Przybywamy w pokoju! Jak kino przedstawia kontakty z obcymi cywilizacjami?

Przybywamy w pokoju! Jak kino przedstawia kontakty z obcymi cywilizacjami?

Przybywamy w pokoju! Jak kino przedstawia kontakty z obcymi cywilizacjami?
Michał Puczyński
08.09.2016 16:26, aktualizacja: 10.03.2022 09:24

Gdyby przylecieli do nas prawdziwi kosmici i zaczęli zapoznawać się z naszą kulturą, jak nic mielibyśmy gotowy międzygalaktyczny skandal. Wizerunek obcych w kinie trudno nazwać inaczej niż rasistowskim!

11 listopada, miesiąc po cywilizowanych krajach, do polskich kin zawita Arrival, czyli „Nowy początek” – Denisa Villeneuve wizja kontaktu z obcą cywilizacją. Film zapowiada się wybornie – wszak tworzy go autor Sicario, Wroga i Labiryntu, pracujący właśnie nad nowym Łowcą androidów. Pytanie tylko, czy pokaże kosmitów inaczej, niż robią to… niemal wszystkie filmy w historii. Obcy bowiem prawie zawsze byli czarnymi charakterami.

Arrival Trailer (2016) - Paramount Pictures

Tak mądrzy, a tak głupi

Jakie są filmy o kosmitach? Bez dłuższego zastanowienia, pewnie większość ludzi odpowiedziałaby: Dzień niepodległości, Wojna światów, Obcy, może też Z archiwum X. W każdym z tych tytułów obcy są spragnionymi krwi potworami, zwykle wykluczającymi negocjacje czy jakiekolwiek próby nawiązania kontaktu. Przybywają, żeby nas zabić. I sami giną – zwykle dlatego, że są tak zaślepieni i głupi, że nietrudno wykorzystać ich największą słabość: pewność siebie.

Taki wizerunek wcale nie różni się od obrazu kosmitów z początków historii kina. Prawdopodobnie pierwszym filmem poruszającym tę tematykę była Podróż na Księżyc z 1902 roku. W nim to grupa astronomów ląduje na srebrnym globie, gdzie spotyka obcą rasę. Co robią kosmici? Oczywiście atakują. Bohaterowie zostają schwytani, ale udaje się im uciec i przetrzebić szeregi wroga.

W duńskim Himmelskibet z 1918 r. co prawda cywilizacja Marsjan była pokojowo nastawiona, ale to chwalebny wyjątek. Filmy o kosmitach długo bowiem nie traktowały o pierwszym kontakcie z obcą cywilizacją. Obcy byli intrygującą alegorią.

Podróż na Księżyc, 1902
Podróż na Księżyc, 1902

Taką rolę przypisał im H.G. Wells w Wojnie światów, czyli powieści wydanej w 1898 r., ostrzegającej przed globalnym konfliktem. Autor wpadł na pomysł historii o inwazji kosmitów, gdy poznał możliwości nowych, niszczycielskich broni. Od samego początku kosmici nie pochodzili więc z kosmosu, tylko byli manifestacją bardzo ludzkich idei czy obaw.

Czerwoni kosmici z czerwonej planety

W rosyjskiej Aelicie z 1924 r. Marsjanie na własnej planecie żyją pod opresyjnymi rządami. Główny bohater pomaga we wszczęsciu rewolucji, dzięki której władzę przejmuje lud. Motyw odzwierciedlał ówczesną sytuację polityczną i nastroje społeczne w Rosji – i tak miało pozostać na długo.

W latach 50. Amerykanie hurtem produkowali tanie filmy s-f. W Inwazji porywaczy ciał czy It Came From Outer Space kosmici przejmują ciała ludzi i sprawiają, że stają się oni częścią kolektywnego umysłu. To oczywiście gra na strachu przed komunizmem w radzieckim wydaniu. Nie wiadomo, czy fakt, że najeźdźcy zwykle pochodzą z czerwonej planety, to przypadek, czy może coś więcej.

Ucieczka przed porywaczami ciał
Ucieczka przed porywaczami ciał© Inwazja porywaczy ciał, 1956, Allied Artists Pictures

Do historii kina mniej lub bardziej propagandowego Brytyjczycy też dodali swoje dwa grosze. W pierwszym filmie z serii o profesorze Quatermassie (1953) astronauci przypadkiem sprowadzają na Ziemię kosmitę absorbującego ludzi. Sequel to praktycznie kalka Inwazji porywaczy ciał, tylko mniej ciekawa.

Nie da się karmić ludzi propagandą bez końca, toteż kosmici z czasem stali się po prostu sztandarowymi czarnymi charakterami kina. W Wojnie planet czy Planecie wampirów byli źli, bo byli obcymi, a to znaczyło, że mają być źli. Miejsce ideologicznego straszaka zajęły zombi, ale to inna historia.

Ambicja w erze hipisów

W latach 60. i 70. kino s-f odpruło przyszytą mu łatę idiotycznej rozrywki dla mało wymagających. 2001: Odyseja kosmiczna udowodniła, że fantastyka naukowa może być ambitna, a przy okazji pokazała kosmitów z nieco innej strony: jako tych, którzy przyczynili się do rozwoju człowieka. Nie odpowiedziała jednak, jaki był cel ich działań. Obcy pozostawali nieokreśleni i niezrozumiali. Był to prawdopodobnie pierwszy film poważnie traktujący możliwość kontaktu z obcymi.

Teoretycznie podobna w założeniach była adaptacja Solaris, która jednak bardziej skupiała się na ludziach, pozostawiając żyjącą planetę – być może najdziwniejszego kosmitę wszech czasów – w tle. W powieści Lema istota była neutralna: po prostu istniała, a wszystkie powodowane przez nią kłopoty nie wynikały ze złej woli, tylko z jej natury.

Żywy ocean z Solaris
Żywy ocean z Solaris© Solaris, 1972, reż. Andriej Tarkowski

W pozytywnym świetle obcych przedstawił też serialowy Star Trek, ten jednak był dziełem wyjątkowym: twórca Gene Roddenberry chciał pokazać pokojowe sposoby rozwiązywania konfliktów. Nawet agresywni kosmici mieli tu prawo do życia.

To raczej nie przypadek, że największy wysyp filmów pokazujących przyjaznych kosmitów przypada na szczytowy okres ruchu hipisowskiego.

Wciąż jestem obcy, wciąż bardziej obcy

Jakość filmów traktujących o kosmitach poprawiła się; w latach 70. powstawało coraz więcej wysokobudżetowych, dobrze napisanych s-f. Mimo tego rola kosmitów pozostawała niezmieniona.

Inwazja porywaczy ciał (1978), Obcy, Coś, Predator – największe hity, w których człowiek ścierał się z pozaziemskimi istotami, pokazywały kosmitów jako krwiożercze bestie. Nawet rzekomo „dobrzy” przybysze z pacyfistycznego filmu Otchłań grozili ludzkości zagładą, jeśli ta nie weźmie na wstrzymanie ze swoimi wojnami i przemocą, zwłaszcza nuklearną. Podobny przekaz miał kultowy Dzień, w którym stanęła Ziemia z 1951 r.

Dobrzy mi kosmici, którzy stawiają ultimatum: zmieńcie się albo wytniemy was w pień. To się nazywa złote serce.

Dzień, w którym stanęła Ziemia
Dzień, w którym stanęła Ziemia© 20th Century Fox

W końcówce lat 70. i całych 80. spokojni obcy pojawiali się jakby częściej. W Rocky Horror Picture Show byli zainteresowani tylko seksualnymi orgiami i tańcem. W E.T., Locie nawigatora czy Kokonie to ludzie często okazywali się tymi złymi.

Powstał też ciekawy eksperyment w postaci Mojego własnego wroga. To film jedyny w swoim rodzaju: Dennis Quaid musi nauczyć się żyć z przedstawicielem wojującej z Ziemianami rasy, a w końcu zaprzyjaźnia się z nim i mają razem dziecko. Mimo że kosmita to facet.

Może się wydawać, że wizerunek obcego uległ zmianie, ale nic z tego. Oprócz Jeriby z Mojego własnego wroga na ekranie pojawiali się Crittersi, kolejni Obcy czy Najeźdźcy z Marsa. Z mniej znanych: drapieżnik z Xtro, kosmiczne wampiry z Lifeforce, pasożytniczy Ukryty i cała masa innych potworów pozaziemskiego pochodzenia.

Uroczy żarłok z Crittersów
Uroczy żarłok z Crittersów© New Line Cinema

I tak jest do dziś. Obcy to dranie. Chcą nas po cichu zastąpić, jak w Żonie astronauty, albo wysondować analnie, jak w Fire in the Sky. Zjadają nas jak w Pitch Black albo opętują jak w Duchach Marsa. Kopiują w celu infiltracji jak w Impostorze i powodują bolesne biegunki jak w Łowcy snów. Rozwalają miasta jak w Battleship: Bitwa o Ziemię i kradną nam surowce jak w Niepamięci.

Pozostaje mieć nadzieję, że w Arrival zostaną pokazani w lepszym świetle, bo jeśli w końcu naprawdę przylecą, mogą się na nas obrazić.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)