Notebooki - coraz szybsze i coraz gorsze?

Notebooki - coraz szybsze i coraz gorsze?

Laptopy - coraz szybsze, ale czy lepsze? | PopArtUK
Laptopy - coraz szybsze, ale czy lepsze? | PopArtUK
Kamil Homziak
26.07.2011 14:30

Wiele lat temu pierwsze laptopy, jak to często bywa, cierpiały na choroby wieku dziecięcego - duże rozmiary oraz wagę, a także wysoką cenę i małą dostępność. Z czasem stały się prawie tak popularne jak komórki, a popyt na nie przewyższył sprzedaż PC. Czy notebooki, choć coraz szybsze, nie stają się coraz gorsze?

Wiele lat temu pierwsze laptopy, jak to często bywa, cierpiały na choroby wieku dziecięcego - duże rozmiary oraz wagę, a także wysoką cenę i małą dostępność. Z czasem stały się prawie tak popularne jak komórki, a popyt na nie przewyższył sprzedaż PC. Czy notebooki, choć coraz szybsze, nie stają się coraz gorsze?

Na początku postęp szedł w dobrym kierunku - rosły rozmiary matrycy i rozdzielczość, bardziej wytrzymała była też obudowa laptopa, a jego waga stawała się coraz niższa. Z czasem też w komputerach przenośnych zaczęto instalować dedykowane karty graficzne, dzięki czemu mogły służyć także jako maszyny do grania. Swoistą rewolucją było wprowadzenie obsługi Wi-Fi - to właśnie notebooki zapoczątkowały szybką ekspansję bezprzewodowego dostępu do Sieci.

Moda na błysk

Zmiany na gorsze zaczęły się w połowie pierwszej dekady XXI wieku wraz z nadejściem mody na błyszczące i panoramiczne matryce najpierw w formacie 16:10, a później 16:9. W tym pierwszym przypadku, rozdzielczość mogła się podobać - 1280 x 800 to więcej niż powszechne wtedy 1024 x 768. Na początku wrażenie robiły też kolory - intensywne, zwłaszcza czerń. Nikt nie zwracał uwagi na to, że na takim ekranie trudno pracować w nasłonecznionym miejscu.

Błyszcząca matryca działa jak lustro | Flickr
Błyszcząca matryca działa jak lustro | Flickr

Około 2 lat temu matryce stały się jeszcze gorsze. Wciąż królowała błyszcząca powierzchnia, ale producenci wpadli na kolejny "wspaniały" pomysł - matryce HD o kinowych proporcjach 16:9. O ile liczba pikseli w poziomie wzrosła z 1280 do 1366, to już w poziomie zmalała z 800 do 768! Zaletą takiego rozwiązania miał być brak czarnych pasków u góry i dołu ekranu podczas oglądania filmów. Tylko czy częściej oglądamy na laptopie film, czy może pracujemy lub korzystamy z Internetu? Zabranie 32 pikseli oznacza jakieś 2 linijki tekstu mniej na ekranie. Poza tym 768 pikseli w pionie oferowały już prehistoryczne monitory CRT o przekątnej 14-15 cali, popularne w połowie lat 90.

Na szczęście, producenci ekranów raczej nie posuną się dalej i nie pojawią się ekrany o proporcjach np. 21:7. Co więcej, wraca moda na matowe wyświetlacze, tak cenione w rozwiązaniach biznesowych. Szkoda natomiast, że rzadko dostępne są wyświetlacze wykonane w technologii IPS czy VA, zapewniające znacznie lepsze kolory i kąty widzenia niż powszechnie stosowane matryce typu TN. Te lepsze, jeśli już występują, to zwykle we flagowych seriach laptopów danego producenta (np. serie T/W/X od Lenovo, Elitebooki od HP), a i to w najwyższej i najdroższej konfiguracji. A przecież w ekran wpatrujemy się po kilka godzin dziennie, a np. dla grafika dobre odwzorowanie kolorów to rzecz niezbędna. Oczywiście, można podpiąć laptopa do zewnętrznego monitora przez coraz bardziej popularne złącza HDMI czy Display Port, ale to nie to samo.

