Dragon Age 2 - uszczęśliwianie na siłę [recenzja]

Dragon Age 2 - uszczęśliwianie na siłę [recenzja]

Fot. oskay Flickr
Fot. oskay Flickr
Szymon Adamus
21.03.2011 10:22

Jestem stary. Dostatecznie stary, by pamiętać czasy, gdy robienie drugich części gier polegało na wzięciu wszystkiego z podstawki i dodaniu całej masy nowego wypasu. To było jak tuningowanie rewelacyjnego samochodu, po którym był on jeszcze lepszy. Dzisiaj robi się to inaczej. Wymienia kilka części, przemalowuje karoserię i uszczęśliwia na siłę klienta tandetnymi wisiorkami pluszowych kości do gry dyndającymi pod lusterkiem.

Jestem stary. Dostatecznie stary, by pamiętać czasy, gdy robienie drugich części gier polegało na wzięciu wszystkiego z podstawki i dodaniu całej masy nowego wypasu. To było jak tuningowanie rewelacyjnego samochodu, po którym był on jeszcze lepszy. Dzisiaj robi się to inaczej. Wymienia kilka części, przemalowuje karoserię i uszczęśliwia na siłę klienta tandetnymi wisiorkami pluszowych kości do gry dyndającymi pod lusterkiem.

Nie mamy ochoty z tobą gadać

Taka to już dzisiaj moda, że im dalej w cyfrowy las, tym mniej drzew. W nowym Dragonie widać to na każdym kroku. Główny bohater nie ma chyba rąk, bo nie radzi sobie ze zmianą pancerzy, hełmów i rękawic swoich towarzyszy. Ma za to jakąś magiczną zdolność kontroli czasu, bo potrafi przechodzić między dniem a nocą z łatwością, jakiej pchła potrzebuje do przeskoku z pudla na owczarka niemieckiego. Jeden przycisk i siup! Mamy noc. Drugi raz, abrakadabra i jest dzień.

  • Naturalny tryb dobowy?! - parsknął główny producent, uderzając jednocześnie programistę w tył głowy brudną skarpetą. Chyba żartujesz! Dzisiaj się już tego tak nie robi.
Obraz

Ktoś zabił też operatora kamery z lotu ptaka, a przy okazji pozbawił jaj ziomków z drużyny. Rozumiem uproszczenia mające przyspieszyć rozgrywkę, ale dlaczego ktoś stwierdził, że rozbudowane relacje i swobodne dialogi z członkami drużyny w czasie wędrówek to coś, co trzeba ograniczyć? Dlaczego w pierwszej części mogłem pogadać z kumplami z drużyny o pierdołach, a teraz nowe (i już znane) ziomki odzywają się tylko wtedy, gdy mają coś do załatwienia?

Zmieniłem się w tym czasie w jakiegoś dupka? Rozumiem, że bohater w dwójce jest inny, ale gracz przed monitorem został ten sam. To trochę tak, jakby w drugiej części ekranizacji "Władcy Pierścieni" kumple Frodo nagle stwierdzili, że nie będą już z nim za dużo gadać, bo trzeba przetrzepać mordy orkom. W Dragon Age 2 trochę porozmawiamy, ale w stosunku do jedynki nasi kumple wydają się mówić tylko: nie chce mi się z tobą gadać.

Déjà vu

Najgorsze, że te wszystkie uproszczenia wprowadzono chyba głównie po to, by obciąć koszty. Skoro twórcy mieli mniej dialogów do opracowania i mniej przedmiotów dla drużyny do stworzenia, to teoretycznie zostało więcej czasu na stworzenie wszystkiego innego. Czasem tak jest i na przykład miasta wyglądają kozacko. Są brudne, zasypane śmieciami, pełne plugastwa. Taka Polska, tyle że bez wysokich podatków. Ale już niektóre jaskinie ktoś skopiował, używając chyba CTRL+C. Zapewne wyglądało to tak, że jakiś programista miał termin, ale zawalił go, bo oglądał "Glee". Trzeba było nadrobić, więc skopiował, co się dało. Tanio i szybko. A że gracz czuje się, jakby słuchał Beyoncé, to już mniej istotne.

Beyoncé - Deja Vu (MTV Video Version) ft. Jay-Z

Paradoks prostoty

Stroje też wyglądają porządnie i podziwianie gołych brzuchów nie wywołuje już odruchów wymiotnych. Z kolacji w wytwornej restauracji zmienia się to w fast food. Jest szybkie, ładnie wygląda i ma dostatecznie dużo wzmacniaczy smaku, by klient chciał wrócić po dokładkę. Ale Gordon Ramsey powiedziałby pewnie o takim daniu, że jest nijakie. It's fucking bland, you donkey!

Gordon Ramsay - #@$%! Donkey

Dragon Age 2 to miła gierka, przy której fani RPG-ów spędzą wiele godzin. Monotonnych, szczególnie w ostatnim akcie, w którym dodatkowe misje są już wtórne jak obiad z trzydniowych resztek, ale w sumie dość udane. Problem w tym, że druga część może wkurzyć. Czekałem na to samo co w jedynce, ale miałem nadzieję, że będzie więcej, lepiej i bardziej bogato. Dostałem mniej, gorzej i na zasiłku. Boję się, że jeśli taka forma tuningu serii będzie przez twórców kontynuowana, to w trzeciej części pojawi się mechanika na poziomie tamagotchi.

Drogie Bioware, proszę nie uszczęśliwiać graczy na siłę! Myślenie nie boli nas aż tak bardzo, jak sądzicie.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)