Najlepszy telewizor do gier

Najlepszy telewizor do gier

Najlepszy telewizor do gier
Redakcja Gadżetomanii
28.11.2013 14:19

Zostałem poproszony o pomoc w wyborze najlepszego telewizora do gier wideo. W rozsądnej cenie. Powód, wiadomo: polska premiera PlayStation 4.

Artykuł pochodzi z blogu JawneSny.pl. Jego autorem jest Olaf Szewczyk.

Przeskanowałem aktualną ofertę rynkową i doszedłem do ciekawych wniosków. A jako że decyzję o kupnie nowego ekranu w związku z oczekiwaną od lat konsolową zmianą warty podejmuje w te dni wiele osób, poniżej parę słów o dokonanych odkryciach. Może komuś z Was się to przyda, bo nie znalazłem podobnych porad w polskiej sieci. Co notabene dziwi, bo okazja ku temu taka, że trudno o lepszą.

Zwykle proszony o pomoc w wyborze telewizora do gier sugerowałem przyjrzenie się którejś z tańszych plazm Panasonica. Z dwóch powodów.

  1. Dla amatora gier najważniejszy parametr telewizora to input lag (niestety, nigdy nie znajdziecie o nim wzmianki w oficjalnych danych technicznych producenta), a plazmowe Panasonic Viera zazwyczaj miały, co pożądane, mały input lag. Skonsternowani? Już tłumaczę, co to za zwierz.

Input lag to niezgrabny makaronizm, ale używam tego terminu, bo dobrego zamiennika w żywej mowie polskiej nie ma. Termin ten bywa czasem tłumaczony jako opóźnienie wejścia – dosłownie, ale niefortunnie. Lepsze byłoby opóźnienie obrazu. Tego właśnie bowiem ów parametr, mierzony w milisekundach, dotyczy. To, w uproszczeniu, czas między obliczeniem przez konsolę danego kadru a wyświetleniem go na ekranie.

Opóźnienie w wyświetlaniu obrazu nie ma dla nas żadnego znaczenia, gdy oglądamy telewizję lub film z zewnętrznego źródła. Gdy jednak telewizor służy za ekran podpiętej doń konsoli, jest to parametr kluczowy. Zwłaszcza w grach bardzo dynamicznych, jak wyścigowe lub celownikowe, gdzie o precyzji decydują właśnie milisekundy.

Obraz

Wyobraźcie sobie, że mknąc kanarkowym Lamborghini Veneo z prędkością 355 km/h widzicie zakręt i rosnące za nim drzewo. Chcecie wejść w zakręt w ostatniej chwili. I pewnie by się udało, gdyby nie to, że tak naprawdę jesteście bliżej tego nieszczęsnego pnia niż myślicie – ekran telewizora przekłamuje rzeczywistość, wyświetlając scenę z przeszłości odległej o, powiedzmy, 80 ms. W efekcie rozbijacie wóz i musicie rozpocząć wyścig od nowa.

Jeszcze gorzej sprawy się mają w grach sieciowych. Do opóźnienia spowodowanego przez telewizor dochodzi opóźnienie związane z odległością od serwera. Chcecie pograć z kumplami na PlayStation 4 w nowego „Battlefielda”, wykorzystując telewizor z input lagiem o wartości 65 ms? Brutalnie mówiąc, to nie ma sensu. Przygotujcie się na częste zgony i małą liczbę fragów.

W grach wolnych, jak strategie turowe, duży input lag co prawda nie wpływa na wynik, ale także jest niepożądany. Powoduje niemiłe wrażenie ślimaczenia się gry, toporności sterowania. Kursor zdaje się pływać w kisielu. To naprawdę potrafi zmęczyć.

  1. Telewizory plazmowe wyświetlają precyzyjnie także obiekty w szybkim ruchu. Na dobrej plazmie nie ma mowy o rozmywaniu krawędzi i gubieniu detali, gdy coś przemyka chyżo od jednej krawędzi ekranu do drugiej. To też cenny walor w dynamicznych grach wideo, aczkolwiek trzeba przyznać, że stosowane w telewizorach matryce LCD radzą dziś już sobie z tym zazwyczaj także całkiem nieźle. Na tyle, by smużenie nie raziło – choć z plazmami nie mogą się rzecz jasna pod tym względem równać.

Plazmy, zwłaszcza Panasonica oferują też parę innych istotnych dla graczy atutów, jak choćby głęboką czerń, co pozwala uzyskać wysoki kontrast. Kto miewał problemy z dostrzeżeniem ważnych detali lub przyczajonych wrogów w ciemnych scenach w grach – to macanie na oślep za ukrytą gdzieś wajchą! „trup” w de_dust2! – ten wie, o czym mówię.

