DeepFlight Dragon: podwodny bolid, czyli ile warto zapłacić za przygodę życia?

DeepFlight Dragon: podwodny bolid, czyli ile warto zapłacić za przygodę życia?

DeepFlight Dragon
DeepFlight Dragon
Źródło zdjęć: © Fot. DeepFlight
Łukasz Michalik
07.01.2016 08:51, aktualizacja: 10.03.2022 09:55

Łódź podwodna wyglądająca jak bolid Formuły 1? Konstruktorzy Dragona stworzyli cudo, wyróżniające się nie tylko wyglądem, alei nietypowymi możliwościami. Co potrafi jedna z najbardziej niezwykłych, osobistych łodzi podwodnych?

Lista marzeń

Zastanawialiście się kiedyś, co chcielibyście sobie kupić, gdyby nie ograniczenia finansowe? Założę się, że tak. Chyba każdy z nas ma zakupową listę marzeń, które chwilowo wydają się poza zasięgiem, ale kiedyś – gdy już będziemy pławić się w luksusie i niczym Sknerus McKwacz nurkować w skarbcu ze złotem – doczekają się realizacji.

Na mojej, obok lotu w Kosmos (porządnego, z wejściem na orbitę, a nie suborbitalnej zabawy), wysokie miejsce zajmuje prywatna łódź podwodna. O tym, jak fascynujący jest podwodny świat możemy przekonać się nawet podczas zwykłego, oferowanego masowo turystom, płytkiego nurkowania w którymś z cieplejszych krajów, a to przecież jedynie wstęp do odkrywania tego, co kryje się pod wodą.

Obraz

Nieznany świat obok nas

To niesamowite, jak mało wiemy o tym, co dzieje się na ponad 70 proc. powierzchni naszej planety. Podwodny świat jest zbadany bardzo pobieżnie i wyrywkowo, czego dowodem są między choćby nowe gatunki morskich zwierząt, odkrywane niemal każdego roku. Ryby, żyjące na głębokości 8 tys. metrów czy ośmiornice, których ciągle jeszcze niezbadana inteligencja fascynuje i trochę przeraża – to tylko przykład tego, co można znaleźć w głębinach.

Od dziesięcioleci badamy je przy pomocy łodzi podwodnych czy specjalistycznych batyskafów, jednak poza wojskowymi czy nieliczną grupą naukowców niewielu ludzi miało okazję oglądać to, co kryje się głębiej, niż kilka metrów pod powierzchnią morza.

W ostatnich latach zaczyna się to zmieniać za sprawą coraz ciekawszych, osobistych łodzi podwodnych. Przegląd takich konstrukcji możecie zobaczyć w artykule „Nurkujące drony i łodzie jak statki kosmiczne. Niezwykły sprzęt do podróży pod wodą”, jednak w tym miejscu skupimy się na jednej z nich, maszynie o nazwie Dragon, nietypowej pod względem budowy, a do tego – jak dla mnie – po prostu pięknej.

DeepFlight Dragon
DeepFlight Dragon© Fot. DeepFlight

DeepFlight Dragon: podwodny bolid

Jest to dzieło firmy DeepFlight, mającej już na koncie m.in. osobistą łódź podwodną Falcon czy nowatorski, budowany dla Richarda Bransona batyskaf Challenger. Dragon z wyglądu nie przypomina łodzi podwodnej – pierwszym skojarzeniem wydaje się raczej bolid Formuły 1, a po bliższym poznaniu zaprojektowany przez Paula Mollera latający samochód Skycar M400. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu aero- i hydrodynamika mają wiele wspólnego, a wyposażony w sześć wirników Dragon wygląda, jakby za chwilę miał odlecieć, a nie zanurzyć się w głębinach.

DeepFlight Dragon
DeepFlight Dragon© Fot. DeepFlight

Warto zwrócić uwagę na specyfikację techniczną tego sprzętu: 2-osobowy Dragon waży zaledwie 1800 kilogramów i pozwalana na bezpieczne zanurzenie do głębokości 125 metrów (z co najmniej 25-procentową rezerwą wytrzymałości kadłuba). Jego załoga znajduje się w dwóch oddzielonych od siebie kabinach, zamkniętych kulistymi osłonami, które zapewniają doskonały widok we wszystkich kierunkach.

Mimo dynamicznego wyglądu prędkość Dragona nie imponuje – 5 węzłów, czyli około 9 kilometrów na godzinę raczej nie pozwoli załodze stanąć do wyścigu, ale w zupełności wystarczy do podwodnego zwiedzania przez około 6 godzin – na tyle wystarczy energii akumulatorów. Według producenta to najprostsza w sterowaniu łódź podwodna w historii, oferująca pod wodą znacznie więcej swobody, od bardziej tradycyjnych konstrukcji, jak sprzęt oferowany przez firmy Triton czy U-Boat Worx.

DeepFlight Dragon
DeepFlight Dragon© Fot. DeepFlight

Prostota i bezpieczeństwo

To coś jak z dronami: od dziesiątek lat hobbyści budują i latają modelami RC, wśród których zdarzały się również wielowirnikowce . Nie były to jednak zabawki dla każdego, a ich obsługa wymagała umiejętności, zdobywanych wraz z doświadczeniem. Dzisiaj byle „dron” z Biedronki to zabawka – nie ubliżając nikomu – idiotoodporna, którą sama zadba oto, by utrzymać się w powietrzu.

Pod względem łatwości pilotażu Dragon jest podobny – wystarczy krótkie przeszkolenie, by pływać tym sprzętem mógł każdy. Jest to możliwe dzięki systemowi pokładowemu o nazwie DDM (DeepFlight Dive Manager), który monitoruje działanie wszelkich podzespołów i automatycznie dobiera parametry ich pracy tak, by człowiekowi pozostawić jedynie czystą przyjemność z pływania pod wodą.

DeepFlight Dragon
DeepFlight Dragon© Fot. DeepFlight

Ciekawą cechą, zwiększającą bezpieczeństwo jest dodatnia pływalność – zanurzenie i utrzymywanie zadanej głębokości jest możliwe dzięki napędowi, kierującemu Dragona w dół. Oznacza to, że ewentualna awaria nie oznacza zatonięcia, ale przeciwnie – automatyczne wynurzenie, niezależne od braku napędu, odcięcia dopływu energii czy jakichś problemów załogi.

30-sec TECH: Deepflight Dragon submarine

Ile jest warta przygoda życia?

Od momentu ujawnienia projektu Dragon budził zainteresowanie nie tylko pasjonatów podwodnych podróży, jednak przez długi czas pozostawał ekscytującym, ale dalekim od wersji finalnej prototypem. Oficjalna prezentacja ostatecznej wersji tego sprzętu nastąpiła niedawno – podczas Monaco Yacht Show we wrześniu 2015 roku. Od tamtego czasu Dragon jest oferowany za 1,6 mln dolarów.

To całkiem sporo, zważywszy na fakt, że proste, przeznaczone do płytkiego nurkowania łodzie, jak choćby Seabreacher Y, można kupić za jedyne (tak, wiem, to pojęcie względne) 100 tys. dolarów. Dragon to jednak zupełnie inna półka – zarówno pod względem ceny, jak i możliwości. Warto tyle zapłacić za realizację marzeń?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)