcie zdała sobie z tego sprawę?

A może to postęp wyhamował na tyle, by złagodzić nasze lęki? Przypominam, że akcja Łowcy androidów rozgrywa się w jakże odległej przyszłości roku 2019. W latach 80. wydawało się całkiem prawdopodobne, że w ciągu 40 lat dorobimy się apokaliptycznych technokrajobrazów, żywych robotów i latających samochodów. Postęp jednak zwolnił, a jednocześnie okazało się, że nie musi być brzydki, energożerny, ani wiązać się tylko ze zniszczeniem.

Wyjątek: Fiat Multipla
Wyjątek: Fiat Multipla© Public domain

Oczywiście to wszystko nie oznacza, że przeciwników technologii już nie ma. Co jakiś czas pojawiają się takie teksty, jak ten z news.com.au, którego teza brzmi: smartfony nas ogłupiają, zatracamy przez nie zdolność analitycznego myślenia. Jest tylko jeden problem. Badanie, na którym oparto artykuł, prowadzi do wniosku, że niektórzy ludzie mogą preferować wyszukiwanie rozwiązań na smartfonie zamiast analitycznego myślenia - ale smartfony nie zmieniają człowieka. To ludzie kierujący się intuicją wybierają taki sposób radzenia sobie z problemami. Albo, mówiąc dosadnie: technologia nie ogłupia; to głupi człowiek zbytnio na niej polega.

W samej technologii nie ma nic złowieszczego. Fajnie, że większość to zrozumiała.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)