Koniec historii

Problem w tym, że plazma właśnie przegrała. Panasonic lada chwila – bodajże w marcu – kończy produkcję telewizorów w tej technologii i zamyka fabryki. Tegoroczna linia modeli jest ostatnią. Można by pomyśleć, że to idealna okazja, by wreszcie się szarpnąć na jakąś tańszą Vierę. Niestety, najnowszych plazm – co za przykra niespodzianka – nie sposób polecić graczom [UZUPEŁNIENIE: no chyba że cena nie gra dla Was roli - jeśli tak, zapraszam na koniec tekstu]. Mają, wbrew tradycji, zaskakująco duży input lag, średnio dwukrotnie większy niż w modelach z poprzednich lat. A stare plazmy Panasonica bardzo trudno dziś dostać. W internetowych sklepach pustki, wszystko wykupione. Może traficie na jakiś egzemplarz w tradycyjnym sklepie. Wtedy warto rozważyć sięgnięcie po portfel, oczywiście po uprzedniej lekturze fachowych recenzji, by nie trafić na czarną owcę w serii.

Obraz

I nie polujcie na modele z wyższych półek. Droższe nie zawsze znaczy lepsze. Często bywa tak, że telewizory referencyjne sprawdzają się w grach gorzej niż te tańsze. Stosowane w nich rozwiązania, teoretycznie polepszające obraz, dokładają kolejne milisekundy opóźnienia. Ta uwaga dotyczy wszystkich telewizorów, bez względu na producenta i zastosowaną technologię. Oczywiście mowa tu nie o regule, ale o tendencji. Poszczególne modele mogą sprawiać niespodzianki na plus lub na minus, ale warto pamiętać, że wysoka cena telewizora nie przekłada się automatycznie na wysoką satysfakcję gracza.

Wracając do naszych baranów – optymalnego telewizora dla gracza musimy poszukać gdzie indziej. Wśród plazm innych producentów? Powodzenia, jeśli ktoś się uprze, ale raczej nie węszyłbym w tym kierunku. To Panasonic wyznaczał pułap jakości w omawianej technologii, zwłaszcza po odkupieniu od Pioneera patentów zastosowanych w legendarnej serii Kuro.

Nie ma jednak powodu, by w ramach stypy po plazmach Panasonica wpadać w przygnębienie. Pojawiła się zacna alternatywa.

Nowy najlepszy przyjaciel konsoli

Bardzo interesująco wypada najnowszy garnitur telewizorów LCD z fabryk Sony. Przyjrzałem się im bliżej, usłyszawszy z paru źródeł obiecującą plotkę, że najnowsze modele cechuje mały input lag. W przeszłości telewizory Sony nie zawsze wypadały pod tym względem zachęcająco. Zła sława otaczała na przykład pierwsze serie z podświetleniem LED. Niestety, jako że rzadko który producent zawraca sobie głowę input lagiem, nowe modele, choć teoretycznie bardziej zaawansowane technologicznie, nierzadko wypadają pod tym względem gorzej niż modele „przestarzałe”.

Obraz

W najnowszej serii telewizorów Sony trafił się jednak diament, który rekomenduję z czystym sumieniem.

Ma fenomenalnie mały input lag i generalnie sprawia wrażenie, jakby był projektowany z myślą o współpracy z PlayStation 4. I być może właśnie tak było. To KDL-42W656A (dostępny też pod inną numeracją; o tym potem).

W skrócie: oferuje zaskakująco wysokiej jakości obraz jak na swoją cenę (obecnie 2490 zł), a input lag ma najmniejszy wśród wszystkich telewizorów dostępnych w sprzedaży. Jeszcze krócej: dla gracza to wybór optymalny.

Ekran 42-calowy, Full HD. Nie wyświetla obrazu 3D – i to był znakomity krok producenta, bo dzięki tej oszczędności można było wyposażyć KDL-42W656A w szybki przetwornik obrazu X-Reality Pro stosowany w znacznie droższych modelach. Jedną z korzyści, jakie zapewnił ten manewr, jest bardzo dobre skalowanie obrazu z niższych rozdzielczości do 1920 x 1080. Dla gracza to atut kluczowy. Już dziś wiadomo, że gry na konsolach nowej – obecnej – generacji nie zawsze będą robione w 1080p. Rozczarowująco mało wydajny Xbox One potrafi dławić się nawet przy 720p („Dead Rising 3” to pod tym względem jakiś ponury żart), ale i PlayStation 4, niestety, nie zawsze zagwarantuje nam taką rozdzielczość. A przecież wciąż korzystać będziemy z Xboxa 360 i PS3, dla których 1080p było niczym sen o zdobyciu K2. Gry na te konsole będą skalowane – bez uszczerbku na jakości obrazu.

