"Życie jest krótkie, zafunduj sobie romans". Tylko później się głupio nie dziw

"Życie jest krótkie, zafunduj sobie romans". Tylko później się głupio nie dziw

Kto boi się ujawnienia danych z Ashley Madison?
Kto boi się ujawnienia danych z Ashley Madison?
Łukasz Michalik
22.08.2015 15:13

Ashley Madison to serwis randkowy. Został założony z myślą o osobach w związkach, które szukają okazji do skoku w bok. Z okazji postanowili skorzystać również politycy. Tylko dlaczego teraz ludzie dziwią się, że ktoś to ujawnia?

Serwis dla znudzonych mężów

W Sieci znajdziemy wiele różnych serwisów randkowych, jednak Ashley Madison jest specyficzny. Powstał jako platforma, ułatwiająca nawiązanie romansu osobom, pozostającym w związkach. Pomysł okazał się atrakcyjny, bo z jego usług korzysta obecnie – a przynajmniej korzystało do włamania – ponad 37 mln użytkowników, z czego 70 proc. stanowią mężczyźni.

W lipcu cyberprzestępcy z grupy Impact Team wykradli bazę danych użytkowników Ashley Madison. Swoje działania motywowali moralnością i sprzeciwem wobec istnienia takiego serwisu. Postawili nawet ultimatum, że – jeśli nie zostanie zamknięty – udostępnią wykradzione informacje.

Serwis działa nadal, więc pierwsza paczka 9,7 GB danych trafiła do darknetu. A razem z nią dane 32 mln użytkowników: loginy, adresy mailowe, a także 7 lat historii transakcji. No i się zaczęło…

Zdjęcie agentki FBI pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie agentki FBI pochodzi z serwisu Shutterstock

FBI rusza na ratunek. Na czyje polecenie?

Problem polega bowiem na tym, że z serwisu – poza zwykłymi ludźmi – korzystali również ważni politycy z różnych krajów (wśród adresów znalazł się m.in. adres byłego premiera Wielkiej Brytanii, Tony’ego Blaira, choć – warto o tym pamiętać – mógł zostać podany celowo przez kogoś innego).

Stąd zapewne wynika błyskawiczna reakcja FBI, która – jak powszechnie wiadomo – nie ma do roboty nic innego, tylko tropienie włamań do serwisów randkowych. To tylko spekulacje, ale wygląda na to, że strach przed ujawnieniem sekretów kogoś ważnego musi być bardzo duży.

Co istotne, Ashley Madison działał również w Polsce, stąd niewykluczone, że wśród poszkodowanych znajdą się także Polacy. Wraz z ujawnieniem przez Impact Team części danych i zapowiedzią publikacji kolejnych, w Sieci rozgorzała dyskusja o tym, czy ułatwianie zdrady jest w porządku i kto ma prawo to oceniać.

Zdjęcie obłudnego polityka pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie obłudnego polityka pochodzi z serwisu Shutterstock

„Im wyżej małpa wspina się, tym lepiej widać jej ogon”

Sądzę, że tak postawione pytania omijają sedno problemu. Z jednej strony rzeczywiście mamy moralizatorów z Impact Team. Nie wiem, czy troska o moralność rzeczywiście była motorem ich działań, czy może mają jakiś inny cel. Nie biorą jednak pod uwagę, że ich system wartości może nie być systemem wartości użytkowników serwisu, więc narzucając własne poglądy innym zachowują się jak talibowie.

Jeśli rzeczywiście tylko o światopogląd tu chodzi, to akcja zasługuje na potępienie. Zasada, by nie zaglądać do cudzych łóżek jest moim zdaniem bardzo dobra i z faktu ujawnienia milionów zdrad wyjdzie raczej więcej złego, niż dobrego. Internet na chwilę zmieni się w rynsztok, serwisy plotkarskie dostaną spazmów z zachwytu, a po chwili wszyscy o całej sprawie zapomną (pamiętacie jeszcze Fappening?). Szanowni haktywiści, jeśli walczycie o moralne oczyszczenie to raczej nie tędy droga!

Z drugiej strony mamy jednak nie tylko zwykłych użytkowników, ale również tych, którzy – głosząc różne hasła światopoglądowe – sięgają po władzę i sprawują ją, tworząc prawo, które dotyczy milionów ludzi. „Im wyżej małpa wspina się, tym lepiej widać jej ogon” – śpiewał Kazik w kapitalnym przekładzie piosenki Toma Waitsa. Trudno o lepsze podsumowanie tego, co się wydarzyło.

Kazik Staszewski - Rozpacz płynie rzeką poprzez świat

Obłudni politycy, haktywiści idą po was!

Bo jeśli polityk sięga po władzę jako obrońca konserwatywnych wartości, rodziny czy tradycyjnej moralności to – gdy jednocześnie korzysta z Ashley Madison – zasługuje na to, by o jego sekretach dowiedział się cały świat. Nie za karę, ale by pokazać, że jego publiczny byt oparty jest na kłamstwie.

To jak z procedurą odsunięcia od władzy amerykańskiego prezydenta, Billa Clintona: problemem nie było to, co prezydent i stażystka robili w Gabinecie Owalnym, ale fakt, że Clinton publicznie na ten temat kłamał.

Mocno w tym miejscu podkreślam: tu nie chodzi o wtykanie nosa w cudze sekrety i ocenę moralności. Chodzi o zakłamanie polityków. Jeśli ktoś zarzuca mi stosowanie dwóch miar, to tak – stosuję je. Inaczej oceniam zwykłych ludzi z ich wadami i zaletami, a inaczej tych, którzy pełniąc publiczne urzędy mają czelność pouczać nas o moralności i ustanawiają prawo, ingerujące w tę kwestię.

Taki polityk zasługuje na ujawnienie jego sekretów nie dlatego, że zdradza, ale dlatego, że zdradza jednocześnie publicznie potępiając takie zachowanie.

Zdjęcie człowieka zmieniającego maski pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie człowieka zmieniającego maski pochodzi z serwisu Shutterstock

Eric Schmidt miał rację

Do tego, jeśli, drodzy wybrańcy narodu, jesteście na tyle bezmyślni, by w portalu randkowym używać oficjalnych adresów mailowych, to nie ma dla was litości. Gdy na Ashley Madison podawaliście oficjalne maile, to aż strach pomyśleć, jak pilnujecie tajemnic państwowych. I jak wiele jesteście w stanie zrobić dla tych, którzy – poznawszy wasze sekrety – poproszą o przysługę w zamian za ich nieujawnianie.

Co więcej, mimo upływu czasu i kolejnych afer z kradzieżami danych, ludzie wydają się nadal nie rozumieć, by traktować jako publicznie dostępne wszystko, co robią i wrzucają do Sieci. I chyba już tego nie zrozumieją, dlatego rada dla nich może być tylko jedna. Wyraził ją przed laty ówczesny CEO Google’a, Eric Schmidt. Wtedy mnie te słowa oburzały, ale dzisiaj przyznaję mu rację:

Jeśli masz coś, o czym nie chcesz, by inni wiedzieli, może [b]po pierwsze powinieneś przestać to robić[/b].

W artykule wykorzystałem fragment piosenki "Rozpacz płynie rzeką poprzez świat" w wykonaniu Kazika Staszewskiego.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)