Czy warto zainstalować OS X Lion? Powody za i przeciw

Czy warto zainstalować OS X Lion? Powody za i przeciw

Czy warto zainstalować OS X Lion? Powody za i przeciw
Czy warto zainstalować OS X Lion? Powody za i przeciw
Krzysztof
31.08.2011 21:52, aktualizacja: 14.01.2022 12:53

OS X Lion wydano już ponad miesiąc temu. Po pierwszej aktualizacji większość programów została już do niego dostosowana. Spokojnie testuję Liona i sprawdzam, czy warto po niego sięgnąć. Prędzej czy później Apple i tak przymusi do tego użytkowników, co nie jest bez sensu.

OS X Lion wydano już ponad miesiąc temu. Po pierwszej aktualizacji większość programów została już do niego dostosowana. Spokojnie testuję Liona i sprawdzam, czy warto po niego sięgnąć. Prędzej czy później Apple i tak przymusi do tego użytkowników, co nie jest bez sensu.

PlusyProsta i tania aktualizacja

Przygotowałem się starannie do przejścia ze Snow Leoparda na Liona. Zrobiłem kopię najważniejszych dokumentów, bazy zdjęć, kontaktów, nawet skopiowałem cały katalog Maila. Nawyki z okresu, kiedy używałem Windowsa, biorą górę. Na Mac OS X aktualizacja do nowej wersji systemu odbywa się jednak zupełnie inaczej, niż wielu z nas zdążyło się przyzwyczaić. Liona pobiera się z Mac App Store (App Store znany z iPhone’a, tylko w wydaniu na Maki). 3,5 GB ściąga się sprawnie w tle, zupełnie nie ingerując w pracę. Później należy uruchomić instalator, który robi resztę. Restart systemu, pół godziny instalacji i tyle. Mój komputer jest identyczny jak wcześniej, tyle że z nowym systemem. Czy w Windowsie jest to możliwe?

Mac OS X Lion kosztuje niecałe 24 euro, czyli mniej niż 100 zł. To z pewnością dobrze wydane 100 zł.

Nowy Mail

Zacznę od aplikacji, która zrobiła na mnie największe wrażenie. Codziennie wysyłam i odbieram dziesiątki maili, zatem moja ciekawość od razu skierowała się w stronę klienta poczty Mail. Stara ikona w docku nie zwiastowała tak gruntownych udoskonaleń. Nowy Mail jest genialny!

Obraz

Interfejs aplikacji w końcu przypomina program pocztowy świetnie sprawujący się na iPadzie. Standardowo Mail został podzielony na dwie kolumny, co w szczególności sprawdza się na laptopach z mniejszymi wyświetlaczami. W kolumnie z wiadomościami mogą się też wyświetlać małe ikony kontaktów pochodzących z książki adresowej – swoją drogą dobrze zintegrowanej z Mailem. Dla wielbicieli klasycznego układu Apple udostępniło także możliwość płynnego włączenia tego trybu.

Dużym atutem jest grupowanie wiadomości - historia rozmów ze wszystkich maili w jednym oknie. Nie muszę chyba tłumaczyć, jak znacząco usprawnia to zarządzenie długimi konwersacjami. Mail świetnie ukrywa rzadko wykorzystywane elementy, które w razie potrzeby da się odsłonić. Nie można też zapomnieć o flagowaniu maili, czyli nadawaniu im różnych kolorów, i ulepszonym wyszukiwaniu. Wystarczy wpisać część nazwiska czy imienia, a wyszukiwarka programu sugeruje, że użytkownik chce wyszukać wszystkie wiadomości od jakiejś osoby.

Obraz

W Mailu 5.0 poprawiono mnóstwo drobnych elementów, które trudno naraz wymienić, ale w codziennej pracy są wyjątkowo przydatne. Ogólnie nowy Mail to całkowicie odmieniony program z masą udanych usprawnień.

