"Nie rób za darmowego informatyka". A gdzie zwykła, ludzka pomoc?

"Nie rób za darmowego informatyka". A gdzie zwykła, ludzka pomoc?

"Nie rób za darmowego informatyka". A gdzie zwykła, ludzka pomoc?
Źródło zdjęć: © Licencja CC
Adam Bednarek
28.02.2014 01:25

Warto szanować swój czas, ale czasami warto też zrobić wyjątek i pomóc komuś, kto w sprawach „komputerowych” sobie nie radzi. Bo kiedyś to wy będziecie potrzebować pomocy i za wymianę uszczelki ktoś policzy wam o wiele za dużo.

- A pan to się chyba komputerami zajmuje, prawda? - pyta Pan Sąsiad, widząc pudła po komputerze i klawiaturze naszykowane do wyrzucenia.

  • No, tak jakby. Piszę o sprawach związanych z komputerem – odpowiadam niejasno (sam nie wiem, czy starszy pan zrozumie, że można zarabiać na życie pisząc o grach), starając się nie przeszkodzić w kontroli gazowego piecyka, który nie wiedzieć czemu zgasł i odpalić ponownie się nie chciał.
  • Bo widzi pan, u mnie na komputerze się coś zrobiło i nie bardzo wiem co – tłumaczy równie niejasno emerytowany hydraulik, dzięki któremu piecyk znowu działa.

- Nie ma problemu, zajrzę.

Przysługa za przysługę? Otóż nie. Według najnowszych internetowych porad, Pan Sąsiad, emerytowany hydraulik, powinien mnie „skasować” na 100 zł za naprawę drobnej usterki, która tak naprawdę usterką nie była. Nie musiał mi tego tłumaczyć, bo się na tym nie znam i tak bym tego nie zrozumiał. Mógł wykorzystać moją niewiedzę, dzięki czemu byłby bogatszy o „stówkę”.

Jak hydraulik informatykowi, tak informatyk hydraulikowi...

Ja bym się odwdzięczył, usuwając mu później wirusy, które były powodem jego komputerowych problemów. Również za stówkę. Trzeba się cenić, prawda? Nie wolno być darmowym informatykiem.

Obraz
© demotywatory.pl

Właśnie taki przekaz płynie z tekstu "Nie rób za darmowego informatyka", którego autorem jest Piotr Olszewski. Felieton zrobił furorę w sieci i zebrał niezwykle imponujące 13 tysięcy „lajków”. Czytamy w nim:

To nigdy bowiem nie jest tak, że problem jest jeden i da się go łatwo rozwiązać paroma kliknięciami. O, nie. Zwykle siadasz przed rozsypującym się rzęchem – sprzętem, który równie dobrze mógł zostać ukradziony z Muzeum Techniki i jest w takim stanie, że masz ochotę powołać się na konwencję genewską. Pulpit zawalony programami w stylu „SuperSearch Bing Bar”, strona startowa ustawiona na BialostockieDupeczki.pl i tapeta ze zdjęciem pryszczatego syna. Masz ochotę uciec, ale wygrywa dobre wychowanie, chęć niesienia pomocy i udowodnienia, że rzeczywiście jesteś dobrym „informatykiem”. Siedzisz więc parę godzin, rozwiązując coraz bardziej absurdalne problemy, wspólnie z właścicielem szukacie zagubionych w czasie i przestrzeni płytek z oprogramowaniem i podczas trwającej w nieskończoność reinstalacji systemu słuchasz wzruszających opowieści o dawnych losach tego złomu („miesiąc temu wiatraczki przestały działać, więc je wyczyściłam”).

Znacie to, prawda? Wygląda na to, że wszyscy to znają i wszyscy mają ten sam problem. Rzućcie okiem na komentarze:

*„Właśnie wydrukowałem ten tekst, zaraz go oprawię i powieszę gdzieś w moim BIURZE! Dzięki!”

