Moje ukochane gry strategiczne: Caesar, Pharaoh, Zeus i Emperor

Moje ukochane gry strategiczne: Caesar, Pharaoh, Zeus i Emperor

Moje ukochane gry strategiczne: Caesar, Pharaoh, Zeus i Emperor
Władysław Krakowiak
05.10.2015 13:17, aktualizacja: 05.10.2015 21:36

Nie przekonacie mnie, że jest inaczej. Możecie wychwalać sagę Heroes, mówić że Total War to jedyna prawdziwa strategia, zmuszać mnie do zagrania StarCrafta i WarCrafta w nieskończoność...

Prawda jest taka, że z każdym wyżej wymienionym tytułem miałem styczność i żaden (no, może oprócz „hirołsów”) mnie nie wciągnął.

Właśnie dzięki tym grom ustanowiłem swoje życiowe (niechlubne) rekordy w graniu i to w kilku kategoriach! Gry te dziś są klasykami gatunku, ale najlepsze jest to, że dopiero 13 lat po wydaniu ostatniej gry z serii wreszcie pojawił się godny następca.

Obraz

Co sprawiło, że te wszystkie tytuły były tak bardzo grywalne? Szczerze mówiąc, ciężko jest mi podać jakiś przekonujący argument, po którym laik od razu by usiadł do komputera i odpalił jedną z pozycji.

Nie ma tutaj wartkiej akcji, nie było innowacyjnych jak na tamte czasy rozwiązań, ale mimo wszystko po spędzeniu paru chwil i zapoznaniu się z zasadami zawsze chce się wracać.

Najważniejsza była możliwość tworzenia czegoś z niczego. I obserwowanie swoich dokonań.

Budowę czas zacząć!

Trochę się rozkleiłem, czas przejść do konkretów. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi, Caesar, Faraon i Zeus, to gry, w których budujesz starożytne miasta. Na papierze brzmi wszystko naprawdę prosto i faktycznie, można nastawiać od razu sporo budynków, ale utrzymać to wszystko na chodzie to poważne wyzwanie.

Aby nad tym wszystkim zapanować, trzeba poznać właściwości niektórych budynków, zobaczyć jak to wszystko ze sobą współpracuje i... budować!

Obraz

Wątek edukacyjny to jest bardzo duży atut tej serii. Dzięki tym grom można poznać strukturę miasta od podstaw. Oprócz tego, zaopatrywanie społeczeństwa w żywność, dbanie o rozwój kulturalny miasta, handel z sąsiednimi państwami, wszystko w jakiś sposób edukowało gracza, dawało pojęcie o wyglądzie starożytnych cywilizacji.

Jeżeli tego wam mało, można też pobawić się w wojnę, walczyć z najeźdźcami i bronić swój dobytek. Praktycznie każdy aspekt został tutaj uwzględniony. Jest nawet możliwość oddawaniu czci bogom, budowania dla nich świątyń i kapliczek. W Caesarze III po paru sesjach na pewno będziemy znać wszystkich bogów i pamiętać o tym, że trzeba zbudować świątynie Marsa.

Obraz

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, a szlaki wodne do Aleksandrii

Sam Caesar III był dla mnie grą wzorcową. Posiadał tryb fabularny, w którym trzeba było budować miasta dla cesarza rzymskiego. Awansując na coraz wyższe stanowiska otrzymywało się trudniejsze zadania.

Gra nie należała do najłatwiejszych. W późniejszych etapach zdarzało mi się, że musiałem po kilkugodzinnej sesji zaczynać zadanie od nowa, z powodu głupich początkowych błędów. Zwycięstwo zamieniało się w słodką chwilę triumfu i świadomość, że zbudowało się coś, co żyje własnym życiem.

Faraon natomiast był symulacją budowy miasta w czasach starożytnego Egiptu. Kolejna wielka historyczna cywilizacja została odwzorowana bardzo dobrze, chociaż w zasadzie nic się nie zmieniło w stosunku do poprzednika. I bardzo dobrze! Po co poprawiać grę idealną, kiedy można dać to samo, tylko w innej otoczce?