Dopowiadając, aby rozwiać wątpliwości: nawet gdy do telewizora trafia obraz przeskalowany wstępnie przez urządzenie źródłowe (np. przez wyspecjalizowany skaler Xboksa One – dziękuję, deem), poddawany jest dalszej obróbce. Stosowany bywa, w zależności od jakości sygnału i możliwości skalera telewizora, najrozmaitszy arsenał środków. W postprocessingu usuwany bywa przeplot, szumy, makrobloki (składowe obrazu poddanego kompresji), najrozmaitsze niepożądane artefakty, aktywowane są algorytmy wyostrzające obraz. Jakość działania skalera telewizora ma zatem znaczenie zawsze – bez względu na to, czy sam musi robić wszystko od podstaw z sygnałem o niskiej rozdzielczości, czy zajmuje się „tylko” finalną jego obróbką.

KDL-42W656A jest też chwalony za ładne kolory. A także za głęboką, prawdziwą czerń, a nie typowe dla LCD tonacje granatu lub szarości. Dlaczego jest to szczególnie ważne dla gracza, patrz powyższe uwagi o zaletach plazm.

Obraz

Przede wszystkim jednak KDL-42W656A ma rekordowo mały input lag. Powiedziałbym wręcz, że szokująco mały. W zależności od metod pomiaru wynosi od kilku (!) do kilkunastu milisekund. Nie uwierzyłbym, gdybym przeczytał o tym w jednym teście – zakładałbym chyba ingerencję chochlika lub jakiś szwindel. Ten wynik uzyskały jednak niezależnie od siebie różne redakcje.

Według Vincenta Teoha z wyspecjalizowanego w recenzjach telewizorów brytyjskiego serwisu HDTVtest omawiany model Sony ma input lag, w porównaniu do referencyjnego odbiornika kineskopowego, na poziomie zaledwie 6 milisekund. Natomiast w surowym teście input laga opracowanym przez Leo Bodnara wartość ta wynosi 15 ms.

Zainteresowanym polecam lekturę pełnego artykułu. Poniżej na zachętę fragment tabeli z wynikami. Dla redakcji nie ma wątpliwości, że „jest to przede wszystkim najwyższej klasy monitor do gier”.

Obraz

Podobny wynik uzyskał John Archer z Trusted Reviews, również szanowanego serwisu recenzującego elektronikę konsumpcyjną. Według dokonanych przez niego pomiarów telewizor Sony wyświetlał obraz z opóźnieniem zaledwie 7 ms, „co oznacza, że renderuje obrazy szybciej niż jakikolwiek konkurencyjny telewizor”. Pełny test znajdziecie tutaj.

No dobrze, a minusy? Poza brakiem funkcji 3D, czego akurat za wadę nie uważam, może Was zaboleć spartańska oszczędność na liczbie łączy. Zaledwie dwa wejścia HDMI to bardzo mało, zwłaszcza gdy chcemy grać nie tylko na PS4, ale i na PS3 oraz X360. No ale coś za coś, gdzieś trzeba było ciąć koszty, by zmieścić się w przystępnej cenie z obrazem tak wysokiej jakości.

A propos obrazu, nie oczekujcie perfekcyjnej ostrości obiektów w szybkim ruchu. KDL-42W656A nie rysuje ich tak precyzyjnie jak wiele droższych modeli. Lekko smuży, ale – jak zaznaczają recenzenci – nie na tyle, by to było problemem. Jako że jestem na to czuły, poprosiłem w sklepie o prezentację telewizora z wykorzystaniem filmu w rozdzielczości Full HD. Co prawda najszybsze były w nim gazele przemierzające sawannę, ale coś się już dało ocenić. Obraz mi się podobał, nie odczuwałem dyskomfortu.

Obraz

Oczywiście zachęcam Was, abyście nie opierali się na moich wrażeniach, ale sami przeszli się do sklepu przed ewentualnym zakupem, najlepiej z jakimś dobrze sobie znanym dynamicznym filmem na Blu-rayu.

Możecie też znaleźć telewizory z jaśniejszym obrazem, lepszym dźwiękiem i bez zewnętrznego zasilacza. W tej cenie trudno jednak byłoby zaoferować Wam rozsądniejszy kompromis – zwłaszcza gdy kochacie grać.

Ważna uwaga o nazewnictwie. Może zauważyliście, że cytowane testy dotyczą nie KDL-42W656A, tylko KDL-42W653A. Spokojnie, wszystko gra, to zasadniczo ta sama konstrukcja. Model KDL-42W653A nie jest sprzedawany w Polsce. Jak w odpowiedzi na moje pytanie poinformował przedstawiciel polskiego oddziału Sony, 653A różni się tym, że nie został wyposażony w tuner satelitarny. W naszej części Europy obowiązują końcówki 656 i 655, co odnosi się do kolorystyki ramek (odpowiednio: srebrnej i czarnej).

