Potraficie korzystać ze starych sprzętów? Ja nie - dlatego jeszcze bardziej doceniam nowe

Potraficie korzystać ze starych sprzętów? Ja nie - dlatego jeszcze bardziej doceniam nowe

Zdjęcie projektora pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie projektora pochodzi z serwisu shutterstock.com
Adam Bednarek
12.09.2015 17:54

Myślicie, że problemy z obsługą starych sprzętów mają wyłącznie ludzie bardzo młodzi, dla których to jest pierwszy kontakt z nieużywaną od dawna technologią? Niekoniecznie. I wcale nie uważam, by był to powód do wstydu!

Zamiast kasety iPhone

Niedawno świat obiegło zdjęcie iPhone’a włożonego do samochodowego odtwarzacza kaset. Że niby autor gapa, nie wie, czym były kasety. Szybko okazało się, że cała historia jest lekko podkręcona, choć… prawdziwa. Tak było. Znajomy “fotografa” naprawdę wsadził swój telefon do radia, zadając przy tym pytanie czy właśnie tak to działa. Tyle że fotkę zrobili już dla żartu.

Post momentalnie stał się viralem, a internauci masowo zaczęli go między sobą udostępniać. Wiele osób, które komentowały zdjęcie narzekało na głupotę obecnych nastolatków. – „Ten młody mężczyzna jest na tyle dorosły by głosować. Przerażające!” – „To jest nawet śmieszniejsze, bo samochód był wyprodukowany na długo przed powstaniem smartfonów. Niektórzy ludzie są po prostu głupi”

Lawinę takich opinii mamy też przy okazji filmików z dziećmi, którym daje się stare urządzenia. Nie wiedzą co to odtwarzacz VHS, kaseta to dla nich odkrycie, nie mają pojęcia, co ze sprzętami zrobić. A w komentarzach narzekanie na współczesne pokolenie, które w ogóle nie myśli. Nie to co my, wychowani w dawnych czasach, złote rączki i majsterkowicze. Wszak nawet dziś obsługa VHS-u nie sprawia problemów - twierdzą komentujący. A jak ktoś tego nie umie, to będziemy się z niego śmiać.

Ja się wtedy nie śmieję, bo doskonale rozumiem młodych. Stare sprzęty mogą sprawiać problemy. Są po prostu nielogiczne.

Na wakacyjny wyjazd kupiliśmy “stary” aparat na klisze. Mniej więcej taki sam mieli moi rodzice dwadzieścia lat temu. Kupiliśmy nie po to, żeby zabawić się w technologicznych hipsterów, tylko z wygody. Był tani (12 zł), niewielki, nie zawracał głowy. Na urlopie chciałem zrobić sobie przerwę od sięgania po telefon, więc prosty aparat wydawał się idealny. Plan był taki: robimy fotki w wyjątkowych okazjach (bo przecież można zrobić tylko 24!), a przy okazji mamy zabawną pamiątkę.

Stojąc w kasie pomyślałem sobie o pięknej emeryturze starych sprzętów. Taki aparat już dawno mógłby wylądować w koszu. Na śmietniku technologicznej historii. A wciąż przydaje się w podobnych do mojej sytuacjach. Kiedy ktoś nie chce dźwigać profesjonalnego sprzętu albo non stop łazić z wyciągniętym smartfonem.

Stary sprzęt jest piękny?

A co najlepsze - aparat kosztuje grosze. Kto wie, może za dwa-trzy lata tanie telefony o ograniczonych możliwościach naprawdę będą tanie (jeśli ktoś dzisiaj uważa, że za telefon z opcjami sprzed 15 lat 100 zł to mało, to chyba żartuje). Za 10-15 zł kupimy sprzęt do dzwonienia, w sam raz na wypad nad rzekę czy w góry.

Szybko okazało się, że tani aparat miał wady. Właściwie to jedną, ale bardzo poważną. Nie wiedziałem czy działa.

