Znana wytwórnia muzyczna przyłapana na korzystaniu z "pirackiego" serwisu

Znana wytwórnia muzyczna przyłapana na korzystaniu z "pirackiego" serwisu

Pirat (Fot. Flickr/by Janine/Lic. CC by-nd)
Pirat (Fot. Flickr/by Janine/Lic. CC by-nd)
Łukasz Michalik
05.12.2010 11:45

Wytwórnie muzyczne za największe zło całego świata uważają piractwo, piratów i wszelkie narzędzia, które można wykorzystać do rozpowszechniania w Sieci muzyki. Jak się okazuje, choć głośno krytykują nielegalne rozpowszechnianie plików, same nie są do końca uczciwe. Dlaczego?

Wytwórnie muzyczne za największe zło całego świata uważają piractwo, piratów i wszelkie narzędzia, które można wykorzystać do rozpowszechniania w Sieci muzyki. Jak się okazuje, choć głośno krytykują nielegalne rozpowszechnianie plików, same nie są do końca uczciwe. Dlaczego?

Na cenzurowanym przed laty znalazły się serwisy takie, jak Audiogalaxy czy Napster. Walka z nimi była jednak dość łatwa - wystarczyło wyłączyć centralny serwer obsługujący wymianę plików i miliony użytkowników traciły dostęp do nielegalnej muzyki.

Każda akcja wywołuje jednak reakcję – w odpowiedzi na represje popularność zaczęło zdobywać P2P. W tym przypadku decentralizacja pozbawiała wytwórnie muzyczne i ich prawników możliwości skutecznego wyłączenia całego systemu.

Uwaga przeniosła się zatem na zwykłych użytkowników, a coraz liczniejsze żądania odszkodowania lub pozwy sądowe nieco zahamowały rozwój sieci P2P.

Dość popularnym rozwiązaniem, stosowanym w prawie wielu krajów, jest karanie osoby rozpowszechniającej chronione treści. Było to istotne w przypadku P2P, w których każdy pobierający jest jednocześnie źródłem danych dla innych. Użytkownik, który jedynie pobiera dane, z reguły znajduje się w znacznie lepszej sytuacji prawnej.

Na rynku dość szybko pojawiły się serwisy wymiany plików – jedna osoba rozpowszechniała, czyli wysyłała plik na serwer, a pozostałe, bez zarzutów o udział w rozpowszechnianiu, mogły ten plik pobrać. Niestety, popularność serwisów takich, jak np. RapidShare czy Hotfile, nie umknęła uwadze wytwórni muzycznych.

Na problemy i uwagę prawników wytwórni EMI naraził się tym razem Michael Robertson, twórca serwisu Sideload.com. Jest to narzędzie pozwalające na wyszukiwanie i pobieranie udostępnionej – a zatem, teoretycznie legalnej – muzyki.

Sideload.com
Sideload.com

Podniesiony przez wytwórnię EMI zarzut, że Sideload.com zawiera linki kierujące do pirackich treści, okazał się jednak strzałem w stopę! Mocno krytykowane przez wytwórnie serwisy stały się bowiem doskonałym narzędziem marketingowym.

Okazało się, że krytykując RapidShare jako siedlisko piractwa, EMI korzysta z jego zasobów i możliwości promowania utworów własnych wykonawców, m.in. Coldplaya. Użytkownicy Sideload.com odkryli w sumie 1400 plików udostępnionych przez wytwórnię w serwisie.

Sprawa ta pokazuje podwójne standardy, jakimi kierują się wielkie wytwórnie. Koncerny muzyczne nie mają żadnych oporów, by krytykowane serwisy wykorzystywać do własnych kampanii marketingowych.

Hipokryzja wielkich wytwórni nie jest jednak niczym nowym – zjawisko jest znane i piętnowane od dawna, o czym możecie się przekonać, oglądając klip z 2003 roku! ;)

Korn - Y'all Want a Single (Official Video)

Źródło: TorrentFreak

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)