SOPA w praktyce: wszyscy Ziemianie podlegają prawu stanu Maryland
Nie trzeba mieszkać w Stanach Zjednoczonych ani prowadzić tam biznesu, by podlegać jurysdykcji amerykańskiego sądu. O tym, że Internet znosi wszelkie granice, przekonał się pewien Kanadyjczyk, którego wyrok sądu z Maryland pozbawił źródła dochodów.
Nie trzeba mieszkać w Stanach Zjednoczonych ani prowadzić tam biznesu, by podlegać jurysdykcji amerykańskiego sądu. O tym, że Internet znosi wszelkie granice, przekonał się pewien Kanadyjczyk, którego wyrok sądu z Maryland pozbawił źródła dochodów.
Calvin Ayre to Kanadyjczyk, który w pionierskich czasach Internetu postanowił założyć kasyno online. Uruchomiony w 1994 roku serwis Bodog okazał się żyłą złota i wyewoluował w potężną, zatrudniającą ponad 1000 pracowników platformę, umożliwiająca hazard w Sieci.
O skali biznesu wymownie świadczy fakt, że Calvin Ayre, który wcześniej sprzedawał owoce na poboczu drogi, w 2006 roku został sklasyfikowany przez "Forbesa" na 746. miejscu listy najbogatszych ludzi świata z majątkiem szacowanym na co najmniej miliard dolarów.
Niespodziewanie, po kilkunastu latach pewien prokurator ze stanu Maryland zorientował się, że przez ten cały czas Bodog działał nielegalnie. Dlaczego? Bo w stanie Maryland hazard jest zabroniony. To nic, że w graniczącym z Maryland Dystrykcie Kolumbii można od ponad roku stracić - jeśli tylko ma się taką chęć - na sieciowym pokerze i ruletce cały swój majątek. Ważne, że zakazuje tego Maryland.
Nie będę tutaj analizował horyzontów ludzi chcących z całego świata uczynić stan Maryland, wspomnę tylko, że przed laty, podczas wojny secesyjnej Maryland, utrzymując niewolnictwo u siebie, walczył w szeregach Unii przeciwko innym niewolniczym stanom.
Spostrzeżenie marylandzkiego prokuratora można byłoby zbyć wzruszeniem ramion, gdyby nie pewien istotny fakt. Domeny globalne com, net, org i biz są utrzymywane przez amerykańskie firmy, a zatem utrzymywanie domeny Bodog.com oznaczało, według amerykańskiego prawa, współpracę z przestępcami.
Nie miał znaczenia fakt, że domena Bodog.com została zarejestrowana w kanadyjskiej firmie DomainClip. Istotny był fakt, że operatorem rejestrów com i net jest kalifornijski VeriSign, który dostał nakaz przekierowania domeny, czego efektem jest, znany Wam zapewne obrazek, który mogliście zobaczyć wcześniej między innymi w artykule o przejmowaniu domen piratów.
Wcześniej, aby nie naruszać amerykańskich przepisów, Calvin Ayre zorganizował skomplikowaną, choć legalną strukturę firm. Według "Forbesa" pieniądze transferowane były do Londynu, przetwarzanie zakładów i transakcji odbywało się w Kostaryce, prace nad platformą internetową prowadziła firma w Kanadzie, a w Stanach Zjednoczonych jedynie reklamowano usługi kasyna online. Jak się okazuje, to nie wystarczyło.
Działania amerykańskich stróżów prawa oznaczają, że jeśli korzysta się z którejś z globalnych domen i działalność jest w pełni legalna w miejscu, gdzie się ją prowadzi, nie można czuć się bezpiecznie. Wystarczy, że narusza się przepisy któregoś z amerykańskich stanów, a jego mieszkańcy mają teoretyczną możliwość skorzystania przez Sieć z tych usług.
Jak zatem widać, Internet skutecznie likwiduje granice. Szkoda, że nie zawsze tam, gdzie trzeba.
Źródło: Webhosting • Forbes