Nie tylko "House of Cards". Seriale z Internetu to przyszłość

Nie tylko "House of Cards". Seriale z Internetu to przyszłość

Nie tylko "House of Cards". Seriale z Internetu to przyszłość
Marta Wawrzyn
11.02.2014 08:57, aktualizacja: 10.03.2022 11:33

Rok temu, zachwyceni "House of Cards" i wysypem seriali, które można oglądać tylko w Sieci, pisaliśmy o rozpoczęciu internetowej rewolucji serialowej. W tym roku proponujemy zarezerwować jeszcze więcej czasu na produkcje z Internetu, bo jest ich jeszcze więcej i są jeszcze lepsze.

Zaczyna się era seriali, które zobaczycie tylko w Sieci – pisałam w lutym zeszłego roku, po tym jak Netflix zaprezentował "House of Cards", ambitny dramat polityczny, w którym główną rolę grał Kevin Spacey.

A potem było jeszcze młodzieżowe "Hemlock Grove" (zrównane co prawda z ziemią przez krytyków, ale chętnie oglądane przez widzów) oraz fantastyczne, świeże "Orange Is the New Black". I na dodatek nowy sezon komedii "Arrested Development". Platforma internetowa, która oficjalnie nie jest nawet telewizją, zdobyła 6 nominacji do Złotych Globów w kategoriach telewizyjnych. Mimo że w tym roku nic nie mogło wygrać z "Breaking Bad", Robin Wright udało się zdobyć nagrodę dla najlepszej aktorki za "House of Cards".

Wielkie plany Netfliksa na rok 2014

O ile w zeszłym roku Netflix poczynał sobie jeszcze dość nieśmiało i w zasadzie nie wiedzieliśmy do końca, czego się po nim spodziewać, teraz już wiemy, że możemy liczyć na seriale najwyższej jakości. Każdy nowy projekt platformy wzbudza zrozumiałe zainteresowanie jeszcze przed premierą.

Obecnie wydaje się, że największym hitem Netfliksa w tym roku będzie drugi sezon "House of Cards". Rozmachu, z jakim jest promowany, mogą mu pozazdrościć seriale z "prawdziwej" telewizji. Świetne trailery, sneak peeki, zdjęcia z nowych odcinków, ale też własne GIF-y i zdjęcia z cytatami z serialu wrzucane do serwisów społecznościowych. Tak to się robi w Sieci w 2014 roku. Ciekawa jest też data premiery: 14 lutego. Walentynki. Ponieważ w tym roku święto zakochanych wypada w piątek, dla wielu samotnych widzów jest to zaproszenie, by spędzić ten dzień z Netfliksem. I najlepiej pochłonąć pół sezonu naraz.

House of Cards - Season 2 | Teaser Trailer [HD] | Netflix

Netflix planuje też na ten rok kolejne sezony "Hemlock Grove" i "Orange Is the New Black", a także nowe seriale, spośród których najbardziej interesuje nas "Sense8" rodzeństwa Wachowskich. Z enigmatycznego opisu wynika, że będzie to dziejąca się na całym świecie ekscytująca opowieść o połączonych umysłach i ściganych duszach, o tym, jak nowe technologie nas łączą i dzielą. Wśród kolejnych zamówień znajdują się cztery seriale Marvela, w tym "Daredevil".

Amazon uczy się na błędach

A przecież na Netfliksie świat seriali z Internetu się nie kończy, jest jeszcze Amazon. Amazon, który w zeszłym roku wypuścił mnóstwo pilotów, w większości fatalnych, zaczyna uczyć się na błędach. Tegorocznych pilotów jest tylko pięć i wszystkie wydają się przemyślane (można je oglądać i oceniać tutaj). Wczoraj wieczorem zamierzałam obejrzeć jeden – "The After" Chrisa Cartera, twórcy "Z Archiwum X" – skończyło się na tym, że zobaczyłam wszystkie.

