PC tylko dla nerdów. Czy komputer ma szansę, by nadal być osobistym?

PC tylko dla nerdów. Czy komputer ma szansę, by nadal być osobistym?

Zdjęcie rozłożonego na głowie laptopa pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie rozłożonego na głowie laptopa pochodzi z serwisu Shutterstock
Łukasz Michalik
15.09.2015 18:39, aktualizacja: 10.03.2022 10:05

Komputery stały się zbyt skomplikowane. Co trzeba zrobić, aby przeciętny użytkownik ponownie był w stanie samodzielnie złożyć i skonfigurować swój sprzęt?

Komputer z klocków

Skąd wziął się niebywały, globalny sukces pecetów? Gdy w 1980 roku szef IBM-u, Frank Cary, powoływał specjalną grupę, która miała opracować nowy komputer, nie mógł przypuszczać, jak bardzo jego decyzje zmienią świat.

Kierowana przez Dona Estrige’a grupa zamknęła się w laboratorium Boca Raton na Florydzie i dokonała niemożliwego: w ciągu roku opracowała sprzęt, który miał znokautować konkurencję. Zastosowano przy tym kilka sprytnych zabiegów, które w dużym uproszczeniu pokazano w pierwszym sezonie serialu „Halt and Catch Fire”

HCF Reverse Engineering BIOS from IBM PC

IBM zdecydował się ponadto na opublikowanie specyfikacji swojego BIOS-u, co – w planach firmy – miało od strony prawnej zabezpieczać nowy komputer przed skopiowaniem.

Sprytny plan zakładał, że jeśli ktoś zdekompiluje BIOS, nie będzie w stanie udowodnić, że zrobił to bez pomocy należących do IBM-a materiałów. W praktyce zadziałało to dokładnie odwrotnie – IBM nie był w stanie udowodnić, że osoby kopiujące jego rozwiązania zapoznały się z opublikowaną specyfikacją.

Na efekt nie trzeba było długo czekać – świat został zalany klonami sprzętu IBM. Dalekie echa tamtych wydarzeń można spotkać w starej, polskiej prasie komputerowej, gdzie pojawia się sprzęt „zgodny z architekturą IBM PC”. Zwycięstwo peceta było niepodważalne, a jednym z jego fundamentów był fakt, że użytkownicy mogli niemal dowolnie modyfikować, rozbudowywać i konfigurować swój sprzęt.

PC trafia pod strzechy

Nie było w tym nic dziwnego – użytkownikami komputerów byli przez lata albo specjaliści, wykorzystujący je do pracy, albo hobbyści, dla których wieczór bez lutownicy był wieczorem straconym, a gdy brakowało im jakiegoś oprogramowania, siadali przy biurku i pisali je sobie sami. Dla całej reszty w zupełności wystarczała rozrywka i idiotoodporność, zapewniana przez konsole.

Tak było kiedyś. Minęły dziesięciolecia, świat się zmienił, a razem z nim użytkownicy. Tylko pecety się nie zmieniły. Jasne, że są nieporównywalnie wydajniejsze, pojawiły się nowe rozwiązania i technologię jednak filozofia budowy tego sprzętu pozostaje taka sama, jak w latach 80.

Obraz

Oznacza to, że przeciętny człowiek nie jest w stanie sensownie skonfigurować swój komputer przed zakupem, nie mówiąc już o montażu. Choć właściwie montaż to w tym przypadku mniej trudna kwestia.

PC tylko dla nerdów?

Nie mam wątpliwości, że istnieje grupa, dla której ten problem nie istnieje. To ludzie, którzy interesują się sprzętem, znają na wyrywki możliwości poszczególnych modeli, potrafią z zamkniętymi oczami dobrać poszczególne podzespoły tak, by wycisnąć z niego maksimum możliwości i optymalnie wydać każdą złotówkę.

Podziwiam ich i szanuję, i sam nieraz proszę o pomoc wiedząc, że wiedzy takich pasjonatów można zaufać. Problem w tym, że ta grupa tak naprawdę się już nie liczy. Miała znaczenie w latach 80., 90., może jeszcze trochę na początku wieku. Czasy się jednak zmieniły, zazwyczaj komputer nie jest specjalistycznym narzędziem pracy, ale przypomina raczej odkurzacz czy toster – ot, kolejny sprzęt AGD (do tego nieraz rywalizujący o miejsce z konsolą czy tabletem), którym czasem nawet uda się zrobić coś pożytecznego.

Obraz

Teoretycznie problem dla końcowych użytkowników nie istnieje, bo albo kupią fabryczny zestaw, albo sklepowego składaka, albo – ci bardziej świadomi – zapłacą komuś za pomoc i złożenie sensownego sprzętu.

Problem w tym, że teoria uparcie nie chce pasować do praktyki. A ta jest taka, że na rynku krąży mnóstwo złożonych byle jak zestawów czy laptopów o dziwnych konfiguracjach, gdzie klienci płacą za niezłe podzespoły tylko po to, by nie wykorzystać ich możliwości z powodu jakiegoś nieprzemyślanego detalu.

Jak dobrać podzespoły?

Przykład pierwszy z brzegu widzę bok siebie – niedawno trafił do mnie bardzo solidnie wykonany laptop, którego producenta i szczegółową specyfikację w tym miejscu przemilczę. Umiarkowana cena, rozsądnie mocny procesor, dużo RAM-u, ekran Full HD i… słaba, dedykowana karta graficzna.

Obraz

Gdzie sens, gdzie logika? Do pracy biurowej ta karta nie jest potrzebna i z powodzeniem wystarczy komputer o połowę tańszy. A do gier – gdy zechcemy wykorzystać atuty całkiem niezłej matrycy – okazuje się za słaba, stanowiąc wąskie gardło, niwelujące zalety dobrze zapowiadającego się sprzętu.

Takich pułapek czeka na nieświadomych klientów całe mnóstwo. Ktoś powie: to niech się dokształcą albo dopytają u kogoś, kto się zna. To dobry pomysł, ale nie dotyka sedna problemu: komputery i ich podzespoły są zbyt skomplikowane dla przeciętnego użytkownika, stawiając go w roli biernego odbiorcy tego, co zaproponują mu producenci lub sprzedawcy w sklepie.

Nadzieja w modułach?

Właśnie dlatego z zainteresowaniem patrzę na pomysły modułowych, składanych z klocków komputerów, jak Project Christine czy opisywany niedawno Acer Revo Build.

Acer Revo Build Hands-on from IFA 2015

Jest oczywiste, że takie komputery będą droższe, bo do kosztów produkcji modułu producent doda zapewne niemały narzut. Wybór podzespołów również będzie prawdopodobnie dość skromny.

Ale jednocześnie taki komputer z klocków – o ile ich producent jakoś sensownie, a zarazem prosto (może coś jak PEGI?) oznaczy ich klasę czy wydajność, ponownie może stać się atrakcyjny dla zwykłego użytkownika, który własnymi siłami będzie w stanie personalizować i modernizować swój sprzęt.

Może właśnie w ten sposób PC ma szansę, by ponownie stać się osobistym?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)