Versions, czyli coś więcej niż autosave

Pisząc w Pages, TextEdit czy innym programie Apple’a, nie muszę się już martwić o utratę choćby części danych. Każda treść jest automatycznie, na bieżąco zapisywana w systemie i mogę do niej wrócić. Nie mówię tylko o zwykłym zapisywaniu i otwieraniu, ale o całkowitym odtwarzaniu widoku całego dokumentu, z pełnym podglądem. Jeśli kiedyś korzystaliście z Time Machine, to wiecie, na czym to polega.

Autozapisywanie działa także podczas zamykania programu. Przy następnym uruchomieniu w treści dokumentu (w przypadku TextEdit) widoczny jest tekst, który został napisany tuż przed zamknięciem.

To idealne rozwiązanie na wypadek nagłego odcięcia prądu, przypadkowego zamknięcia programu czy po prostu łatwy sposób wczytywania historycznych wersji dokumentu, których nie da się odtworzyć ze względu na zbyt dużą ilość zmian.

Przystosowanie do laptopów

OS X Lion nie jest wielką rewolucją. To raczej system w przebudowie, który dopiero zmierza w określonym kierunku. Bazuje na klasycznych elementach, których wciąż jest sporo, ale wprowadza też kilka funkcji z iOS, dzięki czemu jest bardzo dobrze przystosowany do pracy na notebookach. Świetnie sprawuje się na 13-calowym MacBooku czy 11-calowym MacBooku Air.

Ciekawie prezentuje się Mission Control, czyli Spaces na sterydach, które dobrze uzupełnia się ze znanym wcześniej Expose. Wprowadzenie nowych gestów pozwala przechodzić między biurkami dzięki przesuwaniu po touchpadzie dwoma palcami w prawo/lewo, tak samo jak w iOS. To całkowicie płynne przejście, dzięki czemu można spokojnie podejrzeć, jakie okno znajduje się na biurku obok.

Bardzo dobrze, szczególnie na małych ekranach, spisuje się tryb pełnoekranowy. Surfowanie po Internecie w Safari sprawia przyjemność – przeglądarka nieco przypomina wówczas swoją siostrę z iOS.

Udoskonalony Finder

Mało który użytkownik komputerów Apple’a wyobraża sobie pracę bez Findera. Systemowa przeglądarka zawartości komputera nie była idealna i nadal nie jest. Finder przeszedł jednak solidne odświeżenie i nie odbiega jakością od innych elementów systemu.

Obraz

Układ okien Findera pozostał taki sam. Zmodyfikowano nieco grafikę oraz ułożenie skrótów w lewej kolumnie. Na pierwszym miejscu pojawiła się zakładka Ulubione, a w niej odnośnik do wszystkich plików czy AirDrop. Dopiero później można zobaczyć resztę dobrze znanych linków – Biurko, Katalog domowy, Pobrane. Podłączone urządzenia czy dyski wyświetlają się na samym dole. Wszystkie ikony nieco większych odnośników mają też jednakowy, szary kolor.

Obraz

Dużym udogodnieniem jest możliwość ułożenia plików według ostatniego otwarcia – Finder oddziela później elementy poziomymi kreskami, odróżniając pliki otworzone dzisiaj od tych edytowanych w ciągu 7 dni, 30 dni i później. Ten przejrzysty sposób dzielenia występuje też w innych sposobach układania treści, w tym kilku nowych.

MinusyVersions tylko na produktach Apple’a

Na Macu korzystam z pakietu Office for Mac 2011 i wcale nie śpieszy mi się do przesiadki na iWorks. Niestety, w tej chwili Versions nie obsługuje aplikacji z pakietu Microsoftu czy innych producentów. Ma być to możliwe w przyszłości, kiedy deweloperzy zaktualizują swoje programy. Warto też wspomnieć, że na starszym sprzęcie animacje przechodzenia w tryb podglądu zapisanych wersji mocno spowalniają system, który na chwilę zamiera. Na współczesnych Macach taki problem pewnie nie występuje.

