Historię piszą zwycięzcy. Przekonujemy się o tym także grając

Historię piszą zwycięzcy. Przekonujemy się o tym także grając

Historię piszą zwycięzcy. Przekonujemy się o tym także grając
Adam Bednarek
21.06.2014 10:35

„Historia to nie fakty, to tylko wersja zwycięzców”. A skoro tak, to o czym mają mówić przegrani? Niestety, nam pozostaje jedynie „podkręcanie” własnej historii, tak by mogła się dobrze sprzedać.

Początek Enemy Front, nowej wojennej gry od polskiego studia CI Games. Jako amerykański dziennikarz trafiamy na barykadę do walczących w Powstaniu Warszawskim żołnierzy. Niemcy atakują, a wokół nas pełno skrzyń z amunicją, tak byśmy nie mieli problemów z obroną.

Chwilę później poprzez kanały przechodzimy do „bazy” powstańców. Wszędzie skrzynie z bronią i amunicją. Jeden z akowców pyta się nas z uśmiechem, którą broń wolimy. Problemy w zaopatrzeniu? A skąd, wybieraj i ładuj do Niemców.

Polacy korzystają z naszej pomocy i wysyłają nas na misję, która polega na przejęciu ładunków wybuchowych. Jak Rambo strzelamy do złych Niemców i niczym kurier bez problemu dostarczamy ładunki. „Zamówienie zrealizowane” - chciałoby się rzec. Piękna wojna. Potrzebujesz amunicji? Idź do Niemców i sobie weź, a potem wysadź co tam chcesz.

Prawda nie jest ciekawa

Uśmiecham się pod nosem, bo przypominam sobie relacje z Powstania. W każdej z nich podkreślano, że Powstańcom brakowało wszystkiego. Tymczasem w grze broni i amunicji pod dostatkiem. Zabawne? Raczej smutne.

Nie mam pretensji do twórców, którzy w ten sposób przedstawili Powstanie Warszawskie. Rozumiem, że trudno jest zbudować rozgrywkę na podstawie prawdziwych wydarzeń, które na dodatek zakończyły się taką tragedią. To nie lądowanie na plaży Omaha.

I właśnie dlatego podczas gry w Enemy Front cały czas po głowie chodziło mi hasło: „historię piszą zwycięzcy”. I tylko zwycięzcy mogą o niej w efektowny sposób opowiadać. Ze smutkiem muszę dodać: a przegrani tylko sobie fantazjują.

Enemy Front: Warsaw Uprising Trailer

Wyobrażam sobie, że ktoś ma pomysł na grę o II wojnie światowej. Broni jest niewiele, amunicji jeszcze mniej, przez większą część gry trzeba się skradać, a wroga zabija się co najwyżej dwa razy. Na dodatek wszystko to dzieje się w okupowanej Warszawie, a nie w Paryżu, w którym funkcjonuje dzielny ruch oporu (nie oburzajcie się, tylko pamiętajcie, kto pisze historię!). Nudy?

Być może by się to sprzedało – trudno powiedzieć, w końcu takiej próby nawet nie mieliśmy. Mam jednak wrażenie, że każdy liczący się wydawca powiedziałby, że skończy się to komercyjną wpadką. W czasach Call of Duty i Battlefielda – prawdziwa tragedia nie ma szans na sukces.

Jakiś czas temu na łamach Gamezilli narzekałem, że rodzimi twórcy nie sięgają po naszą historię, po polskie wątki. Teraz właściwie im się nie dziwię. Bo i jak taki Enemy Front miałby konkurować z amerykańskimi, francuskimi czy brytyjskimi produkcjami o wojnie, skoro gdyby chciał być prawdziwy, to musiałby skupić się na pokazaniu porażki?

Kto to kupi?!

Zdjęcie Monument to the 1944 Warsaw Uprising pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie Monument to the 1944 Warsaw Uprising pochodzi z serwisu Shutterstock

Wiem, że pewnie zagralibyście w grę, w której nie ma się szans na wygraną. Ja też! To byłby ewenement, niesamowicie oryginalna produkcja. Ale czy tak myślą gracze na zachodzie? Czy tak myślą zagraniczni wydawcy? Czy w coś takiego chciałby zagrać – bez urazy – przeciętny gracz Call of Duty czy Battlefielda?

Dlatego musimy ściemniać, podkręcać historię, naciągać fakty. Powstanie Warszawskie? Owszem, przegrane, ale sukcesów nie brakowało. Problemy z amunicją, bronią? A gdzie tam, nie wspominajmy o tym. Pruło się do Niemców, a przy okazji gadało o babkach.

Nasza historia ma wyglądać tak, jak „ich” historia, żeby „oni” to kupili. Co z tego, że to nieprawda?

Pamiętacie monolog Jacka Braciaka o tym, czym różnią się polskie filmy od amerykańskich?

Czym się różni polski film od amerykańskiego - Jacek Braciak

W grach tego problemu nie ma – gra z Polski może wyglądać tak samo, jak produkcja ze Stanów Zjednoczonych. Tylko co z tego? Czy pokażemy wojnę w ten sam sposób, ale nie pod względem technicznym, a fabularnym? Oczywiście, że nie. Oni triumfy, my porażki. Jak zrobić z tego efektownego FPS-a?

Albo będziemy silić się na polski patos, niezrozumiały dla zagranicznego widza, albo będziemy naśladować amerykański patos, przez co tylko się ośmieszymy. Drugą opcję wybrali twórcy Uprising 44 i wyszło to tragicznie – snajper strzela do Niemców i po chwili żartuje o kobietach. Idiotyczne.

Uprising44: The Silent Shadows Gameplay (PC HD)

Owszem, to też dużo mówi o grach jako medium, które nie radzi sobie z trudnymi sprawami, nie potrafi o nich mówić w inny, niesztampowy sposób. Jak wojna, to tylko efektowne strzelanie do Niemców. A raczej – do „Faszystów”, tak by nie obrażać nowych sojuszników.

Nie obrażam się, nie mam pretensji. „Historię piszą wygrani”. Tylko trochę mi smutno, że nie doczekam się dobrej, prawdziwej, realistycznej gry o Powstaniu Warszawskim, która pokazałaby prawdziwą tragedię tego wydarzenia.

Zamiast tego mam polskie Powstanie w amerykańskim stylu. Mam wersję zwycięzców, zamiast prawdziwej.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)