„w 100% to popieram. Sam jestem informatykiem i potrzebowałem dużo czasu żeby to zrozumieć:(„*

A 27 „łapek w górę” dostała taka opinia:

„a ja kasuję 100 zł za reinstalkę windy. Zawsze tylko się pytam czy są jakieś dane do zostawienia... w 90% "przypadków" wszyscy się dziwią że mieli tu na pulpicie taki katalog Nowy Folder i tam były zdjęcia z 10 lat, a teraz nie ma. Sorry taki mamy klimat.”

Obraz

I 17 taka odpowiedź:

„Ja biorę czasami sporo więcej. Jeśli nie potrafi/nie ma czasu, niech płaci, albo szuka kogoś innego. Trzeba się cenić!”.

Społeczeństwo wyzysku?

I wiecie co? Obudził się we mnie mentalny emeryt, który po przeczytaniu tego typu komentarzy złapał się za głowę i mruknął: „ach, co za czasy, co za młodzież”. Naprawdę zrobiło mi się przykro.

Wszyscy oburzamy się na naciągaczy. Z oburzeniem krytykujemy, gdy ktoś naszym babciom chce sprzedać chińskie garnki, reklamując je jako okazję ich życia. Internet stoi na straży moralności. Dopóki wujek lub sąsiad nie zapuka do drzwi i nie powie: „wiesz co, coś mi komputer nie działa...”.

Wtedy odznakę „Szeryfa Internetu” trzeba odłożyć na półkę i zająć się poważnymi, informatycznymi sprawami. Nie mamy czasu, bo pod naszą nieobecność Google może przestać działać, a Facebook wywali tysiąc błędów - musimy pilnować sieci. Mamy mnóstwo spraw do załatwienia, mnóstwo stron do zrobienia, tysiące projektów do zrealizowania. W końcu jesteśmy informatykami.

Wystarczy chcieć

Rozumiem, że ktoś jest naprawdę zajęty i akurat w danej chwili nie może pomóc. Tyle że można to zrobić później. Następnego dnia. Poświęcić chwilę, żeby zajrzeć, spróbować coś naprawić. A jeżeli roboty będzie dużo, polecić specjalistę, który się tym zajmie i nie weźmie za to majątku.

Obraz
© Licencja CC

Wszyscy dobrze wiemy, że w serwisach lubią naciągać nieświadome osoby. Wgranie nowego systemu? 50 zł. Klient zapłaci, bo dla niego to czarna magia.

Nie chcę robić z siebie jakiegoś dobroczyńcy, który puka do drzwi sąsiadów i każdemu niesie pomoc, a wzruszone sąsiadki biją mu za każdym razem brawo, dzień później organizując przyjęcie na jego cześć. Nie o to chodzi.

Naprawdę nie mogę zrozumieć takiego myślenia: „jestem wielkim, zajętym informatykiem, nie mam czasu nie pierdoły. Są serwisy, idźcie sobie tam!”. Brakuje mi w tym wszystkim zwykłej, ludzkiej empatii. Po prostu zawsze jest mi szkoda sąsiada nie-informatyka, dla którego w danej chwili jestem jedyną pomocą.

Tylko wiecie, co od takiej postawy jest jeszcze gorsze? Myślenie: „oni mnie celowo wykorzystują. Nie podziękują, nie odwdzięczą się”. Zrzucanie winy na innych, tłumaczenie się. Oszukiwanie samego siebie. Przecież nie każdy, kto potrzebuje informatycznej pomocy, to „Janusz-wyzyskiwacz”.

Informatyk = egoista?

Obraz

A jak już ktoś ma problem z pomocą, to niech pamięta, że przyroda nie znosi próżni. Kiedyś trzeba będzie zajrzeć pod maskę, naprawić niedziałający kran albo wnieść ciężki przedmiot na ostatnie piętro. Wówczas osoby, które jak Piotr Olszewski odpowiedziały: „ To naprawdę nie twoja sprawa, że wujek kolegi nie potrafi włączyć sobie napisów w pirackim filmie”, usłyszą od sąsiada:

„To naprawdę nie moja sprawa, że pan, panie sąsiedzie, nie umie wykręcić numeru do hydraulika”.

Ma czar karma!

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (69)