Ostre prawo antypirackie ma zły wpływ na przemysł muzyczny? Tak wynika z tych danych

Ostre prawo antypirackie ma zły wpływ na przemysł muzyczny? Tak wynika z tych danych

Ostre prawo antypirackie ma zły wpływ na przemysł muzyczny? Tak wynika z tych danych
Źródło zdjęć: © Piraci (z Karaibów)
Marta Wawrzyn
02.04.2014 11:07, aktualizacja: 10.03.2022 11:25

Wpływy ze sprzedaży muzyki znów spadły. A jednym z głównych hamulców jest Japonia, kraj, w którym grozi więzienie za nielegalne pobieranie plików. Przypadek?

W zeszłym roku z raportu Międzynarodowa Federacja Przemysłu Muzycznego (IFPI) wynikało, że przemysł muzyczny po raz pierwszy od lat zanotował wzrost, co zawdzięczał w dużej mierze usługom streamingowym (które są o tyle kontrowersyjne, że muzycy niewiele z tego mają). W tym roku znów mamy spadek.

Fizyczne nośniki odchodzą do lamusa

Z raportu, o którym pisze Dziennik Internautów, wynika, że w ciągu roku wartość przemysłu muzycznego zmalała o 3,9%. Spada sprzedaż nośników fizycznych, rośnie rynek streamingu muzyki. Usługi abonamentowe (takie jak Deezer czy Spotify) zanotowały ponad 50-procentowy wzrost, dochód z nich przekroczył miliard dolarów. Już 28 mln osób na świecie płaci za możliwość słuchania muzyki online (rok temu było to 20 mln).

Obraz

Co ciekawe, rosną też znacząco (+19%) wpływy ze sprzedaży praw do wykorzystywania utworów muzycznych (np. w kawiarniach). ZAiKS walczący z właścicielami małych biznesów o opłaty od radia umilającego czas klientom wie, co robi. Niektóre sytuacje wydają się absurdalne, ale prawda jest taka, że te opłaty stają się coraz ważniejszym źródłem dochodów muzyków.

Jak Japonia zabija przemysł muzyczny

Co ciekawe, z raportu wyraźnie wynika, że za spadek przychodów przemysłu muzycznego odpowiedzialni są Japończycy, którzy mają drugi co do wielkości rynek na świecie. Pochodzi z niego aż jedna piąta przychodu globalnego. I właśnie ten rynek w ciągu roku zanotował spadek o 16,7%.

Co się stało? Japoński rynek w dużej mierze opierał się na nośnikach fizycznych, streaming muzyki jeszcze nie jest tam tak rozwinięty jak choćby w Europie. Kiedy więc Japończycy przestali kupować płyty, doszło do zapaści.

Ale Dziennik Internautów zwraca uwagę na jeszcze jeden "drobiazg". Otóż Japonia to kraj, który ma bardzo ostre prawo antypirackie. Za ściągnięcie pliku można wylądować w więzieniu. Nie od dziś mówi się, że to może być jeden z hamulców, teraz widać to jak na dłoni: kary za piractwo nie przekładają się na wzrost dochodu z muzyki, wręcz przeciwnie.

Jeśli człowiekowi grozi wysoka kara za ściąganie muzyki, a nie ma dostępu do taniej usługi streamingowej, wcale nie pójdzie do sklepu, żeby kupić płytę. To mit. Klient wszędzie chce tego samego: żeby było w miarę tanio i wygodnie. Takie usługi, jak Spotify i Deezer, są w stanie nam to zapewnić. I dlatego tam, gdzie są popularne, internauci już nie bawią się w ściąganie muzyki. To właśnie dzięki nim, a nie drakońskiemu prawu piractwo muzyki spada.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)