Zdjęcie starego aparatu pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie starego aparatu pochodzi z serwisu shutterstock.com

Brzmi to absurdalnie, ale tak było. Wyciągamy go z prowizorycznego pudełka i nie wiadomo co dalej. Gdzie jest włącznik? Czy on już działa? Testujemy, ale wątpliwości zostają. Robimy zdjęcie i nie wiemy, czy się... zrobiło. “Licznik” fotek chodzi dziwnie i niewiele pokazuje. Teoretycznie zdjęcie powinno być machnięte, ale ja nadal nie mam pewności, czy aparat został w ogóle włączony.

Bo przecież oczywistym dla mnie jest, że jeśli urządzenie działa, to ja to widzę. Świeci się lampka, jest jakiś dźwięk, cokolwiek. Po prostu - wiem, że chodzi i już. A tutaj tego nie ma. I leżę, nie wiem co zrobić, jestem zgubiony. Pokonał mnie aparacik za 12 zł.

Oczywiście winę moglibyśmy zrzucić na jakość spowodowana ceną - nikt do aparatu za nieco ponad 10 zł nie będzie wrzucał świecidełek i głośników. Ale ten prosty przykład pokazał mi, jak bardzo się zmieniłem. Czego wymagam od sprzętów. Od razu zatęskniłem za nowoczesnością, która jest prosta, jasna, oczywista i logiczna.

Zdjęcie radia pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie radia pochodzi z serwisu shutterstock.com

To samo miałem w przypadku magnetofonu, z którego teraz korzystam znaczenie częściej i już mnie niczym nie może zaskoczyć. Nie jest to stary sprzęt, pewnie nie ma 15 lat. Ale gdy po latach przerwy włożyłem kasetę, też nie było potwierdzenia, że radio jest gotowe. Oczywiście w tym przypadku szybciej dostałem odpowiedź w postaci grającej muzyki, ale zanim wcisnąłem “play”, czekałem, aż na malutkim wyświetlaczu coś się pojawi. Cokolwiek, co dałoby mi znać, że radio żyje i zaraz zacznie pracę. Niczego takiego nie było.

A według mnie - powinno.

Lepsze czasy

Możecie się ze mnie śmiać. Proszę bardzo. Pewnie macie rację - to ze mną jest coś nie tak. Poprawię wam humor jeszcze bardziej: gdybym dostał do ręki kamerę, która kręciła moje chrzciny, pewnie bym się nią postrzelił. Radzieckie radio moich dziadków eksplodowałoby mi w dłoniach. Na bardzo starym telefonie prędzej bym się powiesił niż wykonał połączenie.

Ciekawy komentarz zostawił jeden z czytelników naTemat.pl

To nie jest do końca kwestia pokolenia, które nie wie co to odtwarzacz kasetowy. To kwestia pewnych współczesnych nawyków - jakiś czas temu zobaczyłem na ekranie TV komunikat "czy zaktualizować oprogramowanie?". A że stałem akurat blisko, to co zrobiłem? Nacisnąłem palcem guzik "tak", chociaż wiedziałem, że ekran w moim telewizorze NIE JEST dotykowy. Odruch jak u Pawłowa…

Moim zdaniem te nawyki wcale nie są złe. Pewnie niektórzy będą się wstydzić, że nie pamiętają jak działa odtwarzacz kaset VHS albo inny sprzęt z czasów ich młodości. A ja… się cieszę. Żyję w czasach olbrzymiego komfortu. Włączam konsolę i wiem, że ona działa. Wkładam płytę i od razu mam pewność, że zagra. Wiem, kiedy rozładuje się mój telefon czy pad. Mój tata, który do komputera podchodzi jak pies do jeża, na telefonie przegląda Internet, instaluje sobie aplikacje. Wszystko jest prostsze niż kiedyś. Naturalne. Logiczne.

Zdjęcie starych gadzetów pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie starych gadzetów pochodzi z serwisu shutterstock.com

To jest postęp. Może niezauważalny, ale jakże znaczący. Myśląc o technologicznym rozwoju mówimy o lepszej jakości, szybszych procesorach, większej pamięci. Zapominamy o drobiazgach, które jednak także sprawiają, że nasze życie jest łatwiejsze.

Wasz aparat ma zieloną lampkę informującą o tym, że działa. To jest postęp!

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)