Launchpad - piękny, ale czy praktyczny?

Druga w docku i zupełnie nowa, srebrna ikona z wygrawerowaną rakietą zwiastuje coś ciekawego. I rzeczywiście – Launchpad prezentuje się bardzo ładnie. Po kliknięciu w okrągłą ikonę na całym ekranie wyświetlają się sporej wielkości ikony programów na kilku biurkach – Launchpad przypomina główny ekran z iOS, tyle że zaimplementowany na systemie na komputery Apple’a. Pomysł ciekawy, ale obecnie mało praktyczny. Korzystam z Launchpada bardzo sporadycznie – o wiele lepiej działa sprawdzony sposób otwierania w docku katalogu z programami. Launchpad to obecnie lekkie nieporozumienie – z pewnością nie spełnił wszystkich oczekiwań.

Wymagania sprzętowe i systemowe

Niestety, użytkownicy starszych Maców mogą się tylko obejść smakiem, patrząc na Liona. Nowy system Apple’a wymaga przynajmniej komputera z procesorem Intel Core 2 Duo oraz 2 GB pamięci RAM. Nie jest to warunek trudny do spełnienia, pod warunkiem że dysponuje się współczesnym sprzętem. Posiadacze starszych Maców, np. początkowych MacBooków czy Maców Mini z 2006 roku, nie zainstalują OS X Lion – ich chipy Intel Core Duo nie są wspierane z powodu braku obsługi rozszerzeń x86-64. Wiadomo, że Apple nie wspiera swojego sprzętu zbyt długo.

Klasyczny, biały MacBook z 2006 roku. Wraz z premierą Liona Apple zaprzestał produkcji plastikowych notebooków. Fot. Wikipedia
Klasyczny, biały MacBook z 2006 roku. Wraz z premierą Liona Apple zaprzestał produkcji plastikowych notebooków. Fot. Wikipedia

Windows 7 w porównaniu z systemem Apple'a sprawdza się o wiele lepiej. Produkt Microsoftu da się zainstalować już na komputerze z procesorem o taktowaniu 1 GHz i 512 MB pamięci. To uwzględnia komputery o wiele starsze niż 3-4 lata. System nie będzie oczywiście płynnie działał, ale podstawowe funkcje spełni.

Druga sprawa to wymagania systemowe. Aby pobrać Liona z Mac App Store, trzeba mieć najnowszą wersję Mac OS X Snow Leopard. Oznacza to, że klienci Apple’a, którzy do tej pory pracowali na Leopardzie, według firmy z Cupertino powinni najpierw zaktualizować system do Snow Leoparda. A to wiąże się z podwojeniem kosztów oraz czasu instalacji.

Liona można pobrać z Mac App Store, a w celu zakupu Snow Leoparda trzeba udać się do jednego ze sklepów. Polityka Apple’a jest bezwzględna – kupuj wszystkie nowości i bądź na bieżąco. Ma to oczywiście swoje plusy, bo zazwyczaj takie aktualizacje są bardzo korzystne, ale także wiele minusów.


Aktualizacja

Kaliente słusznie zauważył(a?), że "W sprzedaży są pendrivy z Lionem, można instalować "na czysto" ". To fakt, są w sprzedaży. Głównie w amerykańskim Apple Online Store, a nie w Polsce, gdzie jeszcze nie widziałem ich w sklepie. Koszt takiego pendrive'a to 69 dolarów, czyli i tak wyjdzie na to samo w kosztach. Lion na USB to marginalna sprawa dla wyjątkowych klientów, którzy z różnych powodów jednak nie mogą pobrać go przez MAS. Zdecydowania większość użytkowników, którzy chcą działać legalnie (a nie np. ściągać z torrentów) potrzebuje Snow Leoparda.


Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)