Nowy wspaniały sport [cz. 1]. Powiadali, że e-sport nigdy nie zapełni stadionów…

Nowy wspaniały sport [cz. 1]. Powiadali, że e‑sport nigdy nie zapełni stadionów…

Adam Ziaja / Shutterstock.com
Adam Ziaja / Shutterstock.com
Tomek Kreczmar
28.09.2015 22:23, aktualizacja: 05.10.2015 12:14

Jeszcze kilka lat temu Prawdziwi Sportowi Dziennikarze opowiadali, że te dzieciaki grające na komputerach, nie mają najmniejszej szansy zapełnić stadionów; że nigdy nie wywołają emocji porównywalnych z Prawdziwą Sportową rywalizacją; że te całe zabawy nie przyniosą nikomu pieniędzy…

Minione tygodnie pokazały, jak bardzo mylili się ci, którzy esportu niedoceniają i nierozumieją. Wpierw ledwie jednego dnia, 23 sierpnia, w trzech różnych miejscach fani zapełnili trzy różne stadiony, by dopingować graczy.

Następnie polska drużyna, Virtus.pro, potocznie wcześniej zwana Złotą Piątką, zwyciężyła w turnieju ESL ESEA Pro League Invitational Dubai w grze Counter-Strike: Global Offensive, zdobywając 100 000 dolarów i przepustkę do turnieju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. To jeden z najlepiej rozpoznawalnych polskich zespołów esportowych na całym świecie, który dumnie pokazuje swe narodowe barwy i zawsze gra o najwyższe laury.

Virtus.pro proudly representing their colours
Virtus.pro proudly representing their colours© ESL Facebook

Wreszcie podczas rozgrywanej w Krakowi drugiej grupowej fazy World Championship Series, bardzo ważnego turnieju w grze StarCraft 2, zwycięzcą został Grzegorz "MaNa" Komincz, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich esportowców. Emocji towarzyszące jego wygranej nie opiszą żadne słowa…

WCS Krakow: The most epic eports moment ever!

Toż to wierzchołek góry lodowej!

Ale to wszystko jest i tak ledwie wierzchołkiem góry lodowej, albowiem dziś turnieje esportowe nie są już spotkaniami pryszczatych nastolatków w internetowych kafejkach. Rozgrywki stały się festiwalami nowoczesnych technologii. Mecze transmitowane są w internecie i telewizji. Przyciągają fanów do kinowych sal, gdzie na wielkich ekranach pokazywane są rozgrywki z różnych stron świata. Esport ma swoje gwiazdy. Zwycięzców i przegranych. Pojawiają się już klasy kształcące zawodowych graczy.

Nic więc dziwnego, że dziś esport budzi zainteresowanie wielkich, nie-technologicznych koncernów, choćby Coca-Coli, która przez dwa lata budowała swoją pozycję wśród fanów League of Legends – jednej z najpopularniejszych gier esportowych.

Coca-Cola jest świetnie rozpoznawalna w świecie sportu – i esportu
Coca-Cola jest świetnie rozpoznawalna w świecie sportu – i esportu© Riot Games & CocaCola

E-sport to również olbrzymie pieniądze. Zawodowi gracze zarabiają naprawdę nieźle. Drużyna, która zwyciężyła w turnieju The International 4 w grze DOTA 2 otrzymała 5 milionów dolarów – ponad 4 razy więcej niż Rory McIlroy, który w tym samym roku wygrał golfowe British Open. W 2015 roku podczas The International 5 zwycięzcy zgarnęli już ponad 6 milionów dolarów.

To także pieniądze dla wydawców gier, nic bowiem nie wpływa tak na sprzedaż jak potężna baza fanów. Bardzo szybko przekonał się o tym Riot Games, stojący za niezwykle popularnym esportowym MOBA Legaue of Legends. Wie o tym też Activision, wydawca Call of Duty, który postanowił przeznaczyć 3 miliony dolarów na nagrody w Call of Duty World League, która ruszy w 2016 roku. Jakby tego było mało, kanadyjska sieć kin Cineplex zainwestowała 10 milionów dolarów w aktywa WorldGaming, wcześniej lepiej znanej jako Virgin Gaming.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)