Internet zamiast ustawki. Kibice, rywalizujcie w sieci!

Internet zamiast ustawki. Kibice, rywalizujcie w sieci!

Internet zamiast ustawki. Kibice, rywalizujcie w sieci!
Źródło zdjęć: © Scena z filmu "Football Factory"
Adam Bednarek
05.03.2014 01:36, aktualizacja: 06.03.2014 09:40

Obśmianie wroga na forum internetowym nie wystarczy. Kibice powoli odkrywają Internet i zaczynają go wykorzystać do kibicowskich wojen. Przejęcie profilu na Facebooku, wykupienie reklamy na stronie internetowej – jesteśmy za, bo to przecież mniej szkodliwe od zadym! A przy tym nawet zabawne.

Na polskich stadionach jest już coraz spokojniej, nie licząc niechlubnych wyjątków, takich jak ostatni mecz w Warszawie, kiedy to przez starcia kibiców przerwano spotkanie Legii z Jagiellonią Białystok.

Bezpieczeństwo rośnie. Mimo to niektórzy wciąż zadają sobie pytanie: „Co zrobić, by chuligani przestali być zagrożeniem?”. Wydaje się, że mamy na to sposób. Internet.

Portal stadionowioprawcy.net jakiś czas temu zauważył, że na stronach internetowych wielu polskich klubów pojawiły się reklamy... Ruchu Chorzów. Kibice, który zaglądali na strony związane z Koroną Kielce, Legią Warszawa czy Górnikiem Zabrze, oglądali banery związane z „Niebieskimi”. Mało tego: na stronie Górnika pojawiło się hasło „Władcy Górnego Śląska”, rzecz jasna z logo chorzowskiej ekipy.

Obraz
© stadionowioprawcy.net

To tak, jakby na oficjalnej stronie Microsoftu pojawiła się reklama Sony i podpis: „Mistrzowie nowej generacji”.

Reklama szansą na ośmieszenie

Oczywiście szybko później tłumaczono, że to reklama ad-sense, dostosowana do zainteresowań oglądającego. Nie da się jednak ukryć, że taka akcja to przecież sprytny, zabawny i łatwy sposób na to, by ośmieszyć znienawidzonego rywala. Nie robiąc przy tym awantur na stadionach – wystarczy kupić miejsce reklamowe.

Skoro podobne chwyty stosuje się w rzeczywistości, to tym bardziej można wykorzystać je w sieci:

Odpowiedź Radia Łódź na kampanię promocyjną Legii: "Możesz być nawet z Łodzi, jeżeli jesteś kibicem Legii"
Odpowiedź Radia Łódź na kampanię promocyjną Legii: "Możesz być nawet z Łodzi, jeżeli jesteś kibicem Legii"© radiolodz.pl

A możliwości tak naprawdę jest więcej. Na Facebooku można przejąć facebookowy profil i szybko zmienić jego nazwę albo opis. Nagle okazuje się, że kibice klubu XYZ polubili fanpage o nazwie „XYZ głupi jest!”.

Są jeszcze komentarze, w których też można osiągnąć sporą przewagę i pokazać, jak bardzo jest się zaangażowanym w sprawy klubu. Grupa kibiców wchodzi na stronę rywala i zalewa go opiniami na temat ukochanego zespołu.

W końcu internetowa propaganda to nawet sprawy wagi państwowej – Newsweek sugeruje, że 80% komentarzy pod newsami dotyczącymi rosyjsko-ukraińskiego sporu to dzieło fałszywych kont. Najprawdopodobniej wynajętych i działających na zlecenie rosyjskich dygnitarzy.

Internetowa propaganda

A komentarze to tylko początek, bo według niektórych ekspertów w kolejce czekają serwisy państwowych organizacji, które mogą stać się celem hakerów. Taka jest dzisiejsza cyberpolityka, więc równie dobrze takie może być cyberchuligaństwo.

Obraz

A że będzie to skutkowało spamem na stronach i być może niewyrabiającymi się serwerami? No cóż, to wciąż lepsze niż awantury na stadionach.

Ataki kibiców-hakerów mogą już niedługo stać się normą. W końcu Internet to świetne miejsce, by kreować swój wizerunek. Kibicowskie portale i fanpage pełne są zdjęć graffiti, relacji z turniejów kibicowskich czy wyjazdów na mecze. W sieci można pokazać swoją siłę i szydzić z rywala niemal tak samo dobrze, jak w rzeczywistości.

Obraz
© Scena z filmu Hooligans

Jeszcze nie tak dawno każda „internetowa napinka” była na kibicowskich forach krytykowana, ale z czasem na pewno się to zmieni. Tym bardziej że zasięg jest większy. O efektownej oprawie na stadionie dowiedzą się wyłącznie zainteresowani tematem (biorąc pod uwagę fakt, że tego typu zdjęcia rzadko kiedy przedostają się do „mainstreamu”), tymczasem udana internetowa akcja może dotrzeć prawie do każdego.

Wystarczy sprytny numer wycięty wrogom, by wszyscy podawali informację dalej. Nawet osoby niezwiązane z kibolami.

Tylko że to teoria. A jak jest w praktyce? Zapytałem o to Jakuba Olkiewicza, redaktora Weszło.com:

Internet dla tych najbardziej ogarniętych kibiców, to po prostu źródło informacji, sposób na nagłaśnianie swoich akcji oraz ewentualnie platforma dyskusji. Najczęściej używane są "tajne fora", ewentualnie facebookowe grupy czy profile. Nikt nie zajmuje się napinaniem mięśni, chociaż tradycje internetowych wojen sięgają początków tego wieku. Wiadomo, z Internetu pochodzą kultowe slogany "Kto ma wiedzieć, ten wie" oraz "pozdrowienia dla kumatych", które na stałe weszły do języka kibiców.

Można jednak też działać i np. przejąć oprawę rywali, która dopiero powstaje:

*Z perspektywy czasu "włamy na fora" przyniosły chyba najwięcej radości, gdy ultrasi byli w stanie kontrować oprawy rywali zanim jeszcze ci zdążyli je rozwinąć. No i słynne "kradzieże projektów" - np. flagi, które wykonał ŁKS w czasie, gdy Widzew dopiero oddawał projekty do produkcji. Efekt był taki, że udało się uprzedzić lokalnego rywala i zagrać mu na nosie, a to tak naprawdę w tym chodzi - niezależnie, czy na ulicy, trybunach, czy też w Internecie. *

Kto wie, może wkrótce doczekamy się Ligi Internetowych Chuliganów.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)