Alternatywa – taniej i z 3D

Obraz

A jeśli zależy Wam na 3D lub jeszcze niższej cenie, weźcie pod uwagę choćby 42-calowego Philipsa 42PFL5008 (patrz wyżej), do kupienia już za 1999 zł. Ma bardzo dobrą opinię jako monitor do gier, z relatywnie niewielkim input lagiem na poziomie 33 ms. Ma też niezłej jakości głośniki – w każdym razie lepszej jakości niż konkurent od Sony – a unikalny system iluminacji Ambilight wokół bocznych krawędzi sprawia, że obraz wydaje się większy niż 42-calowy (owszem, brzmi to trochę podejrzanie, niczym marny chwyt marketingowy, ale efekt jest całkiem niezły, na wielu robi wrażenie).

Czy gracze powinni odkładać na telewizory 4K?

Skoro już o telewizorach do gier mowa, kilka słów o nowym standardzie 4K, czyli wyświetlaczach o rozdzielczości 3840 × 2160 i ich potencjalnej przydatności jako przystawek do PlayStation 4 lub 5. Parę dni temu zwiedzałem fabrykę LG w Mławie, gdzie takie bestie już są produkowane. Miałem okazję zamienić parę słów z inżynierami. Spytałem, jak duży input lag charakteryzuje telewizory 4K.

Zanim poznacie odpowiedź, dygresja. Telewizory LG to w wielu przypadkach znakomity wybór dla miłośników filmów i telewizji. Są zaawansowane technologicznie, solidnie wykonane (obowiązują militarne normy jakości), a dzięki temu, że produkcja ma miejsce w Polsce, można je kupić zazwyczaj taniej niż porównywalne modele konkurencji. Poza tym fabryki LG to nie tylko montownie. Ponad osiemdziesiąt procent podzespołów wykonywane jest w naszym kraju. To kolejny ważny argument za, tym bardziej warto brać LG pod uwagę przy decyzji kupna nowego telewizora dla mamy.

Bo dla siebie, jako pasjonata gier, już niestety nie. Telewizory LG mają fatalną opinię jako monitory do gier – zazwyczaj cechuje je koszmarny input lag.

Inżynierowie LG przyznali to z podziwu godną szczerością. Spytani o 4K, nie byli mi w stanie podać a vista liczb (ale sprawdzą je, a wtedy dam Wam znać), nie dają jednak amatorom gier wideo większych nadziei. Input lag jest podobno spory. I w najbliższych latach będzie najpewniej spory także w modelach innych producentów. Przeskalowywanie obrazu do rozdzielczości 4K zabiera bowiem sporo milisekund, a raczej trudno zakładać, że w ciągu obecnej dekady trafi na rynek konsola o mocy obliczeniowej tak wielkiej, by generować równie detaliczny obraz, nie wymagający skalowania. Przypomnijmy: 4K to aż czterokrotnie więcej pikseli do przeliczenia niż w standardzie Full HD, który sprawia kłopoty nawet – co za rozczarowanie – Xboksowi One i PS4.

Zanim telewizory 4K stanieją do sensownego poziomu, zanim z sensowną szybkością zaczną przeliczać kadry, zanim pojawią się konsole zdolne generować obraz 4K – urosną nam siwe brody. A Valve być może wypuści wreszcie „Half-Life’a 3”. Naprawdę, nie ma sensu na to czekać.

*Appendix:

Ten poradnik był pisany z myślą o osobach, dla których tysiąc złotych w tę czy w tamtą to istotna różnica – czyli, jak sądzę, o circa 99 proc. z nas. Proszono mnie o rekomendację telewizora w miarę przystępnego cenowo, dlatego wyższej półki nie brałem pod uwagę. Na wszelki wypadek jednak, jeśli kogoś z Was byłoby na to stać – gratuluję – informuję, że można znaleźć w tegorocznej serii plazm Panasonica model nadający się do grania. To 50-calowy TX-P50GT60 – z bardzo dobrej jakości obrazem i zaledwie 23-milisekundowym input lagiem (w teście Leo Bodnara również nie najgorzej: 43,4 ms, według pomiarów HDTVtest). Niestety, to już wydatek 5 tys. z okładem.

Z droższych Vier można też – choć z rezerwą – brać pod uwagę 42-calowy P42GT60. Również wyświetla znakomity obraz. Średni input lag ma całkiem niezły: 35 ms, purystom może jednak przeszkadzać, że skacze czasem do aż 62 ms. No i cena też nie dla każdego przystępna: ok. 3800 zł.*

Olaf Szewczyk

Autorem zdjęcia oka (puchacza) jest Woodwalker. Za Wikimedia Commons.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)