Postapokaliptyczne "The After" to niestety rozczarowanie – jak wszystko, co w ostatnich latach zrobił Chris Carter. Serial kojarzy się trochę z "Revolution", a trochę z nieszczęsnym "Zombielandem". Trudno oceniać fabułę po pilocie, bo aż tak dużo się w nim nie wydarzyło, ale można oceniać bohaterów i dialogi. Nie wiem, co jest gorsze – chyba bohaterowie, tak sztampowi, banalni i bezmyślni, jak to tylko możliwe.

The After - First Look (Chris Carter Apocalyptic Pilot/Amazon Studios)

Ale już taki "Bosch", w którym Titus Welliver gra styranego życiem policjanta z Los Angeles, to całkiem solidna rzecz. Może nie nowy "Wallander" ani nawet nie nowe "The Killing", fani seriali kryminalnych powinni go jednak kupić.

BOSCH: The Bone Run

Z kolei krytycy będą się zachwycać pilotem "Transparent". To nietypowa komedia o rodzinie pełnej neurotyków, której twórczynią jest reżyserka "Afternoon Delight", hitu festiwalu Sundance. Magnesem przyciągającym widzów jest Jeffrey Tambor, który gra ojca trójki dorosłych, niesamowicie samolubnych dzieci.

Jest jeszcze "Mozart in the Jungle", w którym gra Gabriel Garcia Bernal, i "The Rebels" z Natalie Zea w roli głównej. W zasadzie wszystkie piloty Amazonu warto z jakiegoś powodu obejrzeć – czy to ze względu na ciekawy opis, czy ze względu na fajną obsadę.

Promocja, głupcze!

Dobrze wiedzieć, że Amazon uczy się na błędach – w końcu zeszłoroczne piloty były praktycznie nieoglądalne, a seriale, które zdecydowano się zamówić (komedie "Alpha House" i "Betas"), furory nie zrobiły. Wciąż jednak nie jest to ten poziom co Netflix.

Ani Amazon, ani Hulu – które też robi własne seriale – wciąż jeszcze nie rozumieją, że kluczem do sukcesu jest promocja, promocja i jeszcze raz promocja. Nie wystarczy wydać pieniądze na znane nazwisko, trzeba jeszcze umieć poinformować publiczność i krytyków, że oto nadchodzi serial ze znanym nazwiskiem.

Tymczasem zaglądam na YouTube w poszukiwaniu trailerów i okazuje się, że nie tak łatwo je znaleźć. Podczas gdy zwiastuny "House of Cards" oglądają setki tysięcy widzów, piloty Amazonu praktycznie nie istnieją na YouTubie.

Liczy się dobra historia

To spory problem, ale nie jedyny, jaki ma Amazon. Mam duże wątpliwości co do systemu polegającego na tym, że to widzowie wybierają, które piloty zamienią się w seriale. Obawiam się, że "Transparent", które nie jest serialem dla wszystkich, nie ma szans wygrać z "The Rebels", byle jaką komedyjką o blondynce, która dziedziczy po mężu drużynę futbolową i nie wie, co z nią zrobić. W chwili gdy to piszę, to właśnie "The Rebels" ma wyższą ocenę.

Obraz

Jeśli Amazon chce się przebić i zaliczyć nominacje do najważniejszych nagród telewizyjnych, musi sam podejmować decyzje, co się nadaje, a co nie. Musi nauczyć się robić seriale, które krytycy będą kochać, bo nawet w czasach rewolucji głos krytyka brzmi donośnie.

Na razie tylko Netflix daje twórcom to, czego telewizje nie dają: zaufanie i swobodę artystyczną. Tylko Netflix nie boi się powiedzieć: "Bierzemy projekt, bo uważamy, że jest ciekawy", a następnie jeszcze przed premierą pierwszego sezonu zamówić drugi. Amazon działa inaczej – i jakby nie do końca w tych jego działaniach widać sens.

Niemniej jednak internetowa rewolucja serialowa trwa i przynosi coraz lepsze owoce. Telewizja już nie ma bezpośredniego związku z odbiornikiem telewizyjnym czy ramówką. To symbole poprzedniej epoki. Dziś liczy się dobra historia. Nieważne, czy oglądamy ją na tablecie czy gigantycznym telewizorze - ten, kto umie taką opowiedzieć, wygrywa.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)