Robot Czarek musi być miły dla ludzi. Posłuchajcie polskiej muzyki inspirowanej science-fiction

Robot Czarek musi być miły dla ludzi. Posłuchajcie polskiej muzyki inspirowanej science-fiction

Zdjęcie robota pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie robota pochodzi z serwisu shutterstock.com
Adam Bednarek
30.12.2015 17:16

Nie tylko seriale, filmy czy gry podejmują tematy science-fiction. "Robot Czarek" jest tego świetnym przykładem - to słuchowisko, które świetnie wpisuje się w dyskusję na temat relacji ludzi ze Sztuczną Inteligencją.

Robot Czarek musi być miły dla ludzi. “Tak ma zapisane w kodzie”. Nie może reagować, choć pewnie by chciał, gdy słyszy, jak sąsiad bije sąsiadkę. Wciąż powtarza sobie: muszę być dla nich miły, nieważne co robią i kim są. Nawet wtedy wie, że chcą go schwytać. W końcu jest inny. Nie jest “nimi”. Jest Robotem Czarkiem.

To historia stworzona przez Kamila Szuszkiewicza. “Robot Czarek” jest świetnym słuchowiskiem wydanym przez wytwórnię Wounded Knife na kasecie (i w cyfrowej dystrybucji), a przez Bôłt Records na płycie. W tym przypadku ważna jest nie tylko muzyka, ale też niezwykle ciekawe libretto.

Robot Czarek

Przez to, że opowiadanie jest krótkie i mimo wszystko “niedopowiedziane”, daje sporo możliwości interpretacji. Równie dobrze może to być kolejny opis świata, w którym roboty obdarzone są inteligencją i uczuciami, ale nadal nie mają takich samych praw jak ludzie. A właściwie to swoją prawdziwą tożsamość muszą ukrywać. Pod tym względem “Robot Czarek” przypomina serial "Humans". Roboty są ofiarami, a ludzie oprawcami.

Ale historia napisana przez Kamila Szuszkiewicza każe zadać sobie dodatkowe pytanie: czy roboty mogą być paranoikami? Myśląc o Sztucznej Inteligencji zawsze zakładamy czarny scenariusz. Ludzie będą wykorzystywać “myślące maszyny”, zrobią z nich swoich sługusów, będą nimi pomiatać. Prędzej czy później granica zostanie przekroczona i myślące roboty powiedzą “nie”. Zbuntują się, wymierzając człowiekowi karę.

Kamil Szuszkiewicz, celowo bądź nie, pokazuje, że roboty mogą się po ludzku mylić. Wpaść w paranoję, tworzyć teorie spiskowe. Wmówią sobie, że człowiek jest zagrożeniem. Że wytyka ich palcami na ulicach. Że każdy spiskuje przeciwko nim. Trzeba uważać, nie mieć przyjaciół, ale szukać z innymi robotami nici porozumienia, wspólnego kodu, niezrozumiałego dla innych, dzięki czemu uda się uniknąć “łapanki”. Bo przecież w walce Sztuczna Inteligencja jest z góry skazana na porażkę. Nie może podnieść ręki na człowieka.

Humans | Series 1 Trailer

Robot Czarek jest jak bohater “Lokatora” Polańskiego. Wpada w obłęd, bo myśli, że wszyscy chcą go schwytać. Czy faktycznie tak jest? Właśnie dlatego warto posłuchać świetnej historii i poszukać własnej odpowiedzi na to pytanie.

Nietypowe słuchowisko

Tym bardziej że pod względem muzycznym “Robot Czarek” zachwyca. Wypowiedzi bohaterów czytane są przez syntezator. Muzyka jest często nerwowa, szarpana, ale świetnie buduje klimat niepewności. Właśnie dlatego “Robot Czarek” jest też jak serial “Humans”. Czułem się dziwnie oglądając aktorów stylizowanych na roboty - ze sztucznymi twarzami, nienaturalnymi ruchami.

W słuchowisku Szuszkiewicza te odczucia spowodowane są przez nakładające się na siebie syntezatory mowy. Raz mówią pięknie i dokładnie, za chwilę nie radzą sobie z bardziej złożonymi zdaniami, na dodatek w tym samem czasie. Ważny jest też klimat i atmosfera. Zabrzmi to banalnie, ale słuchając utworu pod tytułem “Tramwaj” od razu miałem wrażenie, że oglądam film, kryminał. Z kolei “Kuplet” to idealnie udźwiękowione stadium szaleństwa. No właśnie, tylko czy to wysypał się program czy może zwariował mózg? Jedno jest pewne: słuchając historii wypowiadanej przez Robota Czarka nie czujemy się spokojni.