Często producenci komputerów przenośnych stosują obudowy w modnym, błyszczącym kolorze Piano Black. Pół biedy, jeśli lśniący jest jedynie pulpit roboczy, gorzej, jeśli ramka matrycy, zwłaszcza w połączeniu z matowym wyświetlaczem, a i takie kombinacje się zdarzają. Inną stosowaną nowinką są jasno świecące diody LED, które w dzień nie przeszkadzają, ale w nocy potrafią być irytujące. O krok dalej posunął się Dell - w niektórych laptopach nawet końcówka zasilacza jest podświetlana na niebiesko! Oficjalnie po to, aby łatwo można było ją znaleźć w nocy, tyle że to nie powinno stanowić problemu nawet w egipskich ciemnościach...

Miniaturyzacja i brak ergonomii

Wraz ze wzrostem popularności laptopów zwiększał się też stopień ich miniaturyzacji. Dziś wymagamy, aby komputer przenośny ze standardowym, 15-calowym ekranem był nie tylko wydajny, ale i nie za ciężki. Coraz bardziej popularne stają się tzw. subnotebooki w stylu MacBooka Air - bardzo smukłe i lekkie. Ma to jednak swoją cenę - w tego typu konstrukcjach ogólnie (choć akurat nie w przypadku Air) coraz więcej jest plastiku, a coraz mniej metalu. Ktoś kiedyś dobrze pokazał to na przykładzie popularnej serii ThinkPad, produkowanej kiedyś przez IBM, a obecnie przez Lenovo. Upraszczając, można było ją podzielić na 3 grupy: najtańsze SL, podstawowe R oraz najdroższe T. Podobno w czasach np. Pentium II grubość obudowy ThinkPada z serii SL (choć ten wtedy nie był jeszcze produkowany) była porównywalna lub większa do tej, jaka obecnie jest w modelach z wysokiej serii T.

Część producentów nie bierze też pod uwagę tego, że spora część użytkowników laptopów wykorzystuje je jako komputer stacjonarny, a dodatkowo jest praworęczna i korzysta z myszki. Mimo to często można spotkać porty USB umieszczone po prawej stronie notebooka, w dodatku bliżej przedniej części obudowy. W rezultacie w gąszczu kabli czy nadajników trudno korzystać z myszki. Takie rozmieszczenie interfejsów jest charakterystyczne choćby dla rodziny Sony VAIO, co dziwi tym bardziej, że lewa ścianka w tych komputerach jest praktycznie pusta.

Taki układ portów nie spodoba się osobom praworęcznym... | LaptopPicker
Taki układ portów nie spodoba się osobom praworęcznym... | LaptopPicker

Nie szanuje się też klasycznego układu klawiatury. Udziwnione i mikrych rozmiarów kursory to norma, zamienione przyciski Ctrl i Fn - również. Do tego np. pionowy Enter, krótki Shift czy spacja - to też grzechy powszechne. Obecnie nastała moda na klawiatury typu wyspowego, które może są chude i ładne, ale niekoniecznie wygodne. Za wzór często stawiane są klawisze stosowane w przytaczanych wcześniej ThinkPadach - one (z wyjątkiem kilku modeli) mają klasyczny układ oraz średni skok.

Ściśnięte klawisze kursorów | LaptopMag
Ściśnięte klawisze kursorów | LaptopMag

Pościg za wydajnością i mobilnością

Wyżej opisane przykłady jasno pokazują, że projektując nowe modele laptopów, producenci mogliby się bardziej przyłożyć do pewnych kwestii, zwłaszcza tych związanych z ergonomią. Liczba rdzeni, megaherców, wydajna karta graficzna czy smukła obudowa i niewielka waga to nie wszystko. Oczywiście nie można odmówić laptopom, że w ciągu dwóch dekad bardzo upodobniły się do pecetów: nie odstają już aż tak pod względem wydajności, niektóre technologie to właśnie one rozpropagowały. Dzisiaj laptop to - podobnie jak komórka - już nie synonim luksusu, ale zwykłe narzędzie pracy. Ciekawe, jak zmienią się laptopy za kilka-kilkanaście lat. Oby wysoka wydajność i małe gabaryty nie stały się podstawowymi wyznacznikami - konsument czasami potrzebuje czegoś zupełnie innego.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)