Jedyną nowością była możliwość budowania monumentów. Wielkie piramidy, zajmujące czasami cały ekran gry, grobowce, a nawet sfinksa można było bez problemu wybudować w swoim mieście.

Obraz

Było to zadanie trudne i bardzo czasochłonne. Trzeba było uzbierać wystarczająco dużo surowców, zbudować domki robotników, stolarzy i rzeźbiarzy, żeby budowa w ogóle ruszyła.

Później trzeba było tylko obserwować postęp prac. Naprawdę wielka rzecz! Reszta to już tylko zmiany kosmetyczne. Zamiast dostojnej, orkiestrowej muzyki w klimacie starożytnego Rzymu, dostaliśmy egipskie melodie, ambienty przyrody i częste wstawki fletu.

Interfejs zmienił kolor z marmurowego na piaskowy. Znaczki w menu budowy zostały zastąpione hieroglifami.

Time lapse of mission from Pharaoh video game

Sama gra dla mnie była trochę łatwiejsza, ale nie znaczy to, że była prosta. Z tego co pamiętam, nie dałem rady ukończyć całego trybu fabularnego zacinając się na ostatniej misji. Mimo to wspominam ją bardzo dobrze. Twórcy wydali do tego tytułu tylko jeden dodatek o nazwie Cleopatra. Zawierał kilka nowych misji fabularnych i nowych budynków.

Obraz

Budowlany grom z jasnego nieba

I tak oto narodziła się trzecia gra pod tytułem „Zeus: Pan Olimpu”. Moim zdaniem najgorsza z całej czwórki.

Tym razem strategia przenosiła nas w czasy starożytnej Grecji. Teoretycznie powinna wzbudzać największe emocje, ponieważ nawet w szkołach ten temat jest wałkowany najdłużej.

Nie wciągnęła mnie jednak. Ciężko nawet stwierdzić dlaczego, bowiem schemat rozgrywki został dokładnie taki sam jak „Cezarze”, zmieniły się tylko kształty budynków, kolory i muzyka. Kampania była niejasna. Wprowadzenie herosów nie wpływało w żaden sposób na rozgrywkę.

Obraz

Zupełnie nie poczułem klimatu podczas rozbudowy swojej metropolii. Nawet dodatek nie wniósł znaczących zmian w grę. Mimo wszystko, gdyby ktoś nie znał pierwowzorów, Zeus miał prawo mu się spodobać. W międzyczasie twórcy nie próżnowali i pracowali nad ostatnią grą z ery strategii w rzucie izometrycznym. Po dwóch latach od premiery Zeusa, do sprzedaży wszedł Emperor, czyli: Cesarz: Narodziny Państwa Środka.

Budowlane wejście smoka

Jeżeli liczyliście, że chociaż tutaj coś się zmieni... to się zawiedziecie. Zmiany są w zasadzie takie same jak wcześniej, lecz postarano się, żeby gra prezentowała się ładnie. Faktycznie, tekstury są na dobrym poziomie, ale grafika to przecież nie wszystko.

Jedyną różnicą jest oczywiście miejsce i czas „akcji”, którymi są starożytne Chiny.

Obraz

Ale fakt pozostanie faktem, z żadną inną strategią nie bawiłem się dobrze jak z tą czwórką. Z każdą z nich spędziłem dziesiątki, a w niektórych przypadkach setki godzin. Wystarczy powiedzieć że grając w Caesara III na jednej sesji spędziłem 17(!) godzin.

Tak, byłem kiedyś strasznym nerdem. Jeżeli jakimś dziwnym trafem nie graliście w żadną z tych gier i moje słowa was nie przekonają, to stracicie kawał dobrej zabawy. Ale jeżeli się skusicie, to pokochacie te tytuły bezwarunkowo.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)