Lem w wersji dźwiękowej

“Robot Czarek” Kamila Szuszkiewicza to kolejny dowód na to, jak ciekawie muzyka czerpie z literatury science-fiction czy tej fantastyczno-naukowej. W przypadku elektorniki jest to niby oczywiste, o czym mówił w jednym z wywiadów Jakub “Krojc” Pokorski. Muzyka stworzona na komputerze, za pomocą syntezatorów, automatycznie kojarzy się z przyszłością, futuryzmem. Ale wielu polskich artystów po te nawiązania sięga głębiej.

Krojc "Pirx" - POLOWANIE (autor: Tomasz Wlaźlak)

Jakub “Krojc” Pokorski wydał płytę “Pirx”. Nazwa jest nieprzypadkowa, bowiem opowiadania Lema były bezpośrednią inspiracją. Każdy numer z tego albumu jest muzyczną interpretacją tekstów Lema.

Jakub "Krojc" Pokorski

Postawiłem na Pirxa, ponieważ stylistycznie jest mi bliski. Opowiadania napisane w przeszłości mówią o przyszłości. Można z tego fajnie skorzystać, sięgając po instrumenty i brzmienia z przeszłości, i aranżując je w nowoczesny sposób.

“Pochodzenie” nazwy Kapital, czyli duetu Rafał Iwiański i Kuba Ziołek, wciąż nie jest znane. Sami muzycy w wywiadach pozostawili parę tropów. Równie dobrze może to być odwołanie do kapitału, z drugiej strony we wkładce płyty znajdziemy cytat ze Stanisława Lema:

Stanisław Lem, Pamiętnik znaleziony w wannie

W okresie drugim, neocredonie, wiara przybrała charakter odmienny. Pierwiastek metafizyczny wcielił się niejako w świat materialny, ziemski. Dominował wówczas, jako jeden z głównych, kult bóstwa Kap-Eh-Thaalu (albo Kappi-Thaa w transkrypcji palimpsestycznych notowań kremońskich). Bóstwo to czczone było na całym obszarze Ammer-Ku, nadto kult jego ogarniał Australoindię i część Półwyspu Europejskiego. Związek znajdowanych na terenie Ammer-Ku podobizn słonia i osła z kultem Kap-Eh-Thaalu wydaje się wątpliwy. Samego imienia Kap-Eh-Thaalu nie wolno było wymawiać (zakaz analogiczny do Iz-Raelskich); w Ammer-Ku nazywano to bóstwo głównie Thoo-Llar. Miało zresztą bardzo wiele innych nazw liturgicznych, których bieżącym wartościowaniem zajmowały się specjalne zakony (np. Makk-Le-rów). Fluktuacja rynkowej wartości poszczególnych imion (czy też przymiotów?) bóstwa Kap-Eh-Thaalu pozostaje dotąd zagadką. Trudność zrozumienia istoty tej ostatniej z prechaotyckich religii polega na tym, że Kap-Eh-Thaalowi odmawiano bytu ponadnaturalnego, nie był więc duchem, nie uważano go też w ogóle za istotę (świadczyłoby to o totemicznych rysach tego kultu, niezwykłych w erze rozwiniętych nauk ścisłych) i utożsamiano go, przynajmniej w działalności praktycznej, z ruchomymi i nieruchomymi dobrami materialnymi. Poza nimi bytu nie posiadał.

  • Lęk przed technologią wymykającą się spod kontroli, katastrofami ekologicznymi, cyfryzacją i inwigilacją danych i wieloma innymi mrocznymi sprawami – są to niepokoje myślącego człowieka XXI wieku. Mój stosunek do technologii łączy fascynację z przerażeniem – chyba podobnie jak u pionierów muzyki industrialnej czy pisarzy science fiction - mówił w rozmowie z Dwutygodnikiem Rafał Iwański. To wszystko da się usłyszeć na nowej płycie Kapitalu, wydanej w tym roku.

Kapital - The Music of Goodbye

Interpretację dzieł Lema usłyszymy też na wydanym w grudniu albumie Ścianki. “Niezwyciężony” to dwudziestominutowe fragmenty sesji nagranej przy okazji tworzenia ścieżki dźwiękowej do audiobooka. Jak mówią sami twórcy, dwa numery to “ekstatyczna podróż przez rozgwieżdżony kosmos”, i “wyprawa zwiadowcza łazikiem w głąb pustynnej planety”.

W science fiction ważna jest aura zagrożenia. Podobnie w naszej muzyce - podsumował “Niezwyciężonego” Maciej Cieślak z zespołu “Ścianka”. Tę niepewną atmosferę, tajemniczą, mroczną, ale też marzycielską odnajdziemy na wielu polskich albumach. Warto wspomnieć o dwóch kasetach projektu Palcolor. Rogue Planet czy Moontrap to niezwykle przyjemne wizyty w okolice Księżyca i obcych planet. Muzyczne science-fiction wychodzi Polakom świetnie.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)