Niemcy zakazują facebookowego Lubię to! Czy to już paranoja?

Wiele urzędów i instytucji korzysta z Facebooka, mimowolnie promując – za publiczne pieniądze – komercyjny, prywatny projekt. Problem został zauważony m.in. w jednym z niemieckich landów. Jak Niemcy postanowili rozwiązać tę sytuację?
Władze niemieckiego landu Szlezwig-Holsztyn wypowiedziały wojnę Facebookowi. Wszystkie publiczne urzędy, które prowadziły w serwisie Marka Zuckerberga swoje strony, mają je bezzwłocznie zamknąć.
Z działających na terenie landu serwisów mają również zniknąć przyciski „Lubię to!”. W uzasadnieniu decyzji, Thilo Weichert, specjalista z instytucji zajmującej się ochroną danych stwierdził, że popularne „lajkowanie” to w praktyce przesyłanie przez serwisy internetowe informacji, dotyczących mieszkańców landu, poza granice kraju.
UKE interweniuje w Aero 2. Darmowy Internet przestanie być fikcją?
Działanie takie łamie niemieckie prawo, a zatem przycisk „Lubię to!” ma zniknąć ze stron do końca września. Administratorzy, którzy nie podporządkują się tej decyzji, narażają się na karę do 50 tys. euro.
Zobacz również: Tak pracuje kamera GoPro HD
Warto przypomnieć, że nie są to pierwsze problemy Facebooka w Niemczech. Kilka tygodni temu urzędnicy z hamburskiego urzędu do spraw ochrony danych orzekli, że jedna z funkcji serwisu społecznościowego – rozpoznawanie twarzy - również jest sprzeczna z niemieckim prawem.
Facebook został zobowiązany do wyłączenia tej funkcji na terenie Niemiec i do skasowania wszystkich, zebranych za jej pomocą informacji o niemieckich obywatelach.
Internauta domaga się od Google’a 500 mld dolarów. Cynik czy szaleniec?
W styczniu tego roku w podobny sposób rozprawiono się z automatycznym rozsyłaniem zaproszeń do Facebooka – funkcją, którą serwis proponował nowym, rejestrującym się użytkownikom.
Choć z punktu widzenia wygody internautów i skuteczności komunikacji decyzje niemieckich urzędników można uznać za kontrowersyjne, sprawa ta przedstawia się zupełnie inaczej, gdy za nadrzędny cel przyjmiemy ochronę prywatności i poważne traktowanie obowiązującego w danym kraju prawa.
Ciekawe, czy kiedykolwiek doczekamy się równie zdecydowanych działań ze strony polskich urzędników?
Źródło: Huffington Post
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze