Czy absolutna niezbędność do życia szamponu i mydła to kolejny mit? O tym postanowił przekonać siebie i innych jeden amerykański bloger. Przekonajcie się co wynikło z jego odważnej decyzji i karkołomnego eksperymentu.
Czy absolutna niezbędność do życia szamponu i mydła to kolejny mit? O tym postanowił przekonać siebie i innych jeden amerykański bloger. Przekonajcie się co wynikło z jego odważnej decyzji i karkołomnego eksperymentu.
Ponoć nic, prócz tego, że czuje się lepiej! A to głównie z uwagi na to, że Sean w ogóle nie cuchnie.
Ale od początku. Mniej więcej rok temu, 1 stycznia 2010 roku, Sean Bonner przestał używać mydła i szamponu. Generalnie z uwagi na artykuł na który się natknął, w którym autor przekonywał do wielkich zalet kąpieli w samej wodzie, bez środków, takich jak mydło, szampon, czy płyn do kąpieli. A to dlatego, że ludzkie ciało jest stworzone do samoregulacji, którą chemikalia zaburzają.
I zaledwie miesiąc później odkrył, że jego skóra była znacznie zdrowsza i czuł się po prostu lepiej. Ani trochę nie śmierdział, co potwierdzała jego rodzina, znajomi, a także przypadkowi ludzie, których zagadywał (jak twierdzi...) w środkach transportu publicznego.
Po roku od porzucenia mydła i szamponu, jest tylko lepiej - Bonner wciąż czuje, że jego skóra ma się wprost świetnie. Podobnie włosy - nie przetłuszczają się, nie ma także śladu łupieżu. Co więcej, falowane włosy które wcześniej ciężko było mu ułożyć, teraz układają się ponoć znacznie łatwiej.
Nieoczekiwany bonus: podróże stały się prostsze, bo w jego bagażu mydło i szampon nie muszą zajmować już miejsca.
Bonner konkluduje:
Przyszłość? Z pewnością będę się tego trzymał. Wciąż wkurza mnie to, że zajęło mi 35 lat, żeby nauczyć się tego, o czym doskonale wiedziałem, gdy jako niemowlę płakałem i krzyczałem, gdy rodzice próbowali umyć mi włosy szamponem. (...) Nie wierzycie? Możecie mnie powąchać, gdy spotkacie mnie na mieście.
No cóż, jeśli już idziemy w takie ekoskrajności, to może by tak zrezygnować też z dezodorantu i pasty do zębów. Wszak to także chemikalia. Ale o nich Sean Bonner już nie wspomina, czyżby wiec "ruski prysznic" był tym magicznym zamiennikiem prawdziwego prysznica? Kto wie, bez obwąchania się nie obędzie...
Źródło: boingboing